Marta Szreder: LOLO (odc. 53)
W pewnym momencie uniosła głowę i ze zdziwieniem zauważyła, że u ich szczytu stoi mała Marysia.
- Co tu robisz, kochanie? Dlaczego jeszcze nie śpisz? - zapytała z niepokojem.
- Czekałam na ciebie - odpowiedziała dziewczynka, a jej głos zabrzmiał jakoś dziwnie obco i Kalina poczuła na całym ciele gęsią skórkę.
- Ale dlaczego?
- Był tu ten twój kolega. Kazał ci to przekazać - Marysia wyciągnęła przed siebie rączkę, w której trzymała śnieżnobiałą kopertę. Kartka znajdująca się w jej środku była krwistoczerwona.
- Który kolega? Karol?
- Tak.
- Więcej z nim nie rozmawiaj, rozumiesz? Jak jeszcze raz przyjdzie, biegnij od razu do mamy! - dotknęła dłoni dziewczynki i z przerażeniem przekonała się, że była lodowato zimna.
- Marysiu, co ci jest? - pochyliła się, chcąc się jej lepiej przyjrzeć.
Nagle zauważyła, że twarz małej jest zupełnie sina, a jej oczy są martwe i puste. W tej samej chwili na klatce zgasło światło i drobna lodowata dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku.
Kalina obudziła się z krzykiem. Usiadła na łóżku, z trudem łapiąc oddech. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że był to tylko senny koszmar. Za oknem panowała ciemna noc.
Wydało jej się, że widzi w kącie pokoju nieruchomą sylwetkę Karola. Sięgnęła po omacku w stronę lampki i zapaliła światło. Z ulgą stwierdziła, że był to tylko jakiś cień i zaśmiała się, zażenowana własną nerwowością.
7 III 1965 r., Kraków, Akademia Sztuk Pięknych
Długo nie mogła przestać myśleć o tym niezwykle upiornym, a zarazem tak realistycznym śnie. Dopiero po południu, kiedy weszła do gwarnej i rzęsiście oświetlonej galerii ASP, poczuła się nieco bezpieczniej.
Rozglądnęła się, odkładając na bok nieporęczny, owinięty starymi gazetami pakunek, który przyniosła ze sobą. Po chwili dostrzegła zmierzającego w jej kierunku Juliana i wspomnienie nocnego koszmaru uleciało zupełnie, a ich usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku.
Kalina nie wiedziała jednak o tym, że przekraczając próg uczelni, zostawiła za sobą pewien cień, który śledził ją przez całą drogę. Cień ten, mimo że nie odważył się wejść za nią do środka, stał teraz za oknem i niezauważony przez nikogo obserwował każdy jej ruch.
Dopiero kiedy uwolniła się z objęć Juliana, odpychając go lekko od siebie, ciemna postać oderwała się od szyby i zniknęła w mroku ulicy.
- Jakoś blado wyglądasz - powiedział czule Julian.
- Źle spałam. Bierzmy się lepiej do roboty - odparła wymijająco.
W galerii trwały właśnie przygotowania do wernisażu studentów malarstwa, który miał się odbyć tego wieczoru.
- Gdzie go powiesimy? - zapytała Kalina, wskazując na swój zapakowany w gazety obraz.
- Zaraz znajdę jakieś dobre miejsce. Mam nadzieję, że ten Karol już cię nie nachodzi? Powiedz tylko słowo, a mu wtłukę! - chłopak nie dał się tak łatwo zbyć.
- Nie widziałam go od dawna - uśmiechnęła się słabo.
- To dobrze - Julian odetchnął i zajął się poszukiwaniem miejsca, które odpowiednio wyeksponowałoby obraz dziewczyny.
- Spotkałem go jakiś czas temu i zachowywał się jak wariat! - wspomniał jakby mimochodem, podczas gdy Kalina zaczęła rozpakowywać swoje dzieło.
Zdarła pierwszą warstwę gazety. Jej uwagę przykuło zdjęcie małego chłopca w okularach. Przestała słuchać Juliana, który wciąż coś opowiadał.
- "Pogrzeb i nabożeństwo żałobne w intencji zamordowanego Krzysia B. odbędą się w kaplicy na cmentarzu Rakowickim, w dniu..." - przeczytała informację pod zdjęciem i serce ścisnęło się jej z żalu, jak za każdym razem, kiedy myślała o tej okrutnej i niepotrzebnej zbrodni.
Julian tymczasem kontynuował nieprzerwanie swoją historię.
- Udawał, że mnie nie poznaje. Kupił ciastek jak dla pułku wojska! - powiedział, a znaczenie jego słów dotarło do Kaliny dopiero po chwili.
- Ciastek? - zapytała, odkładając gazetę.
- Tak, całe wielkie pudło!
- A kiedy to było i w której cukierni? - wpatrywała się w Juliana błyszczącymi od napływających łez oczami.
- Koło kopca Kościuszki. W tamtą niedzielę, kiedy napadało tyle śniegu - odparł beztrosko, po czym uniósł rozpakowany już portret i powiesił go na ścianie.
- Udał ci się! - pochwalił.
- Ta mała jak żywa! Jak ona ma na imię, bo nie pamiętam? - zapytał, a Kalina przeniosła zamglony wzrok na obraz.
- Marysia - wyszeptała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?