MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Decydowała końcówka [ZDJĘCIA]

Justyna Krupa
Fragment wczorajszego meczu. W podkoszowej akcji Cristina Ouvina
Fragment wczorajszego meczu. W podkoszowej akcji Cristina Ouvina fot. Anna Kaczmarz
Koszykówka. Wiślaczki nie rozpoczęły wczoraj dobrze meczu z faworyzowanym Dynamem Kursk. Na szczęście „Biała Gwiazda” o swoim zwycięstwie przesądziła w czwartej kwarcie.

Obie ekipy zaczęły słabo w obronie, praktycznie każda akcja po obu stronach kończyła się rzutem do kosza. Gorzej, że rywalkom udawało się trafiać za trzy punkty. Dzięki łatwym trójkom prowadziły już 17:8. Wiślaczki grały nieporadnie w obronie. Stremowana była Jantel Lavender. – Zaczęliśmy zupełnie zaspani – przyznał Stefan Svitek.

Co gorsza, mimo przerwy, o którą poprosił, Wiśle gra przestała się kleić nawet w ataku. Problemy z rozegraniem, błąd 24 sekund – kibice nie poznawali swojej drużyny. Pierwszą kwartę wiślaczki przegrały 14:20.

Później ich problemem stały się powtarzające się faule pod własnym koszem, które skutkowały rzutami wolnymi dla rywalek. Przynajmniej jednak obrona gospodyń stała się bardziej agresywna i to rywalki miały teraz problem z rozegraniem. Coraz częściej udawało się również wyprowadzić udany kontratak. Tak jak ten, po którym piłka trafiła do Courtney Vandersloot, a ta trafiła ważną trójkę.

Nadal duże kłopoty sprawiała Wiśle Amerykanka z rosyjskim paszportem Epiphanny Prince. Jak tylko krakowiankom udało się zmniejszyć stratę do trzech punktów, ona znów zwiększała ten dystans. W efekcie do przerwy nie udało się gospodyniom nic nadrobić.

Po przerwie rozkręcił się duet Vandersloot – Allie Quigley. Po trafieniu z dystansu tej pierwszej Wisła miała już tylko punkt straty do Rosjanek. Niebawem, dzięki skuteczności Żurowskiej-Cegielskiej, gospodynie wyszły na prowadzenie. Odblokowała się też Farhiya Abdi. – Farhiya dała nam w __drugiej połowie wiele cennych punktów – podkreślał Svitek. – W końcu zaczęliśmy też kontrolować walkę na tablicach.

O wszystkim zadecydowała ostatnia kwarta. Dzięki kontratakowi udało się wypracować 6-punktowe prowadzenie. Im bardziej nerwowo rywalki atakowały, tym łatwiej było wiślaczkom „podkraść” im piłkę i kontrować. Udało się w ten sposób zyskać 10 oczek przewagi. Ostatecznie sprawę zwycięstwa rozstrzygnęła trójka Vandersloot na 2 minuty przed końcem. To była taka „Sloot”, na którą wszyscy czekali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski