MKTG SR - pasek na kartach artykułów

19 IX 1964 r., Kraków, mieszkanie w kamienicy przy ul Meiselsa

Redakcja
Karol otworzył szufladę swojego biurka i po dłuższej chwili gorączkowego przerzucania jej zawartości odnalazł w końcu to, czego szukał. Była to karteczka, na której Kalina zapisała mu swój adres, tamtego pamiętnego dnia, kiedy razem zbierali gruszki w sadzie. Kolano Karola zdążyło się od tego czasu już zupełnie zagoić, ale obietnica spotkania była przecież nadal aktualna.

Marta Szreder: LOLO (odc. 21)

Tego dnia, jak do tej pory, wszystko układało się gładko po jego myśli. Kiedy wrócił ze szkoły, okazało się, że matka jest na zebraniu, które pewnie potrwa do późna, a Julka poszła pobawić się z dziećmi sąsiadki. W domu był tylko ojciec, ale jak zwykle drzemał na kanapie, przykryty gazetą i zasłuchany w dźwięki przyciszonego radia. Dla Karola oznaczało to tyle, że uda mu się uniknąć kłopotliwych pytań o to, dokąd się wybiera i o której wróci.

Teraz uśmiechnął się do siebie, patrząc na drobne, trochę rozchwiane pismo Kaliny. Ulica, przy której mieszkała, znajdowała się po drugiej stronie Rynku, ale wystarczająco blisko, by móc dotrzeć tam w góra dwadzieścia minut. Dziewczyna powiedziała, żeby przyszedł po nią wieczorem, ale nie podała konkretnej godziny. Karol spojrzał na zegarek. Było dopiero wpół do czwartej, pomyślał więc, że ma trochę czasu, żeby postarać się wypaść jak najlepiej.

Nigdy wcześniej nie był na randce i mimo że był przyjemnie podekscytowany tą perspektywą, zaczął się trochę denerwować, zwłaszcza gdy przypomniał sobie, że Kalina, choć na to nie wyglądała, była już studentką i to w dodatku na uczelni artystycznej!

Popatrzył krytycznie na swoje ubranie. Nie, zdecydowanie to, w czym chodził na co dzień, nie nadawało się na tak wyjątkową okazję. Trzeba poszukać czegoś, w czym będzie prezentować się elegancko i dorośle. Otworzył szafę i zaczął przeglądać swoją garderobę, po czym z przykrością stwierdził, ze wybór jest niewielki. Jedyna wyjściowa marynarka, jaką dysponował, okazała się już o wiele za mała, a jej rękawy sięgały mu tuż za łokcie. Cisnął nią ze złością o podłogę. Przeglądnął resztę rzeczy, ostatecznie decydując się na biały, wełniany pulower, który Matka zrobiła mu na drutach przed ubiegłymi świętami. Wprawdzie nie podobał mu się wcale i nie nosił go zbyt często, ale dziś doszedł do wniosku, że wszystko będzie lepsze niż szkolny mundurek.

Nie myśląc już o tym więcej, poszedł do łazienki i rozebrał się. Popatrzył na swoje odbicie w lustrze. Zobaczył niebrzydkiego, trochę wychudzonego chłopaka o zbyt jasnej cerze i czarnych włosach. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad takimi kwestiami, jak to, czy jest przystojny lub czy może podobać się dziewczynom. Wyprostował się jak struna i przez jakiś czas, zmieniając co chwilę pozycje, obserwował swoje mięśnie, rysujące się pod niemal przeźroczystą skórą.

Gdy tak patrzył na siebie, zaczął odczuwać coraz silniejszy niepokój. Czy powinien kupić kwiaty? A może jakiś inny prezent? Tak jak robią na filmach? Gdzie w ogóle pójść? Do kawiarni? Do cukierni? A może wystarczy zwykły spacer? O czym z nią rozmawiać?

By przerwać tę męczącą gonitwę myśli, włożył głowę pod kran i puścił strumień zimnej wody. To go nieco uspokoiło.

Unosząc głowę znad umywalki, przybliżył twarz do lustra. Kusiło go, żeby się po raz pierwszy w życiu ogolić. Bądź co bądź, jakieś zaczątki zarostu się już pojawiły. Namydlił twarz, aż pokryła się białą pianą, po czym wziął do ręki brzytwę ojca i przyłożył ją do delikatnej skóry policzka. Skaleczył się lekko i syknął z bólu, a na pianie pojawiła się cieniutka stróżka krwi. Stał tak przez chwilę, przyglądając się, jak wolno spływała w dół, w kierunku szyi. W końcu otrząsnął się i postanowił wziąć się w garść.
Umył się i zaczesał włosy do góry, a na koniec spryskał się porządnie wodą kolońską.

- Tato, wychodzę! - zawołał z przedpokoju, szybko wkładając na siebie płaszcz, żeby ojciec nie zauważył czasem jego nietypowego stroju.

- Dobrze, dobrze - wymruczał ojciec w odpowiedzi.

- Idę uczyć się do kolegi - dodał jeszcze, na wszelki wypadek, chociaż nie było to wcale konieczne, bo ojciec drzemał w najlepsze.

Zapinając płaszcz, przypomniał sobie, że w wewnętrznej kieszeni nadal znajdował się nóż. Zawahał się, czy nie lepiej byłoby zawrócić i zostawić go w domu, ale po chwili przypomniał sobie, że matka ostatnio lubi szperać w jego rzeczach i chcąc uniknąć kolejnej awantury, ostatecznie postanowił zabrać go ze sobą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski