18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

25 lat szopkarskiej tradycji

Redakcja
FOT. MARCIN WARSZAWSKI
FOT. MARCIN WARSZAWSKI
ROZMOWA. O tysiącach godzin spędzonych w pracowni modelarskiej opowiada Krzysztof Pękalski ze Staromiejskiego Centrum Kultury Młodzieży, który od niemal ćwierć wieku uczy dzieci i młodzież, jak budować szopki krakowskie

FOT. MARCIN WARSZAWSKI

- Kiedy, po raz pierwszy zasiadł Pan do robienia szopki krakowskiej?

- Chodziłem już do szkoły podstawowej. Miałem chyba siedem lat. Jednak w pierwszym konkursie wziąłem udział dopiero jako nastolatek. Szopkami zainteresował mnie ojciec, który był kreślarzem, rysował mapy i zajmował się modelarstwem. Wówczas zacząłem uczęszczać do pracowni modelarskiej, która znajdowała się w YMCA przy ulicy Krowoderskiej. Tam zacząłem zgłębiać tajniki budowy szopek.

- A skąd pomysł by zdobytą wiedzę przekazywać dalej?

- Poniekąd z racji zdobytego wykształcenia. Przez jedenaście lat uczyłem w szkole podstawowej plastyki i techniki. W 1987 roku trafiłem do ówczesnego Domu Kultury Kazimierz. Wówczas pracownia modelarska mieściła się jeszcze przy ulicy Józefa. Pamiętam, że gdy wszedłem tam po raz pierwszy zobaczyłem ogromny bałagan. Miejsce było zapuszczone, wszędzie stały niedokończone modele. Wtedy już od wielu lat hobbistycznie budowałem szopki.

Pomyślałem, że to idealna okazja by pasją i zdobytym doświadczeniem zacząć się dzielić. Przecież szopki to nasza unikatowa w skali świata tradycja. Tak powstała Pracownia Modelarska i Szopek Krakowskich.

- Ile szopek ma Pan w swoim dorobku?

- Średnio każdego roku w naszej pracowni modelarskiej powstaje od 7 do 25 szopek. W całości wykonałem samodzielnie 12 szopek. Tych, które powstały pod moim nadzorem i brały udział konkursach było około 300.

- Jakieś znaczące sukcesy w corocznych konkursach ?

- Trzykrotnie zająłem trzecie miejsce, raz byłem na drugim stopniu podium. Małym marzeniem jest, więc uzupełnienie kolekcji tytułów o pierwsze miejsce.

- A jak wygląda sam proces budowy?

- Wszystko zaczyna się od białej kartki. Najpierw musi powstać wstępny projekt, jakiś rysunek, który jest punktem wyjścia do dalszej pracy. Tłumaczę młodzieży, że najważniejsza jest samodzielność. Oczywiście, zawsze służę radą w kwestiach technicznych, takich jak na przykład proporcje. Jednak całą pracę pozostawiam młodym konstruktorom. Zawsze staramy się by każda szopka była niesztampowa.

- Ile czasu trzeba poświęcić na budowę jednej szopki?

- Trudno zliczyć popołudnia i wieczory spędzone nad makietą. Zazwyczaj młodzieży zajmuje to około 200 godzin. Trzeba mieć świadomość, że najprostsza budowla składa się z kilkudziesięciu elementów. Szopki wykonywane przez mistrzów to nawet kilka tysięcy precyzyjnie wykonanych części.

Do naszej pracowni uczęszcza z reguły 10-12 osób. Zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu i trwają po trzy godziny lekcyjne. Prace projektowe rozpoczynają się już w styczniu i trwają niemal cały rok. Listopad to najbardziej gorący okres. Wtedy większość prac jest na finiszu, pojawia się presja czasu. Jedyną chwilą oddechu są trzy tygodnie grudnia. Potem znowu wraca się do pracy. Przed nami kolejny konkurs.

- A jakie są koszty takiego hobby?

- Profesjonalni szopkarze wykonują swoje prace konkursowe ogromnymi nakładami finansowymi. Jednak praca z młodzieżą w domu kultury to coś zupełnie innego. Uważam, że nie jest sztuką wygrać mając nieograniczone środki. Moi podopieczni udowadniają od lat, że wyjątkową szopkę można zbudować używając tektury, folii aluminiowej i kleju. Koszt skromnej pracy może zamknąć się w 100 zł.
- Czy są jakieś wytyczne, których trzeba się trzymać?

- Jeśli ktoś podchodzi poważnie do konkursu musi w trakcie pracy przestrzegać całego kanonu zasad. Elementarną wytyczną jest m.in. nieparzysta liczba wież w szopce ( szopka musi być min. trójwieżowa)oraz to by zawierała elementy lokalnej architektury. Szopka, nie dlatego jest krakowska, że wykonuje się ją w Krakowie, ale dlatego, że można w jej bryle odnaleźć motywy krakowskich kościołów, kamienic, Zamku Królewskiego na Wawelu czy Barbakanu.

- Nie pojawiają się nowe trendy, elementy innowacyjne?

- Był okres, że do konkursu zgłaszano coraz więcej nietypowych szopek. Widziałem już konstrukcje z plasteliny, chleba, słodyczy, zrobione na szydełku. Jednak konkurs rządzi się swoimi prawami. Tak naprawdę jury jest bardzo konserwatywne i restrykcyjne. Budując szopkę należy się inspirować Krakowem, podpatrywać jego szczegóły, często te które są ponad naszymi głowami, te na które niewiele osób zwraca tak naprawdę uwagę. Co ważne - należy się inspirować, ale nie wiernie kopiować. To bardzo cienka granica. Kiedyś przeglądałem album "Kraków. Rzeczywistość i fantazja" (autorstwa Wiktora Zina i Janusza Podleckiego - przyp. red) i myślę, że jest to książka, która oddaje głęboki sens krakowskiej sztuki szopkarskiej.

W pamięci utkwiła mi szopka, której wieże stanowiły kominy elektrociepłowni w Łęgu i zatkane były korkami. Przesłanie było wyraźnie proekologiczne, a wykonanie naprawdę ciekawe. Tak naprawdę taka szopka nie odniesie sukcesu w konkursie. Wszelkie odstępstwa zarówno stylu, jak i materiału nie są mile widziane.

- Nie ogranicza się w ten sposób rozwoju szopkarstwa?

- Moim zdaniem nie powinno się odchodzić od wypracowanej przez pokolenia tradycji. Szopki krakowskie stały się niepowtarzalnym symbolem rozpoznawalnym na całym świecie. Pewien konserwatyzm jest wskazany, by to co najpiękniejsze w tej sztuce nie zostało zatracone. Różowe konfetti, futurystyczne postacie i motywy to "robienie szopki z szopki". Wiele osób twierdzi, że powstające dziś makiety to kicz w najczystszej postaci. Ja uważam, że lukrowe wieże Barbakanu czy koronkowa Bazylika Mariacka są nazbyt przerysowane.

Konkurs jest oczywiście otwarty więc zgłaszają się ludzie nie tylko z naszego miasta, ale z całej Polski, a nawet ostatnio z różnych stron świata. Jednak by budować szopki oprócz pewnych umiejętności manualnych i biegłości w stylach architektonicznych trzeba być po prostu wielkim miłośnikiem Krakowa.

- Co dzieje się z szopkami po wystawie, nie sposób przecież gromadzić modeli z każdego konkursu?

- Znam i takich co mają w pokoju wystawę składającą się z kilkunastu szopek prezentując dumnie swoje dokonania. Jednak prawdą jest, że największa radość wynika z samego konstruowania. Nie ma problemu z zagospodarowaniem szopek. Przecież rocznie powstaje ich około 150 sztuk. Odliczając pierwsze dziecięce próby konstruktorskie pozostaje kilkadziesiąt małych dzieł sztuki. Zawsze znajdzie się ktoś chętny by odkupić takie cudeńko zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. Pozostaje tylko kwestia ceny. Nie ma innego przykładu pracy twórczej, który powstawałby w tak niewielkim nakładzie rocznie w skali świata, dlatego po wystawie wszystkie szopki albo stają się wyjątkowymi prezentami albo natychmiast trafiają w ręce rasowych kolekcjonerów.
- W tym roku Pana podopieczni otrzymali, aż pięć nagród we wszystkich kategoriach wiekowych - gdzie tkwi sekret Waszego wspólnego sukcesu?

- Przede wszystkim na zajęcia do naszej pracowni przychodzą tylko osoby, które na pewno chcą to robić. Praca przy szopce nie może być formą zapychania czasu. Mam zasadę, że choć większość czasu robimy szopki, to jeśli ktoś chce sobie zrobić przerwę by zbudować model statku czy samolotu to ma ku temu sposobność. Chyba nigdy jak dotąd nie zdarzyło mi się by ktoś przyszedł na cztery zajęcia i wyszedł zniechęcony.

W tym roku projekty dzieci i młodzieży były wyjątkowo dopracowane. Jedna nagroda przypadła nam w kategorii 12-15 lat, a po dwie w kategoriach 9-12 oraz 15-18 lat.

Zawsze powtarzam, że 50 procent sukcesu to dobry klej. Na pozostałą połowę składa się talent, precyzja, pomysł i cierpliwość.

- A czy w takim konkursie jest możliwy plagiat?

- Mówię to z całą odpowiedzialnością - na świecie nie ma dwóch takich samych szopek. Nie jest to po prostu możliwe. Każda z prac do konkursu może zostać zgłoszona tylko raz, każda jest fotografowana i ma swoją "kartotekę" w archiwum. Chodzi o to, że przy budowie szopki w grę wchodzi pewna spontaniczność i nadawanie jej pewnego indywidualnego rysu. Owszem w trakcie rywalizacji ktoś może podpatrzyć czyjś pomysł jednak uważam, że wykonanie wiernej kopii szopki jest trudniejsze od wykonania kopii obrazu Leonarda da Vinci. Poza tym, w hermetycznym krakowskim świecie każdy hołduje własnemu stylowi.

Rozmawiał MARCIN WARSZAWSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski