Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

... a ciało płomieniom

Redakcja
Ten osobliwy dżentelmen na ilustracji obok to doktor William Price z Llantrisant w Walii. Oczywiście Walijczyk, więcej nawet - ucieleśnienie walijskości (cokolwiek by to miało znaczyć). Urodził się równo 200 lat temu. Utrzymywał, iż jest wcieleniem celtyckiego kapłana zmarłego przed 10 tysiącami lat. Wraz z innymi miłośnikami tradycji działał w zakonie druidów, kultywującym starożytne obrządki. W zamierzchłych czasach u starożytnych Celtów druidzi pełnili rolę kapłanów i wróżbitów, sędziów, lekarzy, nauczycieli. Celtowie, lud indoeuropejski, którego pierwotne siedziby znajdowały się w dorzeczu górnego Renu, Dunaju i Menu w ciągu I tysiąclecia p.n.e. rozprzestrzenił się niemal w całej Europie, docierając też do Wysp Brytyjskich. Zdaniem Price’a, byli oni ich pierwotnymi mieszkańcami - brutalnie podbitymi przez Anglów, Sasów i Jutów - i przodkami dzisiejszych Walijczyków. Ich genealogię, za czcigodnym Bedą, anglosaskim uczonym mnichem, wywodził od Cymbrów, ludu starożytnego Wschodu, który po biblijnym potopie przeniósł się na Wyspy Brytyjskie pod wodzą Gomera, wnuka Noego. Co nieco o Celtach i druidach można wyczytać też w pismach Juliusza Cezara. Są to jednak wiadomości zbyt skąpe, by na ich podstawie odtworzyć celtycki sposób życia. W rozjaśnienie mroków tej niewiedzy doktor Price wniósł włany twórczy wkład. Doszedł do przekonania, po trosze ulegając też modnym prądom swej własnej XIX-wiecznej epoki, iż najlepiej oddają ducha starożytnych Celtów: wegetarianizm, słoneczne kąpiele nago i wolne związki mężczyzn i kobiet.

Jan Rogóż

 Brytyjczycy uchodzą za ekscentryków i okazują wyrozumiałość wobec dziwacznych poglądów i zachowań, dopóki nie wykraczają poza sferę prywatności ich wyznawców. Nikt więc nie czynił wstrętów doktorowi i jego druidycznym celebrom, do chwili gdy postanowił posunąć się w swej wierności wobec tradycji przodków o krok dalej. Było to w roku 1884, kiedy to sędziwy już William Price postradał najmłodsze swoje dziecko, małoletniego syna i postanowił ciało spalić rytualnie na wzgórzach otaczających wioskę Llantrisant. Pobłażliwa wobec dotychczasowych praktyk doktora miejscowa społeczność, w tej mierze okazała zdecydowany konserwatyzm. Tłum oburzonych mieszkańców wsi rzucił się na żałobników, ugasił funebralny stos i zażądał ukarania inicjatora całego tego skandalu.
 Niewzruszony w swych zasadach, wiekowy doktor Price stanął przed sędziami w uroczystym - jak sobie wyobrażał - stroju arcykapłana druidów: w czapce z lisiej skóry, czerwonej, zamszowej kamizelce, zielonych spod-niach i pelerynie w kratę. Ale bez skarpetek, które, jak wiadomo, uniemożliwiają prawidłowe oddychanie stóp. Bronił się bardzo przytomnie, dowodząc, iż żadne prawo nie zabrania palenia zmarłych w miejsce tradycyjnego pochówku. Istotnie oskarżyciele nie byli w stanie wskazać żadnego przepisu uzasadniającego pociąganie Price’a do odpowiedzialności prawnej. Powoływali się jedynie na panujący powszechnie w naszej kulturze obyczaj grzebania ciała, a wsparli go argumentem natury teologicznej. W jakim stanie - pytali retorycznie - zjawi się zmarły na Sąd Ostateczny w dolinie Jozafata, gdy wcześniej zredukuje się go do mizernej garstki popiołu? - Tak mniemać może tylko człowiek małej wiary - odparł Price. - Ja ufam, że dla Bożej wszechmocy nie będzie to żadnym problemem. Został uniewinniony.
 Gdy zmarł w roku 1893, w kremacji jego ciała uczestniczyły setki osób. A w trzy lata później, w roku 1896 w Wolking otwarto pierwsze krematorium.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski