Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

80. rocznica bitwy pod Proszowicami. W potyczce stoczonej 7 września 1939 roku zginęło 122 polskich żołnierzy [ZDJĘCIA]

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Większość poległych to mieszkańcy Górnego Śląska. Są pochowani na proszowickim cmentarzu, gdzie ich ofiarę upamiętnia zbudowany 20 lat temu obelisk.

- Ich wojenny epizod trwał bardzo krótko, niepełna tydzień. Ale ich walka, ich poświecenie, ich ofiara życia zostaje w naszej pamięci i jest obowiązkiem kolejnych pokoleń, by tę pamięć kultywować - mówił podczas obchodów burmistrz Grzegorz Cichy.

W sobotnich obchodach wzięli udział m. in. przedstawiciele samorządów i organizacji z Żor, Pszczyny i Radłowa. Po głównych uroczystościach na cmentarzu na miejskim Rynku rozpoczął się piknik, na którym można było oglądać m.in. unikalne zdjęcia wykonane po bitwie, prawdopodobnie przez niemieckich żołnierzy. Większość z nich odnalazł na internetowych aukcjach Wojciech Nowiński.

Bitwa oczami świadków

Bardzo niewielu żyje świadków tamtych wydarzeń. Kilka lat temu zmarł Jan Żywot, który wcześniej zdążył podzielić się swoimi wspomnieniami. A pamięć miał znakomitą. Opowiadał, że pierwsze polskie tabory wjechały do miasta 6 września około godziny 18. Rozłożyli się na Rynku, wyprzęgli konie. Jakiś czas potem, wieczorem, wkroczyły kolumny wojska. Szli w szyku, zdyscyplinowani. Nie była to paniczna ucieczka. W mieście poprosili o kwatery i zaczęli się lokować w poszczególnych domach.

- Do nas przyszło 12 żołnierzy. Umyli się, położyli i natychmiast zasnęli. Byli na pewno bardzo zmęczeni - wspominał Jan Żywot. Żołnierze nie pospali długo. Około północy zbudził ich alarm. Wszyscy natychmiast się ubrali i wyszli. Na Rynku się zorganizowali i pomaszerowali w kierunku Słomnik.

Oficer poległ na proszowickim Rynku

Wozy z żywnością, amunicją i innym zaopatrzeniem zostały natomiast na Rynku. Były ustawione wzdłuż zachodniej pierzei. Pomiędzy ulicą Kościuszki a dzisiejszą Kilińskiego, którą w tym czasie miejscowi nazywali Gęsią. - Pierwsze strzały padły około wpół do czwartej. Zaraz potem do miasta wjechały dwa czołgi. Ustawiły się przy pierzei południowej. Z karabinu maszynowego z pierwszego z nich poszła seria po taborach. Wszystkie konie padły. Zginął też żołnierz, który miał pilnować taborów - opowiadał Jan Żywot.

Po bitwie Niemcy kazali konie uprzątnąć proszowickim Żydom. Ci zawlekli je do okopów i zakopali. Zawartość wozów zabrali natomiast miejscowi. Na wozach były bezcenne artykuły spożywcze: kasza, ryż, mąka. - Jeden rzeźnik zabrał wtedy cały wóz ryżu i robił później z niego kaszankę.

Z kolei seria z drugiego czołgu zabiła polskiego oficera, który znajdował się w tym czasie w zaparkowanym na Rynku samochodzie osobowym. Był to major Leonard Tomaszewski z Lublina, który poszukując swojego oddziału dołączył do 55. dywizji piechoty. W wyniku ostrzału zginął również jego kierowca. Potem czołgi zaczęły strzelać pociskami zapalającymi. Drewniane domy, których w Proszowicach było bardzo dużo, zaczęły się palić. Jak podają źródła, spłonął wtedy co trzeci dom na terenie miasta. Spalił się również dom Eleonory Łakomskiej, u której mieszkała rodzina Żywotów. Jego mieszkańcy w tym czasie zdążyli się już przenieść do murowanej piwnicy kamienicy przy Rynku.

Jan Żywot opowiadał też o kapralu Józefie Molickim, jednym z nielicznych uczestników bitwy, którzy pochodzili z Proszowic. Molicki obsługiwał karabin maszynowy. Wspominał, że leżąc w ukryciu przy drodze ze Słomnik przepuścili jadące do miasta czołgi, natomiast otworzyli ogień do niemieckich ciężarówek z żołnierzami. Wielu Niemców wtedy zginęło. Dopiero, gdy czołgi wyjechały z miasta i wróciły w rejon cmentarza, gdzie trwały najcięższe walki, przesądziły o losie bitwy. - Najwięcej zabitych Polaków było w polu Fudaleja, w rejonie skrzyżowania ulic Kosynierów i Krakowskiej - słyszymy.

W samym sercu chaotycznego pola bitwy

Odeszła również Kazimiera Domagała, która we wrześniu 1939 roku miała 12 lat. Tak się składa, że dom, w którym mieszkała, znalazł się nieomal w samym centrum toczących się walk. Z jej relacji wynikało, że w nocy z 6 na 7 września Władysława Miller (matka) przeniosła pościel oraz najpotrzebniejsze ubrania do piwnicy i tam wszyscy położyli się spać. Tylko ojciec Józef Miller, pozostał w mieszkaniu. Około godziny trzeciej zjawił się ze słowami: - No to mamy Niemców.

Pola sąsiadujące z domem rodziny zmieniły się na kilka godzin w wojenny teatr. Panował chaos. - Nasi żołnierze nie zawsze wiedzieli - gdzie są, co mają robić, w którym kierunku strzelać - opowiadała nasza rozmówczyni. Gdy na skutek ostrzału zapaliła się sąsiadująca z domem drewniana stodoła, wszyscy musieli opuścić piwnicę. Ukryli się w ziemnej jamie, która wcześniej służyła dzieciom do zabawy. Tam spędzili najgorętsze momenty. Po około czterech godzinach wszystko ucichło.

W tym samym domu przebywał również brat pani Kazimiery Arkadiusz Miller. On z kolei w liście wspominał epizod, obrazujący dysproporcję sił pomiędzy walczącymi stronami. - Ojciec powiedział, że widzi jak na polu oddalonym od nas ok. 700 metrów, mała grupka około 20 żołnierzy atakuje jeden z jadących po polu czołgów, a mają tylko ręczne karabiny. Ojciec widząc to, tylko głośno westchnął - co oni biedni robią? Czołg zwalniał i jakby się tym bawił. Podpuszczał ich bliżej i puszczał krótkie serie. Padali i podrywali się, lecz już nie wszyscy. Drugie „hurra” było o wiele słabsze, a ojciec określił, że została ich może połowa i znów z czołgu seria poszła do tej grupy. Trzecie i ostatnie „hurra” już było mało słyszalne i chyba ci polegli jako ostatni. Czołg po chwili zawrócił w stronę szosy słomnickiej, skąd wyszedł.

FLESZ - Parkowanie drożeje. Znamy nowe stawki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski