Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

15 lat bezkarności krakowskiego naciągacza. Nikt go nie nęka, więc lista „dłużników” stale się wydłuża

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
499 zł plus VAT - tyle kosztuje wpis do prymitywnego katalogu Grupy CBOP. Informacja o tym ukryta jest pośrodku opasłego regulaminu...
499 zł plus VAT - tyle kosztuje wpis do prymitywnego katalogu Grupy CBOP. Informacja o tym ukryta jest pośrodku opasłego regulaminu... Fot Pawel Lacheta/Polska Press
Adrian Flak windykował już kiedyś biedne emerytki z całej Polsce. Teraz tumani i przestrasza drobnych przedsiębiorców. Grożąc przy tym wpisaniem do rejestrów dłużników, których nazwami i logo posługuje się całkiem bezprawnie. I tak od lat. Można? W Polsce – można.

Należąca do niejakiego Adriana Flaka wirtualna firma o buńczucznej nazwie „Grupa CBOP Centrum Badań Opinii Publicznej” (podobieństwo do znanych firm badawczych - CBOS i OBOP - zapewne nieprzypadkowe) od lat zasypuje przedsiębiorców w całej Polsce uniżonymi prośbami o zapisanie się do prymitywnego internetowego katalogu, a potem żąda od każdego 499 zł plus VAT, grożąc windykacją. Opornych pozywa, część przerażonych nieszczęśników płaci. Flak ma się świetnie.

- Po co harować, po co prowadzić uczciwy biznes, skoro można, jak ten cwaniak, leżeć, śmiać się i przez długie lata naciągać kolejnych uczciwych ludzi. Kasa z nieba leci! Czemu państwo na to pozwala? – oburza się Robert Iskandar, który po 20 latach orki w reklamie przeniósł się z Warszawy na południe Polski, by prowadzić wraz z kolegą spokojną manufakturę witraży.

Niemal natychmiast otrzymał mejl z prośbą o zapisanie się do katalogu eReklamaFirm.pl, bez jakiejkolwiek informacji, iż usługa jest płatna. Kliknął i wpisał dane swojej firmy. Niedługo potem dostał od Grupy CBOP fakturę z groźbą, że jeśli nie zapłaci, zostanie wpisany do rejestru dłużników BIG InfoMonitor.

- BIG InfoMonitor nie miał i nie ma podpisanej umowy z Grupą CBOP, więc posługuje się ona naszym logo bezprawnie – informuje Diana Borowiecka z BIG InfoMonitor.

Zasypywani groźnymi „Przedsądowymi wezwaniami do zapłaty” przedsiębiorcy nie wiedzą tego jednak. Wielu przez to nie śpi po nocach. Liczni – płacą naciągaczowi. Co na to policja i prokuratura? Zdruzgotane ofiary Flaka słyszą od lat, że trudno się w jego działalności dopatrzyć „znamion czynu zabronionego”.

„Będziemy niezmiernie wdzięczni”, jeśli dasz się zrobić w balona

„Dzień dobry, tworzymy przegląd aktywnych firm. Chciałbym Państwa zaprosić do dodania krótkiej informacji o swojej firmie do naszego spisu. Można to uczynić na stronie internetowej pod adresem [tu odnośnik do zakładki „dodajfirme”]. Za przekazane informacje będziemy niezmiernie wdzięczni” – mejl takiej treści dostają od lat przedsiębiorcy w całej Polsce. Zwłaszcza ci, którzy właśnie zarejestrowali działalność.

W internecie działa wiele bezpłatnych spisów firm. Są prymitywne, nudne i nic przedsiębiorcom nie dają. Czołowe serwisy branżowe, prowadzone z rozmachem przez profesjonalistów, gotowe są reklamować firmy - za pieniądze. Zainteresowany przedsiębiorca jest wtedy, zgodnie z prawem, rzetelnie informowany, ile zapłaci i za co.

W mejlach rozsyłanych przez serwis eReklamaFirm.pl, prowadzony przez Grupę CBOP (zarejestrowaną w tzw. wirtualnym biurze w Warszawie), a podpisywanych przez anonimowego „Koordynatora projektu”, nie ma krzty informacji o opłatach. Dlatego przedsiębiorcy są przekonani, że wpisują się tam za darmo. W przekonaniu tym utwierdza ich fakt, że „serwis” okazuje się żenująco siermiężnym katalogiem, za którym nie kryje się faktycznie żadna pożyteczna usługa. Umieszczone w nim firmy nie pojawiają się wysoko w wynikach wyszukiwania w popularnych wyszukiwarkach, z Google na czele. A to przecież jedyny sens figurowania w spisie.

Gdzie jest haczyk? W megaregulaminie!

Po wpisaniu się do katalogu przedsiębiorca musi potwierdzić, że przeczytał i akceptuje regulamin. Zgodnie z owym regulaminem, aktywowanie usługi oznacza zawarcie umowy z CBOP, w ramach której każdy ma prawo przez siedem dni bezpłatnie testować usługę. Jeśli w tym czasie nie wypowie umowy, serwis robi się płatny: 499 zł plus VAT.

Próżno szukać informacji na ten temat w samym serwisie i słanej wcześniej korespondencji. Kryje się ona w paru wierszach pośrodku niezwykle rozbudowanego regulaminu, wzorowanego – jak się wydaje - na „działach” pioniera tego typu działalności, Krzysztofa H., zwanego „królem naciągaczy”. Kilka lat temu trafił on do aresztu pod zarzutem oszukania masy osób. Wśród ofiar jego „serwisów” byli m.in. kompozytor Piotr Rubik (10 tys. zł za „poradę prawną”) i prezenter Krzysztof Ibisz (500 zł za „konsultację”). Rozpracowujący H. śledczy twierdzą, że w przeszłości w sidła naciągacza wpadł niejaki… Adrian Flak. Być może właśnie to doświadczenie pchnęło go do stworzenia Grupy CBOP.

Zaczął 15 lat temu od sprzedawania materaców „uzdrawiających”. Najęci przez niego młodzi ludzie oferowali je seniorom pod pozorem… badań opinii na temat zdrowia wśród osób starszych. Próżno szukać wyników owych badań, natomiast po kilku latach Flak rozesłał do swych klientów i nieklientów w podeszłym wieku „przedsądowe” lub „przedprocesowe” wezwania do zapłaty, twierdząc, że nie uregulowali należności za dostarczony sprzęt. Emeryci dostawali od tego palpitacji serca (niektórzy trafili do szpitala z zawałem): zapewniali zgodnie, że zapłacili Grupie CBOP pełną należność w chwili odbioru towaru, ale mało kto trzyma latami dowód zapłaty. Więc niektórzy – straszeni „egzekucją”- płacili jeszcze raz.

Po seniorach – na żer przedsiębiorcy

Gdy opisaliśmy ten proceder, w efekcie czego sprawą zainteresował się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (lokalni rzecznicy konsumenta zaczęli pomagać „dłużnikom” naciągacza), Flak – nie odpuszczając seniorom – rozszerzył „model biznesowy” o przedsiębiorców. Zaczął prosić ich o wpisy do swych prymitywnych „katalogów”. Tych, którzy spełnią jego prośbę, od co najmniej pięciu lat obciąża opłatami za nic nie wartą „usługę”. Opornym grozi wpisaniem do popularnych rejestrów dłużników. Prawem kaduka!

Trzy lata temu na fakturach i wezwaniach do zapłaty posługiwał się m.in. logo Krajowego Rejestru Długów (KRD BIG SA). Spytaliśmy o to KRD.

- Firma CBOP bezprawnie posługuje się naszą pieczęcią na fakturach, chcąc w ten sposób uwiarygodnić swoje działanie – odpowiedziała oburzona rzeczniczka Rejestru, Karolina Gazda Wojszwiłło. Prawnicy KRD wysłali do Flaka ostrzeżenie. Wtedy ten zaczął się posługiwać… logo innego rejestru – BIG InfoMonitor.

- Grupa CBOP posługuje się bezprawnie naszym logo! – mówi nam zdumiona bezczelnością naciągacza Diana Borowiecka z BIG InfoMonitor.

Aby zrobić jeszcze większe wrażenie na ofiarach, do groźnie brzmiących wezwań do zapłaty Flak dołącza kserokopie wyroków sądów z całej Polski, nakazujących nieszczęsnym klientom Grupy CBOP zapłacenie 499 zł plus VAT z wysokimi odsetkami. Część opatrzono klauzulą wykonalności.

Ofiary naciągacza nie wiedzą, że postępowanie nakazowe ma tryb uproszony: sąd nie bada w nim racji i nie waży argumentów stron, a jedynie opiera się na dokumentach dostarczonych przez domniemanego wierzyciela. Jeśli ten twierdzi, że wykonał – zgodnie z zawartą umową – usługę, za którą nie otrzymał zapłaty, sąd niejako z automatu wydaje nakaz. Od tegoż nakazu rzekomi „dłużnicy” mogą (a nawet powinni) wnieść sprzeciw, by następnie przedstawić swe racje w normalnym postepowaniu sądowym.

Świadomość i wiedza prawna przedsiębiorców jest jednak mizerna, niewielu umie się samodzielnie bronić, większość czuje się bezradna wobec „mądrze i prawniczo” brzmiących pism twórcy Grupy CBOP, który zjadł zęby na tym „biznesie”. A adwokaci i radcy prawni żądają za poprowadzenie sprawy kwot przewyższających znacznie „dług” wobec Flaka. Wszystko to działa na korzyść spryciarza.

– Mój znajomy nie spał przez pisma od „Sekcji Windykacyjnej Grupy CBOP” przez pięć nocy z rzędu. Gryzł się, że jeśli ta „Sekcja” wpisze go do rejestru dłużników, to bank nie udzieli mu kredytu obrotowego. I w końcu, dla świętego spokoju, zapłacił naciągaczowi. Ile osób tak robi? – zastanawia się Robert Iskandar.

„Sekcja windykacji”, podobnie jak „Biuro Obsługi Klienta” i „Koordynator projektu” zajmują formalnie jakieś 15 centymetrów kwadratowych w wirtualnym biurze przy Mazowieckiej 11 lokal 49 w Warszawie. „Biuro” takie – czyli w praktyce bardzo efektowny adres - można wynająć już za 45 zł miesięcznie. Ale mało który przedsiębiorca, przygnieciony „Wezwaniem do zapłaty”, podpisanym przez „Koordynatora” i opatrzonym logo dwóch znanych rejestrów długów oraz paragrafami i cytatami z Bardzo Ważnych Ustaw, myśli trzeźwo, bez emocji.

Robert Iskandar, przez dwie dekady spec od reklamy, ostatnio spec od witraży, prześwietlił Flaka i zamierza z nim walczyć – dla zasady. Nawet, gdyby miało go to kosztować więcej niż owe 499 zł + VAT.

- Szkoda, że nie bardzo mogę tu liczyć na wsparcie mojego państwa – mówi przedsiębiorca.

Dotychczasowe postępowania prokuratury w sprawie Grupy CBOP kończyły się „brakiem stwierdzenia znamion czynu zabronionego”.

Co ustaliliśmy przed laty

Skrót CBOP brzmi efektownie i znajomo, bo jest skrzyżowaniem nazw popularnych firm badawczych – CBOS i OBOP. CBOP też chwali się „badaniami opinii”, próżno jednak szukać jakichkolwiek ich wyników czy opracowań. W rzeczywistości chodzi bowiem o jednoosobową firemkę założoną kilkanaście lat temu przez bardzo młodego wówczas Adriana Flaka.

– Adresy CBOP zmieniają się częściej niż pogoda w marcu, ale zawsze są to adresy zagadkowe lub wirtualne. Sam „prezes” urzęduje chyba w Krakowie, gdzie przez laty działał rzekomy oddział - „Sekcja Windykacji Należności Grupy CBOP – mówi pan Andrzej, który przez kilka miesięcy tropił Flaka w ślad za tekstami „Dziennika Polskiego”.

Pod koniec 2011 roku, w tekście „Tajemnicza firma żąda podwójnej zapłaty”, opisaliśmy jak „Prezes” CBOP Adrian Flak przyprawia o palpitację serca starsze osoby z różnych zakątków Polski rozsyłając do nich „przedsądowe” lub „przedprocesowe” wezwania do zapłaty za zakupione przed laty produkty. Emeryci twierdzili zgodnie, że zapłacili za towar w chwili odbioru. Mimo to niektórzy – straszeni przez Flaka sądem, prokuraturą i „przymusową egzekucją” - płacili jeszcze raz. Dopiero po naszych publikacjach, z pomocą lokalnych rzeczników praw konsumenta, zaczęli odprawiać Flaka z kwitkiem.

Wtedy „biznesmen” wymyślił nowe źródło dochodu: katalogi. Pierwszy był bodaj „Katalog-firm2013”. W regulaminie można było wyczytać, że serwis należy do Grupy CBOP z siedzibą w Olsztynie przy ul. Wyzwolenia 7. Z kolei w regulaminie kolejnej „usługi” Flaka – katalogfim2014.pl – widniało, że administratorem jest Grupa CBOP z siedzibą w Warszawie ul. Żelazna 67 lok. 13. W przypadku kolejnego serwisu administratorem była Grupa CBOP z siedzibą w Warszawie przy. Al. Jana Pawła 115 lok. 2, nad kinem Femina.

Pod ostatnim adresem działał wcześniej m.in. oszust podszywający się pod… Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, który wzywał rolników w całej Polsce (m.in. w Wolbromiu) do „zapłaty za wniosek o uzyskanie dopłat bezpośrednich”; tamże „działała” też agencja int-Work, oferująca świetnie płatną wirtualną pracę, a w rzeczywistości żyjąca z egzekucji kar od nieszczęśników, którzy się tej „pracy” podjęli.

Wcześniej CBOP miał jeszcze różne adresy m.in. w Skierniewicach, Świdnicy i Krakowie. Przeważnie wirtualne: za parędziesiąt złotych każdy może sobie wynająć takie „biuro” w dobrze położonych biurowcach. Za skromną dopłatą sekretarka przekierowuje wszystkie telefony na komórkę „Prezesa”, a korespondencję przesyła na jego prawdziwy adres.

Ale to nie wszystko. Przynajmniej w jednym wypadku odkryliśmy, że właściciel budynku i główny najemca… nie wiedzieli, że mają u siebie zarejestrowaną Grupę CBOP. Dziennikarka naszej grupy medialnej z Dolnego Śląska udała się na podawany przez Flaka adres w Świdnicy. „Prezes” rozmawiał wtedy z reporterem „Dziennika Polskiego” twierdząc, że przebywa akurat pod owym adresem. Dziennikarka faktycznie tam była – i nie miała przyjemności spotkać pana Adriana. Co więcej – użytkownik obiektu (restaurator) oświadczył z cała mocą, że według jego wiedzy „na obiekcie nie przebywa, ani nigdy nie pojawił się żaden pan Flak, ani jego CBOP”.

„Model biznesowy”

Naciągnięci na wpis do „katalogu” Flaka przedsiębiorcy uważają, że cały ów „biznes” ma jeden cel: wprowadzić w błąd i złupić jak najwięcej osób. – Jego pseudokatalogi nie zawierają informacji handlowej, mówiącej wyraźnie, że serwis jest płatny. Umieszczenia takiej informacji wymaga ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Poza tym oświadczenie woli przedsiębiorcy o zawarciu umowy jest uzyskiwane podstępem, co stanowi złamanie kodeksu cywilnego – wylicza Andrzej, który nie zamierza Flakowi płacić ani grosza i to samo radzi innym. Liczy, że „organy ścigania zajmą się w końcu tym szkodliwym pseudobiznesmenem”.

Nękani przez różnej maści naciągaczy uczciwi przedsiębiorcy figurujący w bliźniaczych katalogach biją na alarm. Radca prawny Michał Janowski z sopockiej kancelarii Kwantum od lat ostrzega na swym blogu przed wirtualnymi usługodawcami balansującymi na granicy prawa. „Ich model biznesowy opiera się na sprzedaży usług w ukryty sposób, niczego nieświadomym klientom” – opisuje. To już w Polsce plaga.

Na naszych łamach pisaliśmy m.in. o firmie ORF Ogólnopolski Rejestr Firm z Koszalina, która używała identycznej nazwy, jak popularny serwis internetowy prowadzony od wielu lat przez szanowanego przedsiębiorcę w Dębicy. Naciągacz wyłudził lub próbował wyłudzić od firm po 3 tys. zł. Prokuratura latami badała sprawę, a kolejni przedsiębiorcy – masowo – otrzymywali „faktury” od cwaniaka.

Przez lata grasował Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców z Warszawy - kasował po 115 zł. Elektroniczny System Informacji Oświatowej (E-SIO) z Krakowa nakłaniał do opłat dyrektorów szkół. Rzekomy „wydawca” Monitora Sądowego KRS wydębił po 200 zł od 2 tysięcy firm! Z kolei Krajowy Rejestr Informacji o Przedsiębiorcach (KRIoP) z Suwałk żądał od firm po 110 zł. Gdy po doniesieniu głównego inspektora informacji finansowej policjanci zajrzeli na konto cwaniaka, było tam już 300 tys. zł, a po kolejnych trzech dniach - 900 tys.! Wszystko z wpłat od przedsiębiorców pewnych, że płacą za prawdziwą usługę!

Śp. Kazimierz Czekaj, założyciel Jurajskiej Izby Gospodarczej i współtwórca Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych, apelował do organów ścigania, by ukróciły szkodliwy proceder. Mówił tak:

- Kiedy jako piekarz dostaję po raz enty „fakturę” od ewidentnego oszusta, kiedy w kółko dostają je moi koledzy i znajomi, zastanawiam się: gdzie jest państwo? Przecież facet jest znany, policja ma jego nazwisko, adres, konto. I co? Trefne rejestry, udając urzędowe zbiory danych o firmach czy instytucjach, nękają przedsiębiorców z całego kraju, żądając opłat za swoje pseudousługi. Zatruwają życie nie tylko nam, przedsiębiorcom, ale i niszczą zaufanie do państwa. Mnie się wydaje logiczne, że tym szybciej i energiczniej państwo powinno zareagować, a nie uganiać się za pijanymi rowerzystami w celu poprawienia sobie weekendowych statystyk wykrywalności przestępstw.

Kazimierz Czekaj nie żyje od ponad dwóch lat. Naciągacze mają się świetnie.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

WIDEO: Poważny program

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski