Sąd Okręgowy w Nowym Sączu przyznał Marii Filip, wdowie po zmarłym w 2008 r. Tadeuszu Filipie, zadośćuczynienie za krzywdę w wysokości 100 tys. zł oraz 350 zł miesięcznie dożywotniej renty po mężu. Kobieta domagała się pół miliona i 1000 zł renty.
Cywilna sprawa sądowa jest pokłosiem błędu, jakiego dopuścili się dwaj lekarze sądeckiego szpitala. Sześć lat temu usunęli cierpiącemu na raka mężczyźnie zdrową nerkę zamiast chorej z guzem nowotworowym. Gdy na sali operacyjnej zorientowano się, że zamiast lewej wycięto mu prawą nerkę, poszerzony skład medyków przystąpił do wszczepienia zdrowego organu. W konsekwencji drugiego zabiegu, odstąpiono od usunięcia nerki rakowej.
Uszkodzona zdrowa nerka nie działała już prawidłowo. Pacjent został poddany dializom najpierw w Nowym Sączu, a później w Krakowie. Tam usunięto mu nerkę z guzem. Pan Tadeusz przeszedł zawał serca, był jeszcze dwukrotnie operowany i w efekcie powikłań zmarł.
Pomyłkę lekarzy zgłosił do prokuratury dyrektor sądeckiego szpitala Artur Puszko, oznajmiając wtedy, że nie zwykł takich spraw zamiatać pod dywan. Obu medykom wytoczono proces karny, oskarżając ich o nieumyślne narażenie chorego na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i wywołanie ciężkiej, nieuleczalnej choroby. Sąd Rejonowy w Nowym Sączu, bazując na ekspertyzie medycznej sporządzonej we Wrocławiu, uznał ich winę, warunkowo umarzając karę na rok i zasądzając po 1500 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Penitencjarnej.
- Po śmierci męża znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji życiowej i materialnej - przypomina Maria Filip. - Od początku nie miałam wątpliwości, że nasilenie choroby nowotworowej męża, zawał serca i śmierć w sierpniu 2008 roku miały swój początek w sądeckim szpitalu i były spowodowane tym, co zrobili sądeccy lekarze.
Na sali sądowej szpital wystąpił wspólnie z PZU, swoim ubezpieczycielem. Jego przedstawiciele przyznali, że doszło do nieprawidłowości w procedurze operacyjnej spowodowanych splotem różnych okoliczności, między innymi brakiem na sali zdjęć rentgenowskich przegrywanych w tym czasie na płytę CD. Pełnomocnik wdowy mecenas Marcin Zdrzałka podkreśla, że podstawą dochodzenia odszkodowania i renty dla jego klientki było uznanie winy lekarzy w procesie karnym.
- Sprawa cywilna była wniesiona do sądu na przełomie 2009 i 2010 roku. Została jednak zawieszona do czasu rozstrzygnięcia procesu karnego - wyjaśnia mecenas Zdrzałka. - Wyrok jest nieprawomocny i rozważymy, czy będziemy się od niego odwoływać. Moje działanie uzależnione będzie od tego, co postanowi pani Maria.
- Cieszę się z tego, że proces tak się kończy, choć nie zrekompensuje to utraty męża. Dawno chciałam iść ze szpitalem na ugodę, ale nie widziałam dobrej woli po drugiej stronie - mówiła po ogłoszeniu wyroku Maria Filip.
Szpital Specjalistyczny im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu po zdarzeniu odmówił wdowie wypłaty odszkodowania, tłumacząc, że nie ponosi odpowiedzialności za śmierć pacjenta, która nastąpiła kilka miesięcy później, już w szpitalu im. Rydygiera w Krakowie.
- Do czasu otrzymania wyroku i jego uzasadnienia na piśmie wstrzymujemy się z komentarzem w tej sprawie - powiedziała rzeczniczka szpitala Agnieszka Zelek.
Opinia
Poszkodowani się boją, a sądy są zbyt łagodne
Adam Sandauer, wieloletni prezes Stowarzyszenia Pacjentów "Primum non nocere"
* Z mojego kilkunastoletniego doświadczenia na stanowisku prezesa oraz ze statystyk, które śledziłem już kilka lat temu, wynika, że średnio w Polsce notuje się 20-30 tys. przypadków różnego rodzaju nieszczęśliwych skutków terapii medycznej, zawinionych bądź niezawinionych przez osoby prowadzące leczenie pacjentów.
Około 4 proc. hospitalizacji jest wtórnym wynikiem błędów popełnionych w czasie leczenia chorych. Rocznie do sądów trafia do półtora tysiąca pozwów, z których 20 proc. kończ y się pomyślnie dla skarżących. Spraw sądowych byłoby więcej, ale sądy w kwestii karania lekarzy są łagodne. Z tego wynika obawa poszkodowanych, że gdy przegrają, będą musieli płacić ogromne koszty ekspertyz medycznych, a także adwokatów reprezentujących placówki lecznicze.
Moim zdaniem odszkodowanie przyznane wdowie za utratę męża jest niskie. Wystarczy porównać te 100 tys. zł z wielokrotnie wyższymi odszkodowaniami przyznawanymi rodzinom ofiar katastrof lotniczych. Renta 350 zł miesięcznie jest według mnie również żenująco niska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?