Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

500 zł we mgle sporów i konsultacji [WIDEO]

Zbigniew Bartuś
Co do zasady, obiecany zasiłek ma przysługiwać „na każde drugie i kolejne dziecko”
Co do zasady, obiecany zasiłek ma przysługiwać „na każde drugie i kolejne dziecko” TOMASZ HOłOD
Analiza. PiS potrafi szybko uchwalić ustawy systemowe oraz takie, które dotyczą np. podatku od banków i sklepów. W przeciwieństwie do ustawy o Trybunale Konstytucyjnym sztandarowy projekt „Rodzina 500 plus” ma być „szeroko konsultowany”. Kiedy ruszy?

W kampanii wyborczej Beata Szydło obiecywała Polakom „500 zł na każde dziecko”. Szybko okazało się, że państwo wypłaci zasiłek na „każde drugie i następne dziecko w rodzinie”. To wielka zmiana: według GUS 54 proc. rodzin w Polsce ma tylko jedną pociechę. Zasiłek otrzymają najbiedniejsze z nich, a konkretnie te, w których dochód na głowę nie przekracza 800 zł (1200 zł, jeśli dziecko jest niepełnosprawne).

Ruszyły konsultacje społeczne programu "Rodzina 500+". "To program Polek i Polaków"

Źródło: TVN24/x-news

Takich rodzin nie jest aż tak wiele, a ich liczba powinna jeszcze stopnieć, gdy PiS spełni inną wyborczą obietnicę, wprowadzając minimalne wynagrodzenie za godzinę pracy niezależnie od formy umowy.

Beata Szydło, podobnie jak Ewa Kopacz z PO, zapowiedziała w kampanii, że będzie to 12 zł; twierdziła, że „PiS ma gotowy projekt ustawy”. Gdyby takie minimum weszło w życie, pensje zatrudnionych na śmieciówkach kasjerek w markecie, ochroniarzy itp. wzrosłyby z ok. 700 zł do ponad 2 tys. zł miesięcznie. W efekcie wiele rodzin miałoby dochody niepozwalające na skorzystanie z zasiłku 500 zł na pierwsze dziecko.

Co do zasady zasiłek będzie zatem przysługiwał „na każde drugie i następne dziecko”.

Kiedy?

Nawet członkowie rządu potrafią się tu mocno różnić. Wielu Polaków miało nadzieję, że - zgodnie z obietnicami wyborczymi kandydatów PiS - wypłata zasiłków ruszy od stycznia, a jeśli później, to wszyscy otrzymają wyrównanie od początku roku.

Po wyborach pojawiła się wersja, że „program ruszy w kwietniu” - bez wyrównania wstecz. A w zeszłym tygodniu wicepremier Mateusz Morawiecki stwierdził, że „trudno obecnie określić, czy będzie to początek kwietnia, maja czy dopiero czerwca”. Premier Beata Szydło odpowiedziała w Polskim Radiu, że „rząd robi wszystko zgodnie z założonym planem”, aby „program był realizowany od 1 kwietnia”.

Termin uruchomienia akcji ma ogromne znaczenie, bo według rządowych szacunków wypłaty będą kosztować budżet państwa ponad 1,8 mld zł miesięcznie. Pieniądze na ten cel mają pochodzić m.in. ze środków zaoszczędzonych w tym roku przez rząd PO-PSL (deficyt budżetowy okazał się o 10 mld zł niższy od planowanego) oraz nowych podatków - od banków i sklepów.

Komu dać, a komu nie

Wewnątrz PiS trwa również spór o to, kto w ogóle powinien mieć prawo do nowego zasiłku, a kto nie. Największe kontrowersje dotyczą rodzin zamożnych oraz emigrantów.

Na całym świecie programy mające na celu zwiększenie dzietności (a taki cel podaje PiS) nie są w żaden sposób związane z dochodami gospodarstw domowych, zgodnie z zasadą, że polityka demograficzna musi być oddzielona od polityki socjalnej. Mówiąc najprościej: zasiłki przysługują wszystkim, którzy mają dzieci. Elżbieta Rafalska, minister pracy, zapowiadała, że program „Rodzina 500 plus” będzie się trzymał tej zasady.

Prof. Jolanta Kurkiewicz, demograf z krakowskiego Uniwersytetu Ekonomicznego i Polskiej Akademii Nauk, od lat powtarza, że „oddziaływanie na liczbę urodzeń w ramach polityki demograficznej nie może być zależne od dochodów: musi obejmować - i w możliwie równym stopniu motywować - wszystkich: bogatych, biednych, a przede wszystkim średniaków”.

Tymczasem marszałek Senatu Stanisław Karczewski powiedział w Radiu Zet, że „wszyscy bogaci, którzy sięgną po te pieniądze, się skompromitują”. Nie określił dokładnie, kim są owi „bogaci”, wyjaśnił jedynie, że chodzi mu o ludzi zarabiających więcej niż on, czyli powyżej 20 tys. zł miesięcznie.

Byłoby to niespełna 2 proc. Polaków i tylko nikła część z nich ma dwójkę lub więcej dzieci, więc problem wydaje się wydumany, ale wśród polityków PiS jest silna pokusa, by ustawić próg „bogactwa” niżej, np. na poziomie 6 tys. zł miesięcznie. Wtedy z systemu wypadnie kilkanaście procent polskich rodzin. Pytana o to Beata Szydło odpowiedziała, że jest to „jedna z kontrowersyjnych spraw wymagających konsultacji”.

W minionym tygodniu członkowie polskiego rządu wysyłali też sprzeczne komunikaty w kwestii tego, czy pieniądze będą przysługiwać emigrantom. Wicepremier Morawiecki sugerował, że raczej nie, pierwszy wicepremier Piotr Gliński - że na pewno tak. Sprawa budzi emocje, bo z jednej strony PiS szuka rozwiązania sprawiedliwego, a z drugiej - nie chce zrazić 2 mln Polaków za granicą (którzy w większości mają dzieci) oraz… dostarczyć argumentów premierowi Wielkiej Brytanii Davidowi Cameronowi, który chce ograniczyć wypłatę zasiłków na dzieci imigrantów, pracujących na Wyspach zbyt krótko, a zwłaszcza tych, którzy zostawili pociechy w Polsce.

Rozstrzygając spór wicepremierów, Beata Szydło powiedziała w Polskim Radiu, że najpewniej zostanie wprowadzona zasada, iż nie można łączyć zasiłków - na emigracji i w Polsce: „Jeżeli ktoś korzysta z tych form pomocy, będąc tam; jeżeli jest postanowione, że jego życie, jego rodzina jest na stałe w Wielkiej Brytanii, to oczywiście nie [dostanie 500 zł na dziecko w Polsce]. Ale ci wszyscy, którzy pracują i nie korzystają z takich form, czy też ich dzieci zostają w Polsce, to oczywiście tak” - podkreśliła.

Zabiorą ulgi?

Kolejne kontrowersje - i niepokoje rodzin - dotyczą tego, czy nowe zasiłki mają być wliczane do dochodu, czyli opodatkowane, a może i oskładkowane.

Wtedy biedniejsi dostawaliby tak naprawdę nie 500, lecz nieco ponad 420 zł, a bogatsi 350 zł na dziecko; mniej zamożnym groziłaby przy tym utrata części zasiłków socjalnych. Beata Szydło podkreśla, że „w obecnej formie, kierowanej do konsultacji społecznych, projekt przewiduje, że zasiłki te nie będą wliczane do dochodu”. Ale wszystko może się jeszcze zmienić.

Najbardziej brzemienna w skutki może się jednak okazać ewentualna manipulacja przy istniejących ulgach podatkowych. Jeśli PiS wyjdzie z założenia, że „korzyści nie powinny się łączyć”, to w ramach zapowiadanego „uporządkowania systemu wsparcia dla rodzin”, może ograniczyć lub znieść wprowadzone przez poprzedników ulgi na dzieci. Zrobi to, przekonując, że i tak daje więcej. Ale nie będzie to prawda. Ulgi przysługują bowiem już od pierwszego dziecka (1112 zł rocznie) i mocno rosną w wypadku kolejnych (2224 zł przy dwóch, 4224 zł przy trzech i 6724 zł przy czterech pociechach). Co jednak najistotniejsze - można z nich korzystać dopóty, dopóki dziecko się uczy i nie ukończyło 25 lat. Tymczasem 500 zł od PiS przysługiwać będzie jedynie na dzieci do 18. roku życia.

Opisana wyżej zmiana uderzyłaby więc po kieszeni rodziców maturzystów i studentów, ponoszących faktycznie największe nakłady na utrzymanie i wychowanie dzieci. Na razie jednak PiS zapewnia, że program „Rodzina 500 plus” będzie funkcjonował równolegle ze starymi ulgami.

Tydzień temu, w ramach konsultacji społecznych, rząd uruchomił specjalny adres e-mailowy: [email protected].

Można tam zgłaszać uwagi do projektu ustawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski