Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

14.10 z Londynu

Redakcja
Wczorajszy powrót do Krakowa najlepszej juniorki Wimbledonu Agnieszki Radwańskiej, jej młodszej siostry Urszuli oraz rodziców utalentowanych tenisistek - Marty Katarzyny i Roberta Piotra ściągnął na lotnisko w Balicach dziennikarzy, fotoreporterów i ekipy telewizyjne.

   Gdy o 14.10 wylądował samolot British Airways z Londynu, tłoczniej zrobiło się przy wyjściu dla pasażerów. Upłynęło kilkadziesiąt minut zanim bohaterka w towarzystwie rodziny ukazała się oczekującym. Spokojnie mówiła o swoich ostatnich wyczynach tenisowych, spełniała każdą prośbę fotografujących. W pewnej chwili wyciągnęła z torby sportowej replikę pucharu za zwycięstwo w Wimbledonie. Ogromne zdziwienie wywołały niewielkie rozmiary trofeum.
   Agnieszka udzieliła "Dziennikowi Polskiemu" dość obszernego wywiadu, opowiadając o zmaganiach na słynnej trawie. Rozmawialiśmy też z jej siostrą Urszulą, której wimbledońskie dokonania poszły na dalszy plan wobec sukcesu Agnieszki, a też zasługują na uwagę, bo przecież do turnieju głównego w grze pojedynczej dostała się poprzez eliminacje, a w pierwszej rundzie dość pechowo odpadła, przegrywając z Rumunką Ralucą Olaru (nr 8) 6-3, 3-6, 4-6. W trzecim secie Ula prowadziła już 4-0! Natomiast w deblu - razem z Agnieszką - wygrały najpierw z Rosjankami Jekatieriną Kosminską i Ałłą Kudriawcewą 6-4, 2-6, 6-1, by w walce o ćwierćfinał ulec rozstawionym z nr. 1, późniejszym triumfatorkom Wiktorii Azarence i Węgierce Agnes Szavay 6-4, 1-6, 0-6.
- Jak przyjęłaś ten na pewno wielki sukces siostry? - zapytaliśmy Urszulę.
   - Bardzo się cieszę razem z nią. Cały czas trzymałam za nią kciuki. Siedziałam na trybunach i kibicowałam. Mam nadzieję, że za rok uda mi się pójść w jej ślady.
- Dlaczego nie wykorzystałaś szansy w pojedynku z Olaru?
   - Zdekoncentrowałam się, a poza tym rywalka zaczęła lepiej grać.
   Wrażeniami z turnieju podzielili się również rodzice młodych tenisistek.
   - Starałem się nie oglądać meczów Agnieszki - przyznał Robert Piotr. - Najczęściej krążyłem z boku kortu, sprawdzałem tylko wynik. Za to żona obserwowała wszystkie pojedynki Agnieszki bezpośrednio. Najważniejsze jest to, że Agnieszka grała bardzo dobrze. Straciła zaledwie jednego seta w całym turnieju. Czasami czuję się jak ojciec Williams, a czasami jak ojciec Goriot. Różnie to bywa. Czasami jak Hamlet, bo się ma dylemat, w którą stronę pójść, czasami jak Otello, jak się patrzy na moją żonę. Sportowa przygoda córek trwa już jedenaście lat. I wreszcie, tak naprawdę, coś dobrego się stało. Isia i Ula są już wprowadzone w świat__zawodowego tenisa, ale cały czas uczą się jeszcze tej gry. Trzeba mieć pokorę, bo konkurencja w tenisie jest niesamowita, ale mogę powiedzieć, że podczas turniejów zachowują się już jak profesjonalistki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski