MKTG SR - pasek na kartach artykułów

19 IX 1964 r., Kraków, Technikum Energetyczne, ul Loretańska, stare warsztaty

Ciąg dalszy jutro
W końcu prawa ręka Karola, trzymająca nóż, zaczęła stopniowo zwalniać szalony pęd, aż zatrzymała się nad lewą. On sam też zamarł bez ruchu. Oddychał ciężko i głęboko.

Marta Szreder: LOLO (odc. 18)

Siedział tak jeszcze przez jakiś czas, z nisko opuszczoną głową, wpatrując się w swoją białą, rozpostartą na pokrytym czarnym lakierem blacie, dłoń. Nie wypuszczając noża, przetarł mokre od potu czoło.

Gdyby chłopak ze stoperem nadal tu był, musiałby bezspornie przyznać, że Karol właśnie uzyskał najlepszy wynik w historii tych spotkań, pobijając niepokonanego do tej pory Janusza o ponad dwie minuty. Ale, niestety, nie było żadnych świadków tego zwycięstwa, bo wszyscy chłopcy zdążyli już dawno ewakuować się tylnym wyjściem i teraz, kiedy Karol wreszcie podniósł głowę, zamiast olśnionych jego popisem twarzy kolegów, zobaczył tylko pusty warsztat.

Wciąż jeszcze oszołomiony, nie od razu zrozumiał, co się stało. Powoli odłożył prawą rękę na pokiereszowany stół i w końcu wypuścił z niej nóż, a ten z łoskotem upadł na kamienną podłogę. Schylił się, by go podnieść, i dopiero wtedy zauważył w drzwiach zarys kobiecej sylwetki. Po chwili rozpoznał w niej nauczycielkę biologii.

- Karol Kot... - powiedziała panna Szewczyk, przeciągając z sarkazmem samogłoski.

Była wyjątkowo ładną kobietą. Zawsze nieco onieśmielała Karola, a odkąd skarciła go przy całej klasie, zaczął odczuwać na jej widok strach. Zerwał się odruchowo z krzesła, kiedy oderwała się od framugi i ruszyła w jego stronę.

- Ależ siedź, nie wstawaj - powiedziała tonem, od którego poczuł przenikliwe zimno wzdłuż kręgosłupa. Chcąc ukryć nóż, schował rękę za plecami.

Panna Szewczyk podeszła bliżej i spojrzała mu prosto w twarz.

- Mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić, co tu robisz? - zapytała z uśmiechem, ale jej oczy były lodowate.

Karol patrzył na jej gładko zaczesane włosy, szpiczasty podbródek, wysokie kości policzkowe i nie mógł wydusić z siebie słowa.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że tu nie wolno wchodzić?

- Tak - wyjąkał.

- Zatem świadomie złamałeś regulamin szkoły, zgadza się?

Spuścił głowę. Było mu coraz zimniej i czuł, że zaczyna drżeć.

- A gdzie się podziali twoi kompani? Czyżby cię zostawili? - przechadzała się powoli w tę i z powrotem, stukając przy tym obcasami. Ten miarowy stukot przyprawiał Karola o ból głowy. Przypomniał mu podobny dźwięk, który słyszał tamtego dnia, kiedy zdarzyło mu się zasnąć w kościele. Odruchowo zacisnął mocniej dłoń na rękojeści.

- Pokażesz mi, co tam tak chowasz za sobą? - zapytała nagle, jakby czytając w jego myślach.

Karol po chwili wahania wyjął rękę zza pleców.

- Tak myślałam. Lepiej to odłóż, bo się jeszcze skaleczysz - powiedziała panna Szewczyk, patrząc ze spokojem na sztylet, który trzymał w dłoni.

- Następna szczeniacka moda, popisy z nożami! I to jeszcze na terenie szkoły! - rozzłościła się nagle.

- Zresztą, nie o ciebie mi tu chodzi. Możesz uniknąć konsekwencji, jeśli podasz mi nazwiska tych, którzy tu z tobą byli - zaproponowała nieco już łagodniej.
Karol milczał, z trudem połykając łzy upokorzenia, a panna Szewczyk zaśmiała się nieprzyjemnie.

- Myślisz, że oni by cię kryli? Zostawili cię na pastwę losu, nieprawdaż? - jej słowa sprawiały mu coraz większą przykrość.

Popatrzyła ze zniecierpliwieniem na zegarek, po czym położyła przed Karolem kartkę papieru i długopis.

- Ułatwię ci sprawę. Po prostu napisz tu nazwiska.

Karol utkwił wzrok w czystej, białej kartce, ale nawet nie drgnął. Nóż, który nadal trzymał w dłoni, mimo że nie zrobił na kobiecie żadnego wrażenia, uspakajał go.

- Taki jesteś lojalny? Dobrze, jeśli wolisz, możesz wziąć całą odpowiedzialność na siebie - powiedziała, niby to pojednawczym tonem, ale tak naprawdę szykowała argument, co do którego była pewna, że pozwoli jej osiągnąć zamierzony cel.

- Zadzwonię do twojej matki i zobaczymy, jak się jej spodoba to, co usłyszy...

- Nie! Pani profesor, proszę, tylko nie to! - zaprotestował gwałtownie Karol.

Panna Szewczyk znała jego matkę bardzo dobrze i właśnie dlatego dokładnie takiej reakcji się spodziewała.

- No, to jak będzie? - zapytała, podchodząc blisko i chwytając go delikatnie za prawy nadgarstek.

Stali tak kilka sekund, aż w końcu Karol skapitulował. Rozluźnił dłoń i wypuścił z niej nóż, a panna Szewczyk podała mu zamiast niego długopis. Z satysfakcją podsunęła mu kartkę pod nos. Po chwili zauważyła spadające na papier łzy, których Karol już nie mógł dłużej powstrzymać.

(Ciąg dalszy jutro)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski