MKTG SR - pasek na kartach artykułów

19 IX 1964 r., Kraków, mieszkanie przy ul. XXXXX

Ciąg dalszy w poniedziałek
Trener wkroczył do salonu, niosąc tacę, na której pobrzękiwały dwie szklanki z herbatą i posrebrzana cukiernica. Spojrzał z uśmiechem na stojącego przy komodzie Karola, który właśnie odłożył zdjęcie na miejsce i wyglądał teraz na nieco speszonego.

Marta Szreder: LOLO (odc. 20)

- Śmiało, oglądaj jak ci się podobają! Po to je trzymam, żeby się móc od czasu do czasu pochwalić - powiedział trener żartobliwie, po czym odstawił tacę na stół i podszedł do komody.

- Jeśli cię to interesuje, to mam ich więcej, poczekaj - dodał, wyjmując z szuflady album i z dumą kładąc go na stole.

Karol usiadł i spojrzał na okładkę ciężkiego, opasłego albumu, na której widniała naklejka, z ręcznie wykonanym napisem: "Mistrzostwa Juniorów KBKS 1946-63".

Zaczął powoli i ostrożnie przerzucać kolejne strony, podczas gdy trener przez cały czas zerkał mu przez ramię.

W albumie były zdjęcia zarówno bardzo stare i wyblakłe, jak te zrobione całkiem niedawno, przy czym wszystkie były starannie podpisane i uporządkowane chronologicznie.

Fotografie uwieczniały zawodników w różnym wieku, zwykłych chłopaków, starszych i młodszych, roześmianych i poważnych. Niektórzy z nich zostali uchwyceni przypadkowo, w trakcie strzelania do tarcz lub przeładowywania broni, inni zaś pozowali z powagą, dumnie prężąc się na podiach.

Karol przyglądał się im z tak dużym zainteresowaniem, że zdążył już nawet zapomnieć o telewizorze, nowiutkiej Tesli, którą przecież tak bardzo chciał zobaczyć.

- Za moich czasów to nie mieliśmy takich możliwości, jak wy młodzi teraz. Ciężkie czasy były... - opowiadał tymczasem Trener, ale Karol nie za bardzo go słuchał.

Przerzucił kolejną stronę i zobaczył zdjęcie trenera, nieco starszego niż na tym wycinku z gazety, który widział wcześniej, za to z medalem na piersi i otoczonego wianuszkiem młodych dziewcząt.

- Jakie to uczucie być zwycięzcą? - wyrwało mu się nagle, zanim zdążył ugryźć się w język.

Trener popatrzył na niego zaskoczony, a po chwili roześmiał się.

- Bardzo miłe - rzekł po chwili zastanowienia.

- Zresztą, być może za jakiś czas sam się o tym przekonasz - dodał, a Karol podniósł na niego wzrok.

- Jak to? - zapytał, czując w sercu nową, nagle rosnącą nadzieję.

- Idzie ci coraz lepiej, tak sobie myślałem, czy by cię nie wystawić w eliminacjach wojewódzkich. Malinowski coś się ostatnio opuścił w wynikach, spóźnia się na treningi... No, ale nie ciesz się jeszcze, to wymaga dużo czasu i ciężkiej pracy. Ale jak się będziesz dalej tak przykładać, jak teraz, to kto wie - powiedział trener z powagą, a Karol słysząc to, aż poczerwieniał z radości.

Już chciał podziękować, ale nie zdążył, bo w tym momencie z przedpokoju dobiegł odgłos klucza przekręcanego w zamku, a zaraz po nim głośnie trzaśnięcie drzwi wejściowych. Po chwili do salonu wszedł młody chłopak, na oko około piętnastoletni, ubrany w elegancki, ale jakby nieco przyciasny płaszcz i kaszmirowy szalik.

Karol rozpoznał w nim chłopaka ze zdjęcia rodzinnego, które widział wcześniej na komodzie i od razu domyślił się, że musi to być syn trenera. Chłopak przeszedł przez salon, nie odzywając się ani słowem. W przelocie przeszył Karola jednym, krótkim spojrzeniem, rzuconym spod grzywki, która była jeszcze dłuższa niż na zdjęciu i niemal zupełnie zasłaniała mu oczy.
- Marcel, gdzie twoje maniery, mamy gościa, przywitałbyś się! - zawołał za nim trener, ale chłopak zniknął już w głębi mieszkania, gdzie kolejne drzwi zamknęły się z hukiem, a po chwili rozległ się hałaśliwy jazz, puszczony z płyty.

- Skaranie boskie z tym dzieckiem! Nie wiem naprawdę, w kogo on się wdał! - powiedział trener z rozdrażnieniem.

- No, dosyć już tego oglądania - zwrócił się do Karola, zamykając album.

- Dziękuję Karolu za pomoc, czas już na ciebie, pewnie rodzice się martwią, ale... - przerwał, szukając czegoś w kieszeniach marynarki, podczas gdy Karol szybko dopijał herbatę, która już dawno zdążyła wystygnąć.

- Mam tu coś dla ciebie, bo dobry z ciebie chłopak, nie to co ten mój Marcel - powiedział trener uśmiechając się smutno i wręczył mu dwa świstki papieru.

Karol spojrzał na prezent i z radością stwierdził, że były to dwa bilety na pierwszy pokaz filmu "Prawo i pięść".

(Ciąg dalszy w poniedziałek)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski