Marta Szreder: LOLO
Internista Frankowski, starszy mężczyzna ubrany w znoszony kitel, narzucony niedbale na codzienne ubranie, przeglądał powoli stertę brunatnych kopert, leżących przed nim na biurku.
- A kogóż my tu mamy... - powiedział z umiarkowanym zainteresowaniem, bardziej sam do siebie, odnajdując w końcu właściwą kartę pacjenta. Zmrużył oczy i odczytał na głos zapisane na niej nazwisko.
- Kot, Karol, lat szesnaście... Zgadza się? - zwrócił się do ciemnowłosego chłopca, który w odpowiedzi tylko nieśmiało skinął głową.
- Taki dorosły chłopak, a do lekarza chodzi z mamą? - zagadnął przyjaźnie, patrząc na szczupłą kobietę w zgrabnie skrojonej garsonce, towarzyszącą chłopcu. Ta tylko poruszyła się niespokojnie, zachowując poważny wyraz twarzy, wobec czego Frankowski pomyślał, że najlepiej będzie od razu przejść do rzeczy.
- Dobrze, zatem jaki mamy kłopot? - zapytał.
- Sama nie wiem, panie doktorze. Syn ostatnio jakiś nieswój, osłabiony, tylko by spał, a kiedy pytam, co mu jest, nie chce powiedzieć - kobieta zaczęła mówić, a Frankowski słuchał przez dłuższą chwilę, nie przerywając jej.
W końcu wstał, obszedł biurko dookoła i zatrzymał się przy Karolu. Delikatnie chwycił go za brodę i uniósł jego twarz ku górze. Pochyliwszy się, popatrzył badawczo w oczy chłopaka.
- Na moje oko, wygląda całkiem zdrowo - stwierdził krótko, a kobieta spojrzała na niego z wyrzutem.
- Ale, na wszelki wypadek, zaraz przyjrzymy mu się bliżej. Rozbierz się, młody człowieku! - polecił Karolowi, który z niechęcią zaczął zdejmować koszulę, odsłaniając blady, nieco zbyt szczupły tors.
Kobieta znów chciała coś powiedzieć, ale Frankowski ubiegł ją, uprzejmym gestem nakazując milczenie, po czym włożył stetoskop i zaczął osłuchiwać Karola. Kiedy już skończył, sprawdził jego postawę, później zmierzył wzrost, a następnie kazał stanąć na białej, masywnej wadze oraz wykonał jeszcze szereg innych, rutynowych czynności. Po zakończeniu całej tej procedury, pozwolił chłopakowi ubrać się, a sam powrócił na swoje miejsce za biurkiem i zaczął coś notować.
- Wszystko z nim w porządku, zdrowy jak rydz - powiedział, czując na sobie pełen napięcia wzrok kobiety.
- To po prostu dojrzewanie, hormony szaleją, taki wiek. Nie ma się o co martwić. Witaminy spożywać, pod każdą postacią. Zalecałbym też sport, trochę tężyzny fizycznej by się chłopakowi przydało. Najlepiej do jakiegoś klubu się zapisać, na przykład do Cracovii, albo do Wisły - jak tam kto woli. W grupie zawsze weselej, raźniej...
- Ale co też pan mówi! Przecież matura się zbliża, nie ma co tracić czasu na bzdury - kobiecie najwyraźniej ten pomysł nie przypadł do gustu.
- Matura! Droga pani, do matury jeszcze kawał czasu. A jak to mówią: "W zdrowym ciele - zdrowy duch". Proszę mi wierzyć, sport to niezawodne lekarstwo na trudy dorastania. Chłopak się zmęczy, to nie będzie myślał o głupotach - kontynuował ze swadą Frankowski, chociaż w głębi duszy zaczynał się już niecierpliwić.
- Mogę nawet wypisać specjalne polecenie, na wypadek gdyby nie mieli już wolnych miejsc. Tylko gdzie? Może sekcja pływacka? - zaproponował, chcąc przyspieszyć sprawę. Nie lubił, kiedy zawracano mu głowę bez wyraźnego powodu, ale starał się być uprzejmy.
- Pływacka lepiej nie - kobieta westchnęła z rezygnacją.
- Karol był raz na basenie i dostał wysypki, chyba od chloru - wytłumaczyła.
- No to przecież jest tyle innych możliwości. Proszę tylko spojrzeć - sięgnął do szuflady i wyjął z niej sporych rozmiarów broszurę, z czerwonym napisem "Cracovia", widniejącym na okładce.
- Sekcja wioślarska, strzelecka, piłka ręczna lub siatkówka - wymieniał, podczas gdy Karol, z pochyloną głową, wolno przerzucał kolejne strony, oglądając z uwagą zdjęcia roześmianych sportowców, uprawiających wszystkie te dyscypliny.
Frankowski z satysfakcją zauważył, że chłopak, do tej pory milczący i markotny, w końcu jakby nieco się ożywił.
- No, to jak będzie? Jak chcesz to zatrzymaj sobie ten folder, a kiedy coś wybierzesz, to wrócisz po skierowanie - zaproponował, zerkając ukradkiem na zegarek.
- Zgoda? - uśmiechnął się do Karola, a ten podniósł głowę i po raz pierwszy odezwał się.
- Nie trzeba - głos miał miękki i czysty, niemal dziewczęcy.
- Ja już wybrałem - dodał po chwili, odpowiadając uśmiechem.
(Ciąg dalszy nastąpi)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?