MKTG SR - pasek na kartach artykułów

20 VIII 1964 r., Kraków, Przychodnia Rejonowa Kraków-Podgórze

Ciąg dalszy nastąpi
(DWA LATA WCZEŚNIEJ - POCZĄTEK RETROSPEKCJI)

Marta Szreder: LOLO

Internista Frankowski, starszy mężczyzna ubrany w znoszony kitel, narzucony niedbale na codzienne ubranie, przeglądał powoli stertę brunatnych kopert, leżących przed nim na biurku.

- A kogóż my tu mamy... - powiedział z umiarkowanym zainteresowaniem, bardziej sam do siebie, odnajdując w końcu właściwą kartę pacjenta. Zmrużył oczy i odczytał na głos zapisane na niej nazwisko.

- Kot, Karol, lat szesnaście... Zgadza się? - zwrócił się do ciemnowłosego chłopca, który w odpowiedzi tylko nieśmiało skinął głową.

- Taki dorosły chłopak, a do lekarza chodzi z mamą? - zagadnął przyjaźnie, patrząc na szczupłą kobietę w zgrabnie skrojonej garsonce, towarzyszącą chłopcu. Ta tylko poruszyła się niespokojnie, zachowując poważny wyraz twarzy, wobec czego Frankowski pomyślał, że najlepiej będzie od razu przejść do rzeczy.

- Dobrze, zatem jaki mamy kłopot? - zapytał.

- Sama nie wiem, panie doktorze. Syn ostatnio jakiś nieswój, osłabiony, tylko by spał, a kiedy pytam, co mu jest, nie chce powiedzieć - kobieta zaczęła mówić, a Frankowski słuchał przez dłuższą chwilę, nie przerywając jej.

W końcu wstał, obszedł biurko dookoła i zatrzymał się przy Karolu. Delikatnie chwycił go za brodę i uniósł jego twarz ku górze. Pochyliwszy się, popatrzył badawczo w oczy chłopaka.

- Na moje oko, wygląda całkiem zdrowo - stwierdził krótko, a kobieta spojrzała na niego z wyrzutem.

- Ale, na wszelki wypadek, zaraz przyjrzymy mu się bliżej. Rozbierz się, młody człowieku! - polecił Karolowi, który z niechęcią zaczął zdejmować koszulę, odsłaniając blady, nieco zbyt szczupły tors.

Kobieta znów chciała coś powiedzieć, ale Frankowski ubiegł ją, uprzejmym gestem nakazując milczenie, po czym włożył stetoskop i zaczął osłuchiwać Karola. Kiedy już skończył, sprawdził jego postawę, później zmierzył wzrost, a następnie kazał stanąć na białej, masywnej wadze oraz wykonał jeszcze szereg innych, rutynowych czynności. Po zakończeniu całej tej procedury, pozwolił chłopakowi ubrać się, a sam powrócił na swoje miejsce za biurkiem i zaczął coś notować.

- Wszystko z nim w porządku, zdrowy jak rydz - powiedział, czując na sobie pełen napięcia wzrok kobiety.

- To po prostu dojrzewanie, hormony szaleją, taki wiek. Nie ma się o co martwić. Witaminy spożywać, pod każdą postacią. Zalecałbym też sport, trochę tężyzny fizycznej by się chłopakowi przydało. Najlepiej do jakiegoś klubu się zapisać, na przykład do Cracovii, albo do Wisły - jak tam kto woli. W grupie zawsze weselej, raźniej...

- Ale co też pan mówi! Przecież matura się zbliża, nie ma co tracić czasu na bzdury - kobiecie najwyraźniej ten pomysł nie przypadł do gustu.

- Matura! Droga pani, do matury jeszcze kawał czasu. A jak to mówią: "W zdrowym ciele - zdrowy duch". Proszę mi wierzyć, sport to niezawodne lekarstwo na trudy dorastania. Chłopak się zmęczy, to nie będzie myślał o głupotach - kontynuował ze swadą Frankowski, chociaż w głębi duszy zaczynał się już niecierpliwić.
- Mogę nawet wypisać specjalne polecenie, na wypadek gdyby nie mieli już wolnych miejsc. Tylko gdzie? Może sekcja pływacka? - zaproponował, chcąc przyspieszyć sprawę. Nie lubił, kiedy zawracano mu głowę bez wyraźnego powodu, ale starał się być uprzejmy.

- Pływacka lepiej nie - kobieta westchnęła z rezygnacją.

- Karol był raz na basenie i dostał wysypki, chyba od chloru - wytłumaczyła.

- No to przecież jest tyle innych możliwości. Proszę tylko spojrzeć - sięgnął do szuflady i wyjął z niej sporych rozmiarów broszurę, z czerwonym napisem "Cracovia", widniejącym na okładce.

- Sekcja wioślarska, strzelecka, piłka ręczna lub siatkówka - wymieniał, podczas gdy Karol, z pochyloną głową, wolno przerzucał kolejne strony, oglądając z uwagą zdjęcia roześmianych sportowców, uprawiających wszystkie te dyscypliny.

Frankowski z satysfakcją zauważył, że chłopak, do tej pory milczący i markotny, w końcu jakby nieco się ożywił.

- No, to jak będzie? Jak chcesz to zatrzymaj sobie ten folder, a kiedy coś wybierzesz, to wrócisz po skierowanie - zaproponował, zerkając ukradkiem na zegarek.

- Zgoda? - uśmiechnął się do Karola, a ten podniósł głowę i po raz pierwszy odezwał się.

- Nie trzeba - głos miał miękki i czysty, niemal dziewczęcy.

- Ja już wybrałem - dodał po chwili, odpowiadając uśmiechem.

(Ciąg dalszy nastąpi)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski