Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

40 lat temu Gorzów protestował przeciwko stanowi wojennemu. Rozmowa z Dariuszem Rymarem

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Szacuje się, że w największej demonstracji politycznej w historii Ziemi Lubuskiej brało udział co najmniej 5 tys. osób.
Szacuje się, że w największej demonstracji politycznej w historii Ziemi Lubuskiej brało udział co najmniej 5 tys. osób. Ireneusz Grzegolec
- Demonstracja 31 sierpnia 1982 to był jeden z mitów założycielskich gorzowskiej opozycji komunistycznej - mówi prof. Dariusz Rymar, dyrektor Archiwum Państwowego, autor książki „Nie ma wolności bez Solidarności. Demonstracja z 31 sierpnia 1982 roku. Geneza, przebieg, następstwa”. W najbliższych dniach będą obchody 40. rocznicy Gorzowskiego Sierpnia.

31 sierpnia 1982 to jedna z ważniejszych dat w historii Gorzowa. Tego dnia odbyła się największa demonstracja polityczna w historii Ziemi Lubuskiej. 40 lat temu, w ostatni dzień wakacji, w okolicach katedry zgromadziło się kilka tysięcy osób, które postanowiły zaprotestować przeciwko trwającemu już dziewiąty miesiąc stanowi wojennemu. Ludzie zaczęli zbierać się około 13.30. Cztery godziny później władza postanowiła stłumić demonstrację. Starcia mieszkańców z milicją zakończyły się po 22.00...

Co w gorzowianach zostało z wydarzeń, które rozegrały się 31 sierpnia 1982 roku?
- To trudne pytanie... Gdybym dzisiaj miał powiedzieć, czy to wydarzenie jakoś rezonuje u współczesnych gorzowian, to... na otwartej przestrzeni tego nie widać. Gdy się jednak poruszy ten temat w mediach społecznościowych, to zaraz odzywają się ludzie. Mówią, że wtedy brali w tamtej demonstracji udział, że widzieli, co się wtedy działo. W pamięci zbiorowej tamte wydarzenia zatem istnieją, ale te wspomnienia są rozproszone, tak jak została rozproszona tamta demonstracja.

Starsi gorzowianie pytani, co wydarzyło się 40 lat temu, niekoniecznie potrafią odpowiedzieć poprawnie. Wiele osób zwyczajnie nie wie...
- W czasach Gorzowskiego Sierpnia wielu ludzi w tych wydarzeniach nie było. Z danych milicyjnych wiemy, że było tam około 5 tys. osób, a literat Zdzisław Morawski, który mieszkał nad empikiem, mówił, że było nawet do 10 tys. ludzi. Przy ponad 100-tysięcznym mieście wychodzi, że w demonstracji brało udział do 10 proc. mieszkańców. Po to jednak planowane są rocznicowe obchody tamtych wydarzeń, by o nich przypomnieć.

Może ludzie niechętnie wracają pamięcią do tej demonstracji?
- Niektórzy nie chcą o niej mówić, to prawda. Zetknąłem się z tym nie tylko w trakcie swoich badań nad ta konkretną demonstracją, ale także w ogóle. Niektórzy świadkowie - i są to osoby ze strony solidarnościowej - nie chcą nawet przyznać, dlaczego nie chcą wspominać tamtych wydarzeń.
Jeśli chodzi o stronę drugą, milicyjną, to z wieloma osobami nie rozmawiałem. Z różnych przyczyn. Z jednej strony jest bardzo dużo dokumentów partyjnych, rządowych, wojskowych, milicyjnych i te osoby „przemawiają” przez te dokumenty. A tych dokumentów - dotyczących i demonstracji, i w ogóle roku 1982 - są tysiące stron.

A ci, którzy tłumili demonstrację chcieli o tym opowiadać?
Nie rozmawiałem z żadnym funkcjonariuszem ZOMO, przewidując pewne problemy - że nie będą oni chcieli rozmawiać, a jeśli już będą chcieli, to będą kłamali, bo ich rola w tamtym wydarzeniu jest mało chwalebna.
Rozpędzenie demonstracji w 1982 r. miało swój „prolog” w rozpędzeniu strajku w Ursusie 16 grudnia 1981, a więc już po wprowadzeniu stanu wojennego. W tej sprawie w 1991 prokuratura prowadziła dochodzenie z doniesienia ówczesnych strajkujących, którzy zgłosili kwestie pobicia przez ówczesnych funkcjonariuszy milicji. Prokuratura przesłuchała kilkudziesięciu funkcjonariuszy różnych formacji milicyjnych. Choć przy stłumieniu strajku była „ścieżka zdrowia”, to żaden z funkcjonariuszy nie tylko nie uczestniczył” w biciu, ale nawet tego nie widział. Z oczywistych powodów oni się do tego nie przyznawali.
To, co wydarzyło się 31 sierpnia 1982, jest jakby kopią tamtych działań związanych z Ursusem, tylko na większą skalę.

Skoro już mówimy o strajku w Ursusie... Byłby w ogóle 31 Sierpnia 1982, gdyby nie pacyfikacja Zakładów Mechanicznych?
- 31 sierpnia 1982 protestowano w 66 miastach Polski. Do manifestacji doszło także w Gorzowie. Gdyby nie strajk w Ursusie, pewnie nie byłaby ona na taką skalę.
Świadomość tego niesprawiedliwego potraktowania i pobicia robotników w Ursusie była obecna w społeczeństwie. Ja wówczas mieszkałem w Pyrzycach, czyli 50 km stąd i słyszało się tam plotki, że milicja, rozpędzając strajk w Gorzowie, tak biła, że kobiety rodziły na ulicach. To oczywiście była nieprawda, ale pokazuje ona skalę ówczesnego oddziaływania tamtych wydarzeń. Informacja o pacyfikacji strajku w Ursusie rozniosła się po gorzowskich domach, więc na pewno był to jakiś podkład pod demonstrację 31 sierpnia 1982.

Dlaczego właściwie Gorzów wyszedł wtedy na ulicę?
- To jest najważniejsze pytanie i trudno na nie na 100 proc. odpowiedzieć. Historia to nie jest matematyka, kiedy możemy wszystko przy pomocy działań matematycznych, udowodnić. Najlepiej, gdyby ktoś wtedy, jakiś wiarygodny ośrodek badania opinii publicznej, rozesłał swoich ankieterów i poznał ich zdanie.
Strajk w Ursusie ponad osiem miesięcy wcześniej był takim „podglebiem”. Wraz z innymi zdarzeniami - internowaniem, uwięzieniem - na pewno miało to wpływ na część uczestników tamtych wydarzeń. A jakie były motywacje innych osób? Na pewno część z tych, którzy demonstrowali 31 sierpnia 1982, stanowiła grupa ciekawskich, która przyszła zobaczyć, co się będzie działo. Na pewno była część osób, która miała kryminalne porachunki z milicją, a demonstracja była okazją do tego, żeby się z milicjantami zetrzeć. Część było też członków Solidarności. Tylko w części robotniczej w regionie gorzowskim należało wtedy do niej 115 tys. osób.

Kto właściwie przyszedł 40 lat temu pod katedrę? To byli głównie ludzie wracający z pracy?
- Skład demonstracji był niejednolity. Zakładamy, że większość przyszła świadomie, wezwana przez komisję krajową podziemnej Solidarności oraz na wezwanie regionalnej komisji wykonawczej. W tych 5 tysiącach demonstrujących większość na pewno stanowili jednak ci, którzy przyszli świadomie i z powodów politycznych.

Dlaczego, skoro pod katedrą zbierano się już od 13.00-14.00, to milicja zaatakowała demonstrujących dopiero po 17.00?
- Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego - z perspektywy władz - tak długo to trwało. Może władza myślała, że zgromadzenie się rozejdzie, więc przez pewien czas je jedynie obserwowali...? Wydarzenia szły jednak w drugą stronę - ludzi na demonstracji było coraz więcej. Ludzie nie zachowywali się agresywnie, ale dla władz agresją były już okrzyki w stylu: „Uwolnić Lecha!”. Ludzie nie niszczyli jednak witryn sklepowych, nie wchodzili na jezdnię i nie blokowali ruchu kołowego. Na decyzję o stłumieniu demonstracji wpływ miała więc może rosnąca liczba ludzi.

Gdy milicja zaatakowała demonstrujących, ludzie nie stali jednak potulnie i część chwyciła za przysłowiowe kamienie...
- Gdy około 17.30 milicja przystąpiła do tłumienia demonstracji, wtedy większa część demonstrantów - nie wiemy, jak duża - się rozpierzchła. Część demonstrantów została zmuszona do wycofania się w dwóch kierunkach (w stronę byłego kina Słońce i w stronę Rolnika - dop. red.) i podjęła walkę z milicjantami przy pomocy tego, co akurat było pod ręką. A pod ręką były kamienie z kostki brukowej, połamane płyty chodnikowe, elementy ławek, śmietników. Kamieniami nie rzucało jednak 5 tys. osób. W grupie zawsze znajdzie się ktoś niepokorny. W tym przypadku kamieniami rzucało może z 1,5 tys.
W wyniku demonstracji zatrzymano ponad 200 osób. W tej grupie większości byli robotnicy. Przeważnie byli to ludzie między 20. a 30. rokiem życia.

Milicja oskarżała o rzucanie kamieniami nawet tych, którzy tego robili. Słynny jest przecież przykład doktora Marka Jaworuckiego.
- Doktor Jaworucki opowiadał mi, że za dowód przeciwko niemu posłużyło zdjęcie, na którym on jest wychylony i że w tym momencie miał rzucać kamieniem. On jednak przyszedł do śródmieścia pozałatwiać sprawy związane z początkiem roku szkolnego. Jak mówi, jego ukaranie miało być zemstą za to, że udzielał nieewidencjonowanej pomocy tym, którzy byli poszkodowani w czasie strajku w Ursusie.

Co zachowało się do dzisiaj na tych tysiącach stron dokumentów, które z tamtych czasów zostały?
- To są różne sprawozdania dotyczące likwidacji. Zostały protokoły z posiedzeń wojewódzkiego komitetu obrony przed 31 sierpnia, z 31 sierpnia i po 31 sierpnia. Zostały akta spraw sądowych, akta z postępowań prokuratorskich, indywidualne akta zakładane przez działaczy służby bezpieczeństwa. Najciekawszym dokumentem jest sporządzone przez milicję sprawozdanie, które komenda wojewódzka milicji obywatelskiej w Gorzowie zrobiła dla komendy głównej MO. Ten dokument, który kiedyś odkrył badacz gorzowskiego ZOMO Maciej Majchrzak, opisuje, jak wyglądała demonstracja. Są w niej podane nawet liczby granatów łzawiących, które wykorzystano do tłumienia demonstracji. Tam jest właśnie mowa o 5 tys. demonstrantów. Z jednej strony może to być zaniżona liczba, bo nie wypada, by w Gorzowie było więcej niż 5 tys. demonstrantów. Może być nawet liczbą zawyżoną, bo to tłumaczy, dlaczego ponad 600 policjantom tak długo, czyli do późnego wieczora, zeszło rozpędzanie demonstrantów.

Jak tuż po demonstracji gorzowianie postrzegali tamte wydarzenia? One zaczęły obrastać legendą czy szły w zapomnienie?
- Raczej szły w zapomnienie. Gdy jednak kilka lat temu jeden z portali społecznościowych rzucił ten temat w przestrzeń, to zaczęło się wypowiadać bardzo dużo ludzi, dla których tamte wydarzenia były znaczące. Gorzowski Sierpień 1982 może więc drzemie w społeczeństwie.

Biorąc pod uwagę choćby skalę zatrzymań po demonstracji, warto było ją organizować?
- Ja mogę odpowiedzieć na pytanie, czy to miało pozytywny wpływ na to, co działo się później w Gorzowie czy w kraju. Z mojej, historyka, perspektywy - było warto. Z jednej strony ta demonstracja oznaczała rezygnację z masowego oporu (bo on później już nie istniał). Brutalność tego stłumienia demonstracji oraz sankcje sądowe spowodowały, że większość ludzi wycofała się. Skrystalizowało się jednak środowisko opozycyjne. Dla niego i strajk w Ursusie, i demonstracja 31 sierpnia to były mity założycielskie. To były punkty odniesienia mówiące o tym, że było poparcie społeczne. Dla części ludzi było to wystarczające, żeby kontynuować opór i niewątpliwie miało to wpływ na to, że gorzowskie podziemie przetrwało. Ono też wykształciło grupę, co prawda - nieliczną - która dalej się narażała, pisząc teksty, redagując czy kolportując „Feniksa”, bo to pismo było główną formą oporu. Poza tym wiosną 1983 udało się uruchomić radio Solidarność. Wiadomo, że komunizm nie upadł, bo w Gorzowie była demonstracja czy wydawano „Feniksa”, ale na pewno upadek systemu nastąpił szybciej. Solidarność powiedziała przecież głośno, że król jest nagi, a system bankrutuje.

Gorzowski Sierpień dosyć wyraźnie wspominany jest od 2019 roku. Dlaczego nastąpiło to dopiero po prawie czterdziestu latach?
- Bardzo dobre pytanie, ale... nie umiem na nie odpowiedzieć. W Gorzowie mieszkam od 1991, wcześniej nie miałem nic z nim wspólnego. Gdy jednak w latach 80. słuchałem radia Wolna Europa, słyszałem często w relacjach, że mówi się o Gorzowie. Kiedy już do Gorzowa trafiłem, zacząłem się zastanawiać, dlaczego Gorzów nie jest dumny ze swojej działalności opozycyjnej, że tego nie eksponuje. Przecież radio Solidarność to w Polsce była rzadkość, a w Gorzowie ono funkcjonowało. To upamiętnianie pozostawiono związkowi zawodowemu Solidarność, który to robił i robi nadal. To jednak, co działo się w latach 80., nie jest niczyją własnością. To jest polska własność i wszyscy mamy do tego prawo. Zostawianie tego upamiętniania Solidarności uważałem za błąd. Gorzów powinien te lata 80. eksponować.

Zgłębianie przez pana opozycyjnej historii Gorzowa zaowocowało kolejną książką, która została wydana właśnie na okoliczność 40. rocznicy Gorzowskiego Sierpnia...
- To jest kolejna moja książka na temat lat 80. „Nie ma wolności bez Solidarności. Demonstracja z 31 sierpnia 1982 roku. Geneza, przebieg, następstwa”. Książkę zadedykowałem współczesnym bojownikom o wolność - Ołehowi Sencowowi i Wołodymyrowi Zełenskiemu oraz wszystkim Ukraińcom i Ukrainkom, którzy dzisiaj walczą także o naszą wolność. Ta książka dotyczy nie tylko samej demonstracji, ale także całego roku 1982, którego apogeum była demonstracja. Opisuje ona także m.in. konflikt na linii państwo - Kościół. W czasie demonstracji dwa granaty zostały przez milicję wstrzelone do katedry, co bp Wilhelm Pluta słusznie oprotestował i uznał za niczym nieuzasadnioną agresję wobec obiektu sakralnego, który formalnie nie miał nic wspólnego z protestem.
Książka została wydana przez Akademię im. Jakuba z Paradyża. Jest ona dostępna w księgarni internetowej wydawnictwa akademii.

W sprawie Gorzowskiego Sierpnia jest jeszcze coś, jakieś dokumenty, do odkrycia?
- Wiedza historyka stale się zmienia. Piętnaście czy nawet trzy lata temu ja miałem inną wiedzę o tej demonstracji niż teraz, a w kolejnych latach jeszcze można czegoś więcej dowiedzieć się na jej temat. Ta książka nie jest zamknięciem tematu, tylko jako krok w poznawaniu tamtej rzeczywistości. Historyk średniowieczny może znać wszystkie źródła, bo nie jest ich na tyle dużo, by nie móc ich poznać. Historyk współczesny nie jest w stanie tego morza dokumentów znać, opanować czy dotrzeć do nich, bo są w rękach
prywatnych i nie są one upubliczniane. Tego, że są jakieś dokumenty dotyczące 31 sierpnia 1982, nie można wykluczyć.

***

Obchody 40. rocznicy Gorzowskiego Sierpnia odbywać się będą przez kilka dni. We wtorek 30 sierpnia o 15.00 odbędzie się uroczystość na skwerze 31 Sierpnia 1982 (to skwer przy byłym empiku). W jej trakcie odsłonięta zostanie instalacja artystyczna upamiętniająca Gorzowski Sierpień. Na tę uroczystość został zaproszony prezydent Andrzej Duda.
W środę 31 sierpnia o 16.00 odprawiona zostanie uroczysta msza święta w katedrze, a o 17.00 pod stającym przy niej Białym Krzyżem zostaną złożone kwiaty.
Na piątek 2 września została z kolei zaplanowana konferencja z okazji 40. rocznicy Gorzowskiego Sierpnia. Z kolei w sobotę o 12.00 wystartuje XXIII Bieg Solidarności, a o 13.00 rozpocznie się Piknik Solidarności.

Czytaj również:
Gorzowski Sierpień. Jak przebiegała demonstracja 31 sierpnia 1982 roku?

od 12 latprzemoc
Wideo

Akcja cyberpolicji z Gdańska: podejrzani oszukali 300 osób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 40 lat temu Gorzów protestował przeciwko stanowi wojennemu. Rozmowa z Dariuszem Rymarem - Gazeta Lubuska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski