„25 lat wolności” made in Bangladesz

Kancelaria Prezydenta RP zamówiła 10 tys. koszulek z napisami „25 lat wolności” oraz „www.prezydent.pl”. Mają młodym ludziom przypominać o pierwszych częściowo wolnych wyborach, które wyznaczały symboliczny koniec PRL-u.

Urzędnicy twierdzą, że o zakupie koszulek zdecydowała cena (6 zł za sztukę) i że zamówione zostały w polskiej firmie. Najwidoczniej to ona zleciła ich produkcję fabryce w Banglade­szu. Aferę ujawniła „Superstacja”.

Problem polega na tym, że z raportu „Grubymi nićmi szyte” – przygotowanego przez Clean Clothes Polska oraz Fundację Kupuj Odpowiedzialnie – jasno wynika, że w fabrykach odzieżowych w Dhace, stolicy kraju, pracownice i pracownicy są zatrudniani bez jakichkolwiek umów, łamane są normy czasu pracy i prawo do urlopu.

Do tego płace nie wystarczają na godne życie. Zdarzają się również przypadki przemocy. Według raportu szyć ubrania w Bangladeszu miały firmy LPP (właściciel marek m.in. Re­served, Cropp i House), Carry i Monnari.

Przypomnijmy. Sprawa stała się głośna, gdy 24 kwietnia 2013 r. doszło do zawalenia się hali fabrycznej Rana Plaza na przedmieściach Dhaki, wskutek czego zginęło ponad tysiąc osób. Na gruzowisku znaleziono metki m.in. Croppa.

– W Bangladeszu zarabiają około 115 zł miesięcznie. Bardzo często pracownicy pracują do 15–16 godzin na dobę. Kończą pracę o godzinie 3 w nocy i rozpoczynają o 7.30, więc są to warunki skrajnie urągające podstawowym normom. Możemy mówić o współczesnej formie niewolnictwa – komentował w „Superstacji” wpadkę Kancelarii Prezydenta dr hab. Piotr Balcerowicz z Instytutu Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego.