Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

7 III 1965 r., Kraków, kamienica przy ul. YYYY

Redakcja
Kalina dotarła do domu tuż przed północą. Pewnym krokiem przecięła ciemne podwórko, kierując się w stronę bocznej klatki, po czym ruszyła w górę wąskimi drewnianymi schodami.

Marta Szreder: LOLO (odc. 53)

W pewnym momencie uniosła głowę i ze zdziwieniem zauważyła, że u ich szczytu stoi mała Marysia.

- Co tu robisz, kochanie? Dlaczego jeszcze nie śpisz? - zapytała z niepokojem.

- Czekałam na ciebie - odpowiedziała dziewczynka, a jej głos zabrzmiał jakoś dziwnie obco i Kalina poczuła na całym ciele gęsią skórkę.

- Ale dlaczego?

- Był tu ten twój kolega. Kazał ci to przekazać - Marysia wyciągnęła przed siebie rączkę, w której trzymała śnieżnobiałą kopertę. Kartka znajdująca się w jej środku była krwistoczerwona.

- Który kolega? Karol?

- Tak.

- Więcej z nim nie rozmawiaj, rozumiesz? Jak jeszcze raz przyjdzie, biegnij od razu do mamy! - dotknęła dłoni dziewczynki i z przerażeniem przekonała się, że była lodowato zimna.

- Marysiu, co ci jest? - pochyliła się, chcąc się jej lepiej przyjrzeć.

Nagle zauważyła, że twarz małej jest zupełnie sina, a jej oczy są martwe i puste. W tej samej chwili na klatce zgasło światło i drobna lodowata dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku.

Kalina obudziła się z krzykiem. Usiadła na łóżku, z trudem łapiąc oddech. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że był to tylko senny koszmar. Za oknem panowała ciemna noc.

Wydało jej się, że widzi w kącie pokoju nieruchomą sylwetkę Karola. Sięgnęła po omacku w stronę lampki i zapaliła światło. Z ulgą stwierdziła, że był to tylko jakiś cień i zaśmiała się, zażenowana własną nerwowością.

7 III 1965 r., Kraków, Akademia Sztuk Pięknych

Długo nie mogła przestać myśleć o tym niezwykle upiornym, a zarazem tak realistycznym śnie. Dopiero po południu, kiedy weszła do gwarnej i rzęsiście oświetlonej galerii ASP, poczuła się nieco bezpieczniej.

Rozglądnęła się, odkładając na bok nieporęczny, owinięty starymi gazetami pakunek, który przyniosła ze sobą. Po chwili dostrzegła zmierzającego w jej kierunku Juliana i wspomnienie nocnego koszmaru uleciało zupełnie, a ich usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku.

Kalina nie wiedziała jednak o tym, że przekraczając próg uczelni, zostawiła za sobą pewien cień, który śledził ją przez całą drogę. Cień ten, mimo że nie odważył się wejść za nią do środka, stał teraz za oknem i niezauważony przez nikogo obserwował każdy jej ruch.

Dopiero kiedy uwolniła się z objęć Juliana, odpychając go lekko od siebie, ciemna postać oderwała się od szyby i zniknęła w mroku ulicy.

- Jakoś blado wyglądasz - powiedział czule Julian.

- Źle spałam. Bierzmy się lepiej do roboty - odparła wymijająco.

W galerii trwały właśnie przygotowania do wernisażu studentów malarstwa, który miał się odbyć tego wieczoru.

- Gdzie go powiesimy? - zapytała Kalina, wskazując na swój zapakowany w gazety obraz.

- Zaraz znajdę jakieś dobre miejsce. Mam nadzieję, że ten Karol już cię nie nachodzi? Powiedz tylko słowo, a mu wtłukę! - chłopak nie dał się tak łatwo zbyć.
- Nie widziałam go od dawna - uśmiechnęła się słabo.

- To dobrze - Julian odetchnął i zajął się poszukiwaniem miejsca, które odpowiednio wyeksponowałoby obraz dziewczyny.

- Spotkałem go jakiś czas temu i zachowywał się jak wariat! - wspomniał jakby mimochodem, podczas gdy Kalina zaczęła rozpakowywać swoje dzieło.

Zdarła pierwszą warstwę gazety. Jej uwagę przykuło zdjęcie małego chłopca w okularach. Przestała słuchać Juliana, który wciąż coś opowiadał.

- "Pogrzeb i nabożeństwo żałobne w intencji zamordowanego Krzysia B. odbędą się w kaplicy na cmentarzu Rakowickim, w dniu..." - przeczytała informację pod zdjęciem i serce ścisnęło się jej z żalu, jak za każdym razem, kiedy myślała o tej okrutnej i niepotrzebnej zbrodni.

Julian tymczasem kontynuował nieprzerwanie swoją historię.

- Udawał, że mnie nie poznaje. Kupił ciastek jak dla pułku wojska! - powiedział, a znaczenie jego słów dotarło do Kaliny dopiero po chwili.

- Ciastek? - zapytała, odkładając gazetę.

- Tak, całe wielkie pudło!

- A kiedy to było i w której cukierni? - wpatrywała się w Juliana błyszczącymi od napływających łez oczami.

- Koło kopca Kościuszki. W tamtą niedzielę, kiedy napadało tyle śniegu - odparł beztrosko, po czym uniósł rozpakowany już portret i powiesił go na ścianie.

- Udał ci się! - pochwalił.

- Ta mała jak żywa! Jak ona ma na imię, bo nie pamiętam? - zapytał, a Kalina przeniosła zamglony wzrok na obraz.

- Marysia - wyszeptała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski