MKTG SR - pasek na kartach artykułów

25 IX 1964 r., Kraków, mieszkanie przy ul. XXXX

Ciąg dalszy jutro
Karol, słysząc te słowa, poczuł jak w jednej chwili zalała go gwałtowna fala mdłości. Próbował wyrzucić z pamięci tamten fatalny wieczór w klubie jazzowym i nie chciał, żeby ktokolwiek mu o nim przypominał, a świadomość, że ktoś jeszcze był świadkiem jego upokorzenia, była nie do zniesienia.

Marta Szreder: LOLO (odc. 34)

- Widziałem, jak wybiegłeś. Co tam się wydarzyło? - Marcel tymczasem z właściwą sobie lekkością, kontynuował nieprzyjemny temat, a  Karol, coraz bardziej żałował, że przyjął jego zaproszenie.

- W ogóle nie powinienem był tu przychodzić - pomyślał, wstając z krzesła.

- Ej, a dokąd to się wybierasz? - zapytał Marcel.

- Herbata gotowa, zostań proszę. Myślałem, że trochę porozmawiamy - dodał, patrząc na Karola poważnie.

- Nie mam ochoty o tym mówić. Przyszedłem do trenera z konkretną sprawą, wrócę innym razem - powiedział stanowczo, odwracając się plecami do Marcela i ruszając w stronę przedpokoju.

- Jak chcesz. Miałem nadzieję, że się zakumplujemy. Jakby co, to jestem po twojej stronie - powiedział Marcel.

- Kalina to moja kuzynka. Fajna dziewczyna, ale jej znajomych nie znoszę, tak samo jak ty. Banda nadętych głupków. Niech zgadnę, Gaja wróżyła ci z reki? Mam rację? - zapytał, a Karol słysząc to, zatrzymał się w drzwiach.

- To ich stały numer, robią sobie głupie żarty. A tak poza tym, to ona wcale nie jest żadnym medium, nie ma nawet na imię Gaja, tylko każe tak do siebie mówić. Jej prawdziwe imię to Krysia. Nie potrzebnie się kimś takim w ogóle przejmujesz - powiedział Marcel spokojnie.

Karol odwrócił się w końcu twarzą w jego stronę i przez dłuższą chwilę przyglądał mu się w milczeniu. Marcel też zamilkł i stali tak, patrząc na siebie.

Chłopak miał w sobie coś, co sprawiało, że Karol nie mógł mu się oprzeć. Był inny od wszystkich kolegów, jakich znał do tej pory. Mimo że z pewnością był trochę młodszy od niego samego, wydawał się być dziwnie dojrzały i poważny. W samym jego wyglądzie, sposobie mówienia i poruszania się było coś niezwykłego. Karol, początkowo nieufny wobec tej niespodziewanie okazywanej sympatii, teraz zaczynał się czuć coraz swobodniej w jego towarzystwie.

- A tak swoją drogą, to przydałoby ci się trochę towarzyskiej ogłady! - powiedział Marcel pogodnie, widząc, że Karol chyba zmienił zdanie i nigdzie się już nie wybiera.

- Nie obraź się, ale nic dziwnego, że się z ciebie nabijali - dodał.

- Nie rozumiem... - odpowiedział Karol.

- Wyglądasz jak uczniak w tych ciuchach. A ten sweter, który miałeś wtedy na sobie, wprost wołał o pomstę do nieba! - zażartował Marcel.

- Jakbyś szedł do cioci na imieniny, a nie do modnego klubu. A te buty... Szkoda nawet mówić - westchnął, kręcąc głową z rezygnacją, a Karol odruchowo spuścił wzrok i popatrzył na swoje stopy.

- Co z nimi nie tak? - zapytał.

- Już się takich nie nosi. Poza tym są stare i zniszczone. Zdejmij je i chodźmy do mojego pokoju. Jeśli chcesz coś w życiu osiągnąć, potrzebujesz lekcji stylu! - zarządził Marcel, a Karol, mimo że nieco urażony tym, co właśnie usłyszał, nie zaprotestował.

- Oto moje królestwo! - powiedział Marcel, otwierając drzwi do swojego pokoju.

- Nikt poza mną nie ma tu wstępu. Założyłem sobie nawet zamki w drzwiach. Ojca to doprowadza do szału, ale nic nie może zrobić. Rozgość się.
Karol rozglądnął się dookoła z zazdrością. Pokój Marcela był o wiele większy niż jego własny. Panował w nim rozgardiasz, na jaki jego matka nigdy by nie pozwoliła. W koncie, obok tapczanu stał adapter, koło którego leżał cały stos płyt, a ściany były obwieszone plakatami, przedstawiającymi muzyków, o których Karol nigdy wcześniej nie słyszał.

- Nastaw jakąś płytę, a ja pokażę ci, co się teraz nosi - zarządził Marcel, otwierając przepastną szafę stojącą w przeciwległym koncie pokoju.

Karol zaczął przeglądać okładki płyt i chociaż nazwy wykonawców nic mu nie mówiły, mimowolnie uśmiechnął się do siebie. Dzięki pozytywnej energii i wesołej paplaninie Marcela, po raz pierwszy od jakiegoś czasu poczuł się lepiej. Nawet wspomnienie Andrzeja i tego, jak dawny przyjaciel go potraktował, przestało się liczyć. Wybrał pierwszą lepszą płytę i włączył adapter.

- Dobry wybór! Masz intuicję, będą z ciebie ludzie! - zawołał Marcel wesoło, przekrzykując muzykę, która wypełniała pokój hałaśliwymi dźwiękami.

(Ciąg dalszy jutro)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski