Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 Asów Małopolski. Bronisław Stoch, ojciec Kamila: Syn nauczył się dojrzale znosić porażki

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Pawel Relikowski / Polska Press
W naszym plebiscycie na 10 Asów Małopolski skoczek narciarski Kamil Stoch zajął 2. miejsce, za Dawidem Kubackim. Podczas uroczystej gali nagrodę w imieniu syna odebrał jego ojciec - Bronisław Stoch.

- W imieniu syna Kamila po raz kolejny odebrał Pan nagrodę. Nie znudził się Panu taki obowiązek?
- Nie. Tym razem było bardzo fajnie, bo pojawiała się pewna rozmaitość, gdyż zwyciężył Dawid Kubacki (Kamil Stoch zajął 1. miejsce w dwóch poprzednich plebiscytach, za 2017 i 2018 r. - przyp.). To też nas ucieszyło. Dlatego, że to kolega z drużyny, zasłużenie wygrał, zdobył mistrzostwo świata. A ostatnio odniósł spektakularny sukces, bo zwyciężył w klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni.

- Podczas gali naszego plebiscytu siedział Pan obok Edwarda Kubackiego, ojca Dawida...
- Znamy się i przyjaźnimy od dawna. W tym sporcie, wydaje mi się, rywalizacja schodzi na bok. Widać, że skoczkowie żyją w symbiozie, chyba nie tylko w naszej grupie narodowej, zauważamy też fajne relacje międzynarodowe. Szczerze sobie gratulują, wspólnie się cieszą, jeden drugiemu podaje rękę. Taka sytuacja jest może dlatego, że to bardzo trudny sport. Każdy z nich wie, ile potrzeba odwagi i pracy, technicznego przygotowania do każdego skoku, nawet tego gorszego. Wydaje mi się, że oni wszyscy szanują się nawzajem.

- Patrząc z boku, jak by Pan ocenił 2019 rok w wykonaniu syna?
- To był dobry rok, Polacy wygrali klasyfikację Pucharu Narodów, Kamil dwa razy stanął na najwyższym stopniu podium Pucharu Świata. W mistrzostwach świata nie wypalił pierwszy konkurs, ale ten drugi znakomicie się ułożył (Kubacki był 1., a Stoch 2. - przyp.). Choć początek był nieszczęśliwy, wydawało się, że nic nie zdobędą. Sport jest przewrotny, a skoki charakteryzują się tym, że są bardzo nieprzewidywalne. Prognozowanie wyników to wręcz grzech.

- Przyznał pan, że przed konkursami rozmawia pan z Kamilem, ale nie na tematy sportowe. To taka sztywna zasada?
- Nie, ale wydaje mi się, że to taka przytomna reguła. Oni sami o skokach rozmawiają, to jest ich zawód. Trudno, żebyśmy sprawy zawodowe przynosili do domu, bo to trochę nadużycie. A także pewne naruszenie tajemnicy, bo skoczkowie mają swoje poufne sprawy, których nie chcą "sprzedawać". Są inne ciekawe rzeczy do rozmowy, poruszamy tematy, które synowi dają trochę oddechu od tej rywalizacji. Staramy się bardziej żartować.

- Skoki pan oczywiście ogląda...
- Nawet jestem zmuszony (śmiech), nie tylko w w telewizji. Od dziecka byłem zainteresowany, byłem obserwatorem na małych skoczniach, wystałem tam tysiące godzin. Nie żałuję tego.

- Potrafi pan podczas skoku syna, po wyjściu z progu, ocenić, czy to będzie dobra próba?
- Nie tyle ocenić, co wyczuć tę dobrą dyspozycję i energię zawodnika, widać siłę i świeżość. Ale są też momenty, kiedy skoczek jest zmęczony, gdy nie wychodzi. Wtedy nam łatwiej to rozpoznać niż obcym ludziom.

- Kamil roztrząsa później, że jakiś skok mu nie wyszedł?
- Nie. On nauczył się bardzo dojrzale znosić porażki i niepowodzenia, jak i pewne błędy, do których ma prawo. Ważne tylko, żeby nie popełniał tych katastrofalnych, by nic mu się nie stało. Czuwamy nad tym, aby wszystko skończyło się bezpiecznie. A to, czy będzie bliższe czy dalsze miejsce, jest mniej istotne.

- Widzi pan w synu chęć, żeby się jeszcze rozwijać i skakać jeszcze lepiej?
- W tej chwili normy są już tak wyśrubowane, że trudno stawiać jeszcze bardziej wygórowane oczekiwania. Teraz żeby wygrać zawody, to już trzeba niemal perfekcji. Nie chodzi o to, żeby lecieć jeszcze dalej, tylko o to, by skakać pewnie, dobrze i ładnie. Wydaje mi się, że to się Kamilowi udaje. Oczywiście niuanse mają znaczenie, warunki są zmienne, czasem to one dyktują scenariusz. Od 25 lat, kiedy obserwuję te zmagania, nie tylko z udziałem naszego syna, ale i pozostałych polskich skoczków, bo przecież wszystkich znamy, oswoiliśmy się z taką sytuacją, Jednak ciągle jest niepokój, że coś złego może się zdarzyć. Dlatego skoczkom życzymy przede wszystkim bezpiecznych lotów.

- Wracając do plebiscytu 10 Asów Małopolski, Kamil Stoch był 2., za Dawidem Kubackim. Czyli w naszym regionie rządzą skoczkowie.
- To trochę prawo popularności. Ta dyscyplina jest teraz znakomicie rozpropagowana, oczywiście dzięki sukcesom, także tym wcześniejszym. Nasze współczesne Ikary latają pięknie i wysoko, życzmy im, aby nie zabrakło im motywacji i radości, z tego co robią. Dobrze, aby byli następcy, bo skoro skoki są tak popularne i widowiskowe, to szkoda, żebyśmy to utracili nagle i niepotrzebnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 10 Asów Małopolski. Bronisław Stoch, ojciec Kamila: Syn nauczył się dojrzale znosić porażki - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski