Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

29 IX 1964 r., Kraków, ul św. Jana, przed klasztorem ss. Prezentek

Ciąg dalszy jutro
Siedzący obok kierowcy sierżant Pełczyński zaciskał coraz mocniej pięści, trzymając się kurczowo poręczy fotela, kiedy rozpędzony radiowóz przecinał opustoszały Rynek Główny. Zarówno on, jak i pozostali funkcjonariusze przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani słowem, zresztą warkot pracującego na pełnych obrotach silnika oraz pulsujący dźwięk milicyjnego koguta i tak nie pozwoliłyby im na rozmowy.

Marta Szreder: LOLO (Odc. 37)

Dopiero teraz, kiedy zbliżali się do ulicy św. Jana, Pełczyński, przekrzykując ogłuszający hałas, poprosił kierowcę, żeby zwolnił.

Mimo zapadającego zmroku, już z daleka zauważył zbiegowisko, kłębiące się przed wejściem do klasztoru.

- Wiedziałem, że tak będzie. Dopiero teraz zaczną się plotki i niezdrowa sensacja! Ludzi nie da się powstrzymać - zaklął w myślach.

Jadąca przed nimi karetka zatrzymała się tuż przy skrzyżowaniu z ulicą św. Tomasza, a prowadzący milicyjną nyskę funkcjonariusz zaparkował tuż za nią.

- Trzeba rozpędzić tę gawiedź! - polecił swoim kolegom Pełczyński, wysiadając z samochodu.

- Proszę się rozejść, tu nie ma nic do oglądania! - wołał ze złością, przeciskając się przez poruszony tłum, a ludzie posłusznie rozstępowali się na boki, tworząc mu przejście.

Po chwili udało mu się dotrzeć do przedsionka klasztoru. Na posadzce, w krzepnącej powoli kałuży krwi, leżała odwrócona na wznak starsza kobieta. Lekarz, który klęczał tuż obok, tylko uniósł głowę ku Pełczyńskiemu, dając mu znak, że nie może zrobić nic więcej.

- Powiedziałem, rozejść się! - sierżant rozładował swoją bezsilną złość na ciekawskich gapiach, a ci niechętnie zaczęli oddalać się grupkami, zerkając podejrzliwie na funkcjonariuszy i komentując po cichu całe zdarzenie.

- Proszę mnie zaprowadzić do osoby, która znalazła ciało - Pełczyński zwrócił się do jednego ze swoich podwładnych.

- Tak jest sierżancie! - zasalutował tamten.

- Tylko może być z tym mały kłopot. To zakonnica, która złożyła śluby milczenia - dodał, wskazując Pełczyńskiemu drogę w głąb budynku.

29 IX 1964 r., Kraków, Plac Dominikański, przystanek tramwajowy

Karol zatrzymał się i popatrzył ze spokojem za odjeżdżającym radiowozem, który właśnie nieomal go potrącił.

Przeszedł przez Rynek i skierował się ulicą Grodzką w stronę przystanku. Był już prawie przy placu, kiedy zauważył nadjeżdżający tramwaj, przyspieszył więc kroku i w ostatniej chwili udało mu się wsiąść. W momencie, w którym zatrzasnął drzwi, w środku wagonu zapaliły się światła.

Żarówki rozgrzewały się powoli, rozświetlając wnętrze pojazdu, a on stał, trochę zdyszany, trzymając się poręczy.

Odrętwienie, które wcześniej go ogarnęło, zaczęło powoli ustępować. Teraz poczuł zmęczenie i rozglądnął się za wolnym miejscem, żeby usiąść. Kierując się w tył wagonu, zauważył trzy dziewczyny, tłoczące się razem na dwóch miejscach, mimo że pasażerów było niewielu.

Były młode, bardzo ładne i patrzyły na niego, nie kryjąc wcale swojego zainteresowania. Karol widząc ich śmiałe spojrzenia, poczuł nagle narastającą wściekłość i aż cały się zjeżył.

- I po co tak się gapią? Pewnie znowu się będą tylko ze mnie nabijać, nie pozwolę im na to! - pomyślał.

Popatrzył jednej z dziewczyn, tej najładniejszej i siedzącej pośrodku, prosto w oczy, a ta wytrzymała przez chwilę jego bezczelne i pełne furii spojrzenie, po czym spuściła wzrok. Karol zauważył, że miała bardzo ładne, długie rzęsy, które rzucały teraz cień na jej policzki. Po chwili dotarło do niego, że w oczach dziewczyny nie było szyderstwa, a jej twarz, teraz nieco zawstydzona, była przyjazna.
Żarówka tymczasem rozgrzała się na dobre, rozświetlając wnętrze tramwaju mocnym światłem i Karol, odwracając głowę, mimowolnie dostrzegł swoje odbicie w szybie.

Początkowo aż sam siebie nie poznał. Dopiero teraz zauważył, że wyglądał jakoś inaczej, jakby doroślej. Wpatrywał się w siebie z niedowierzaniem. Pomyślał, że to chyba zabiegi Marcela, który wręcz zmusił go do przyjęcia kilku koszul w prezencie, musiały odmienić go niemal nie do poznania.

Do tej pory nie lubił swojego wyglądu i raczej unikał oglądania się w lustrze, ale teraz, zobaczył w oknie odbicie całkiem przystojnego chłopaka, który mógł się podobać dziewczynom i aż się uśmiechnął, przyjemnie zaskoczony tym widokiem.

(Ciąg dalszy jutro)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski