Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coś w tych wyborach jest nie tak

Redakcja
Zewsząd słychać głosy, że kampania prezydencka jest nudna. Tylko co to znaczy? Że za mało w niej spięć, skandali, ostrych starć, konfrontacyjnych debat? A może raczej wyczuwamy, że coś innego jest w niej "nie tak"?

Pierwsza tura powinna być świętem demokracji. Nie po to o nią walczyliśmy, by rezygnować z prawa wyborczego. Albo nakładać nań kaganiec politycznej poprawności.

Najczęściej powtarzany jest argument, że kandydaci obstawieni zostali w tym spektaklu w nie swoich rolach. Że udają (zwłaszcza Jarosław Kaczyński) kogoś zupełnie innego. Słowem, próbują nas oszukać. Byłoby to dość trudne, bowiem poza Napieralskim i Ziętkiem wszyscy pretendenci obecni są na politycznej scenie od początku III RP. Wiemy o nich prawie wszystko. Wrażenie dziwności bierze się zapewne stąd, że sztaby skupiły się na owym "prawie", które jak wiadomo czyni różnicę. I starają się za wszelką cenę powiedzieć o kandydatach coś nowego, zwrócić na nich uwagę wyborców, którzy są "ni w PiS, ni w PO". Bo to oni stanowią z marketingowego punktu widzenia grupę docelową, od ich głosów zależeć będzie zwycięstwo.

Marketing całkowicie zdominował tę kampanię. Liczy się przede wszystkim wizerunek kandydata. Ma być sympatyczny i budzący zaufanie. Realna polityka jest niejako na drugim planie, co nie znaczy, że nic się w niej nie dzieje. Wręcz przeciwnie. W kampanii prezydenckiej 2010 najważniejsze rozstrzygnięcia zapadają w trakcie, a nie po fakcie. Niezależnie od tego, co zrobią wyborcy. I to jest w niej "nie tak". Dla publiczności jest show, widowisko, a tymczasem realne decyzje zapadają właśnie za kulisami, choć przy podniesionej kurtynie. Przykryte przez kampanijny blichtr.

Można wręcz odnieść wrażenie, że po 4 lipca, mówiąc kolokwialnie, będzie już "posprzątane". Bo kluczowe stanowiska w jakimś stopniu zależne od decyzji prezydenta właśnie zostały obsadzone (NBP), RPO wybrany, ustawa o IPN zmieniona, a KRRiT rozwiązana. Bez czekania na wynik elekcji układ sił na scenie politycznej na naszych oczach się zmienił.

Polską rządzi - i rządzić będzie - Donald Tusk. Najważniejszy polityk w tych wyborach nie startuje, a Platformie Obywatelskiej nie grozi w żadnym wariancie utrata władzy. W ostatnich tygodniach w sposób znaczący została ona powiększona o nowe przyczółki. Z perspektywy PO, po wyborach może być już tylko lepiej.

Z kolei dla PiS jedynie wygrana Komorowskiego w I turze byłaby bolesna. Każdy inny wariant to wielki sukces, bo partia Jarosława Kaczyńskiego znów jest w grze o główną wygraną - w wyborach za rok. Zatem także z perspektywy PiS, po 4 lipca może być już tylko lepiej.

I jak tu się nie martwić o frekwencję w tych wyborach?

Problemem nie są wakacje, lecz siła wyborczej kartki. Dziś ważne jest, byśmy nie dali sobie wmówić, że "nie wolno marnować głosów". Reakcją na taki apel może być przecież pozostanie w domu. Skoro i tak mój kandydat nie ma szans... To nieprawda. Każdy głos jest ważny, każdy ma znaczenie, bo mówi o realnej skali poparcia poszczególnych polityków. Także tych, którzy nie przejdą dalej.

Pierwsza tura powinna być świętem demokracji. Nie po to o nią walczyliśmy, by rezygnować z prawa wyborczego. Albo nakładać nań kaganiec politycznej poprawności. Przed drugą turą zaś zacznijmy wreszcie rozmawiać o prezydenturze na serio. Bo jak nie teraz, to kiedy?

PIOTR LEGUTKO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski