Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 Asów Małopolski. W Krakowie nabrałam energii na nowy sezon

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Maria Springwald (AZS AWF Kraków) w kolekcji ma m.in. brąz z Rio
Maria Springwald (AZS AWF Kraków) w kolekcji ma m.in. brąz z Rio Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. Wioślarka MARIA SPRINGWALD w plebiscycie 10 Asów Małopolski była druga.

- Do presji związanej ze startem w zawodach najwyższej nawet rangi Pani już pewnie jest przyzwyczajona. A czy podczas oczekiwania na wyniki naszego plebiscytu nerwy były?

- Nie stresowałem się teraz jakoś specjalnie. Nawet, o dziwo, nie denerwowałam się, gdy musiałam wyjść na scenę i odpowiadać na pytania. Cieszę się, że wioślarstwo jest coraz popularniejsze. Staram się je promować, jak tylko się da.

- W plebiscycie 10 Asów Małopolski zajęła Pani drugie miejsce. Spodziewała się Pani aż tak wysokiej lokaty? Głosowali kibice i Czytelnicy „Dziennika Polskiego”, a nie ma co ukrywać, że wioślarstwo nie jest najpopularniejszą dyscypliną w naszym regionie.

- Powiem szczerze, że jestem bardzo zadowolona z tego wyniku, jednak bardziej mnie cieszy to, że moja trenerka Iwona Wójcik-Pietruszka wygrała w głosowaniu na Trenera Roku. Ja w tamtym roku też byłam wśród kandydatów, ale nie znalazłam się w czołowej dziesiątce. Teraz jest drugie miejsce, więc jest duży skok do przodu. O wioślarstwie coraz więcej osób słyszało w Krakowie, także dzięki temu plebiscytowi.

- Plebiscyt wygrał Rafał Majka, także brązowy medalista olimpijski z Rio. Śledzi Pani wydarzenia kolarskie?

- Lubię jeździć na rowerze, ale raczej się tą dyscypliną nie interesuję. Wiem jednak, że to trudny sport. Zdaję sobie sprawę, że na jego medal pracowała cała polska drużyna, wszyscy z niej powinni go dostać, lecz tak się nie stało. Nie jest to sprawiedliwe. My płyniemy we cztery, każda zrobiła tyle samo i wszystkie mamy medal. Skoro jednak w kolarstwie są takie zasady, to nie ma co dyskutować.

- Ile Pani głosów na siebie oddała?

- Żadnego. Wysłałam chyba dwa SMS-y na moją trenerkę. To nie tak, że nabijałam na siebie głosy, bo to nie o to w tym przecież chodzi.

- Najwyraźniej mnóstwo kibiców dostrzegło wartość sukcesu, jakim było zdobycie z koleżankami z czwórki brązowego medalu olimpijskiego.

- Cieszę się, że zostałam doceniona przez kibiców, także przez klub i Kraków. Jeśli chodzi o wioślarstwo, to wszystko u nas idzie do przodu. Oczywiście to nie koniec pracy, nadal trenujemy, w styczniu jadę na obóz.

- Nadal będzie Pani wiosłować w czwórce w tym samym składzie? Już wcześniej były przymiarki i sprawdzanie innych zawodniczek w tej osadzie.

- Nie mam pojęcia, co będzie, bo zmienił się trener kadry. Marcin Witkowski dostał propozycję z reprezentacji Niemiec i z niej skorzystał. Naszym szkoleniowcem jest teraz Jakub Urban, jeszcze z nim w zasadzie nie rozmawiałyśmy. Nie wiemy, co kto będzie pływał, ani jakie są szanse na miejsce w osadzie. Trudno powiedzieć, jakie będą cele. Wszystko okaże się w styczniu. Grupa kobiet ma być coraz większa. Myślę, że będzie dobrze, poradzimy sobie. Na razie cała nasza czwórka normalnie trenuje.

- Patrząc na to, co działo się w Pani życiu na początku roku i na to, co było w ostatnich tygodniach, już po sukcesie na igrzyskach w Rio de Janeiro, to chyba dużo się zmieniło.

- Zgadza się. Przede wszystkie drugie pół roku spędziłam w zasadzie w domu. Dawno już tak nie było, bo zawsze w listopadzie wyjeżdżaliśmy na obozy. Ten czas był mi potrzebny na odpoczynek i trochę na nadrobienie zaległości towarzyskich. Teraz będę mogła z większą energią jeździć na obozy kadry.

- Nie wspomniała Pani o tym, że zmiana była jeszcze taka, iż trzeba było przyzwyczaić się do obowiązków „celebrytki”. Spotkań z młodzieżą miała Pani bardzo dużo...

- Tak, teraz mam też takie przyjemności. Dzieciom nigdy nie odmawiam spotkań, to bardzo miłe. Wprawdzie starsze dzieci to cieszyły się głównie dlatego, że przez takie spotkania lekcje im przepadną, ale najmłodsze mają radość, że ktoś do nich przyszedł, kogoś nowego mogą poznać. Dostałam mnóstwo laurek gratulacyjnych, z życzeniami, wierszykami. Na ostatnim spotkaniu w szkole otrzymałam ich chyba osiem, dzieci zrobiły bombkę oblepioną kaszą, przewiązaną wstążką. W innej szkole były billboardy, konkurs plastyczny na spotkanie ze mną. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak w niektórych szkołach się starają, żeby przyjąć mnie jak najlepiej i zachęcić dzieci do jakiejkolwiek aktywności. Oczywiście najlepiej sportowej.

Rozmawiał Artur Bogacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski