MKTG SR - pasek na kartach artykułów

25 IX 1964 r., Kraków, mieszkanie przy ul. XXXX

Ciąg dalszy w środę
Późne popołudnie powoli przechodziło w wieczór, kiedy Karol stanął przed kamienicą, w której mieszkał trener.

Marta Szreder: LOLO (odc. 33)

Miał już wejść do środka, ale w ostatnim momencie zatrzymał się w pół kroku i popatrzył na zegarek, zastanawiając się, czy jednak nie jest zbyt późno na niezapowiedzianą wizytę. Wprawdzie dochodziła już siódma, ale Karol obawiał się, że jeśli przełoży to na dzień następny, trener zdąży już wyjechać na urlop i nie uda mu się z nim porozmawiać.

Zależało mu, żeby jak najszybciej uzyskać zgodę na udział w dodatkowych zajęciach, a ostatnia rozmowa z Malinowskim tylko utwierdziła go w przekonaniu, że chłopak ten darzył go z jakichś powodów niechęcią. Wiedział, że jeśli posłuchałby jego słów i złożył oficjalne podanie, Malinowski celowo zwlekałby w nieskończoność z wydaniem pozytywnej decyzji. Postanowił więc, mimo wszystko, zwrócić się z tą prośbą bezpośrednio do trenera.

Teraz uniósł głowę i popatrzył w okna jego mieszkania. Światło było zapalone. Wahał się jeszcze przez moment, po czym pchnął bramę i wszedł do środka.

Wjechał windą na trzecie piętro, zatrzymał się przed drzwiami i nasłuchiwał przez chwilę. W mieszkaniu panowała niczym nie- zmącona cisza. Dla dodania sobie odwagi, pomyślał o tym, jak podczas ostatniej wizyty trener serdecznie zapraszał go do siebie, mówiąc, że jest zawsze mile widzianym gościem w jego domu i w końcu zdecydował się wcisnąć dzwonek.

Usłyszał kroki po drugiej stronie i drzwi otworzyły się, jednak zamiast trenera stanął w nich jego syn, Marcel.

- Ojca nie ma - powiedział, taksując Karola poważnym spojrzeniem.

- A, to przepraszam. Przyjdę innym razem - odparł Karol, wycofując się od razu w głąb ciemnego korytarza.

- Ej, poczekaj! - zawołał za nim Marcel.

- Nie bądź taki płochliwy. Jak chcesz, to możesz tu zaczekać, powinien wrócić niedługo - zaśmiał się.

- No dalej, wchodź, zrobię ci herbaty - dodał, otwierając szerzej drzwi.

Karol przyglądał mu się podejrzliwie. To przyjazne powitanie zaskoczyło go, a nawet wprowadziło w konsternację, zwłaszcza że dobrze zapamiętał sobie ich pierwsze spotkanie. Tamtego dnia, kiedy pomagał trenerowi przewieźć telewizor, Marcel zachował się wobec niego arogancko i nieuprzejmie. Teraz natomiast uśmiechał się zapraszająco, jakby przyjaźnili się od lat.

- Wchodź, nie przyjmuję odmowy! - powiedział, a Karol, nie chcąc go urazić, ruszył się w końcu z miejsca.

Marcel pomógł mu zdjąć płaszcz i już po chwili Karol siedział przy stole, czekając na herbatę.

- Co masz taką zdziwioną minę? - zapytał Marcel, krzątając się po kuchni.

- Po prostu myślałem, że za mną nie przepadasz - odpowiedział Karol.

- Ostatnio jak tu byłem, nie chciałeś nawet się przywitać - dodał, widząc, że Marcel nie zamierza mu odpowiedzieć.

- Ech, naprawdę? Widocznie miałem zły humor. Zapomnijmy o tym - powiedział w końcu.

- Pewnie ojciec jak zwykle działał mi na nerwy, stary bałwan - dodał Marcel, zerkając od niechcenia w stronę Karola, po czym parsknął niepohamowanym śmiechem, widząc, że ten aż zaniemówił z wrażenia.
Karol nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Mimo że słowa Marcela faktycznie go zaszokowały, czuł coraz większą sympatię do tego dziwnego chłopaka. Teraz obserwował ukradkiem jego zgrabne ruchy, kiedy z wprawą rozkładał na stole zastawę do herbaty i nie mógł się nadziwić, że syn trenera jest tak inny od niego samego.

- Nie powinieneś tak mówić, trener to dobry człowiek - powiedział niepewnie, czując że powinien mimo wszystko zaprotestować.

- Dla kogo dobry, dla tego dobry - twarz Marcela spochmurniała na chwilę.

- Zresztą, dosyć o nim. Porozmawiajmy lepiej o naszych wspólnych znajomych! - powiedział już weselszym tonem, puszczając oko spod długiej grzywki.

- To znaczy o kim? - zapytał Karol.

- No jak to? Widziałem cię ostatnio w Helikonie. Nie wiedziałem, że lubisz jazz - powiedział Marcel, a Karolowi zrobiło się nieprzyjemnie na nagłe wspomnienie tamtego wieczoru.

- Bez urazy, ale szczerze powiedziawszy, nie wyglądasz jakbyś lubił - dodał, obrzucając Karola krytycznym spojrzeniem z góry do dołu.

- Znasz Kalinę? - zapytał Karol, czując ucisk w gardle.

- Pewnie, że znam. Kalinę, Gaję, Juliana i całą resztę. Aż przykro było mi patrzeć, jak cię potraktowali. Moim osobistym zdaniem, zasłużyli sobie na to, żeby dać im porządną nauczkę. Nie uważasz? - powiedział Marcel, uśmiechając się przy tym zawadiacko.

(Ciąg dalszy w środę)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski