Przerwana passa przyjezdnych

0-1 Saratowicz 39, 1-1 Rzeszowski 75.

Sędziował Mateusz Kowalski (Kielce). Żółta kartka: Imiela. Widzów 400.

Granat: Majcherczyk - Chrzanowski, Prus-Niewiadomski, Basąg, Kołodziejczyk - Strzębski, Rzeszowski, Mikołajczyk (16 Imiela), Gajos - Tobiszewski (66 Stawiarski), Banaszek.

Poprad: D. Bomba - Szczepanik, Polański, Merklinger, Saratowicz - Damasiewicz, T. Bomba, Drobny, M. Plata (70 Zachariasz) - Podgórniak (65 Trybulec), Szambelan (89 Szajnicki).

Przerwana została imponująca seria ośmiu kolejnych zwycięstw rewelacyjnie spisującego się Popradu. Muszynianie zremisowali w Skarżysku-Kamiennej, co nie jest przecież złym rezultatem. U gości pozostawił on jednak uczucie lekkiego niedosytu. Szczególnie w pierwszej połowie byli oni stroną dyktującą warunki i powinni byli zakończyć ją z większą niż tylko jednobramkową przewagą. Ten jedyny gol padł po rzucie rożnym wykonywanym przez Platę i przytomnym strzale Saratowicza z 5 m. Wcześniej dogodnych sytuacji nie wykorzystali natomiast Szambelan w 2, Damasiewicz w 10 i 15, Plata w 21 minucie, a tuż po zdobyciu prowadzenia Drobny trafił w poprzeczkę.

Po przerwie role się odmieniły. Goście dali się zepchnąć rywalom do defensywy, co skutkowało wyrównaniem. Basąg dośrodkował z rzutu wolnego do Rzeszowskiego, który głową posłał piłkę z 5 m do siatki. Przyjezdni mogli pokusić się o wygraną jeszcze w 90 min, ale futbolówkę po przymiarce Damasiewicza z 14 m na rzut rożny wybił Majcherczyk.

(DW)

ZDANIEM TRENERA

Wiesław Bańkosz, Poprad:

- Czujemy się, jakbyśmy ten mecz przegrali. Powinniśmy bowiem wracać z kompletem punktów. Chłopcy zagrali na maksa, ale szwankowała u nich skuteczność. Po serii zwycięstw, ten jeden punkt musimy więc przyjąć z pokorą.