Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A może społeczne?

syp
Zamiar likwidacji pięciu szkół podstawowych w gminie Olkusz i czterech w gminie Wolbrom wzburzył mieszkańców wsi, w których może zabraknąć szkoły.

Likwidacja szkół w powiecie olkuskim

   W zacietrzewieniu, któremu dodatkowo sprzyja fakt, iż niektórzy lokalni działacze próbują wykorzystać sytuację i zbić kapitał polityczny poprzez kreowanie się na "obrońców szkół" zapomina się, że są inne rozwiązania, jak choćby szkoła społeczna.
   Jedyna w powiecie olkuskim społeczna szkoła podstawowa działa z powodzeniem od trzech lat w Glanowie (gmina Trzyciąż). Gdy przed czterema laty Rada Gminy podjęła decyzję o likwidacji trzyklasowej szkoły, w Glanowie zawrzało. Ale zamiast protestów i pikiet mieszkańcy zawiązali Glanowskie Stowarzyszenie Oświatowe i sami podjęli się prowadzenia szkoły. Władze gminy obiecały pomoc, wydały zgodę na powstanie takiej szkoły i zdecydowały o nieodpłatnym przekazaniu w użytkowanie budynku wraz z gruntem. Krakowskie kuratorium wydało zgodę na powołanie takiej placówki i szkoła ruszyła. Gdyby się to nie udało, dzieci musiałyby dojeżdżać codziennie do odległej o prawie 5 kilometrów szkoły w Suchej.
   - Obawialiśmy się, czy nam się uda - przyznaje Anna Zając, prezes Stowarzyszenia. - Teraz już wiemy co robić.
   W roku, kiedy zamykano szkołę w Glanowie chodziło do niej 14 uczniów, a gmina przeznaczyła na jej utrzymanie 108 tys. zł rocznie, co oznacza, że roczny koszt utrzymania jednego ucznia wynosił 7714 zł i był najwyższy w gminie.
   - Straszono nas, że łączne koszty dobiją do 200 tys. zł i rodzice będą musieli płacić wysokie czesne. Tymczasem w ubiegłym roku utrzymanie szkoły kosztowało nas 60 tys. zł. Szkoła funkcjonuje w oparciu o "gołą" subwencję oświatową, którą za pośrednictwem gminy otrzymujemy z MEN-u. W ubiegłym roku było to 3890 zł na ucznia, a mamy ich 16. Wszyscy 22 członkowie stowarzyszenia wpłacają 7 zł miesięcznie na cele statutowe. Z tych pieniędzy opłacamy korespondencję i telefony. - opowiada Anna Zając. Jak to możliwe, że szkoła utrzymuje się za połowę kwoty, którą wcześniej wydawały na nią władze gminy. Otóż dwie nauczycielki, które pracują w szkole są zatrudnione na zasadach innych, niż mówi Karta Nauczyciela. Za taką samą liczbę godzin otrzymują mniejsze wynagrodzenie, niż ich koleżanki w szkołach państwowych. Z drugiej strony, pracują z kilkuosobową klasa, a nie z ponad trzydziestką, bardzo ruchliwych siedmio, czy ośmiolatków. Poza tym mają pracę, o którą dzisiaj tak trudno. W szkole jest zatrudniony jeszcze woźny, który jest równocześnie konserwatorem, palaczem i sprzątaczką. To wszystko. Nie ma sekretarek, księgowość prowadzi nieodpłatnie właściciel pewnej firmy z Wolbromia, całe formalności załatwia Stowarzyszenie.
   Jak to wygląda w najmniejszych szkołach w gminie Wolbrom i Olkusz, nad którymi zawisło widmo likwidacji. W trzyklasowej szkole podstawowej w Strzegowej (gmina Wolbrom) jest 19 uczniów, czyli porównywalnie do Glanowa. W ubiegłym roku utrzymanie tej szkoły kosztowało gminę ponad 180 tys. zł (trzykrotnie więcej niż w Glanowie). W efekcie roczny koszt utrzymanie ucznia wyniósł 11300 zł, podczas gdy gmina dostała na każdego ucznia tylko 3320 zł subwencji. W szkole w Strzegowej są cztery nauczycielki na pełny etat i trzech pracowników obsługi, którzy mają łącznie 1,75 etatu. Podobnie wygląda sytuacja w sześcioklasowej szkole w Chrząstowicach, gdzie sześć nauczycielek zatrudnionych na pełny etat uczy 37 dzieci. W szkole jest zatrudniony na pełny etat jeden pracownik obsługi. W efekcie, utrzymanie tej szkoły kosztowało gminę w ubiegłym rok uprawie 317 tys. zł. Co oznacza, ze roczny koszt utrzymania jedno ucznia wyniósł 8334 zł, podczas gdy gmina dostała na niego 3410 zł subwencji.
   Podobnie wygląda sytuacja w gminie Olkusz. W ubiegłym roku utrzymanie szkoły w Witeradowie, do której chodzi 70 uczniów kosztowało gminę 482 tys. zł, czyli 6888 zł na ucznia, dwukrotnie więcej, niż subwencja jaką gmina otrzymała z MEN-u. W szkole jest 9,94 etatów nauczycielskich oraz 3,5 etatu administracji i obsługi. W innych szkołach sytuacja wygląda podobnie. Czy te szkoły mogłyby przetrwać jako społeczne utrzymując się z "gołej" subwencji MEN-owskiej?
   - Myślę, że tak. W końcu nam się udało. Czego mogę życzyć osobom, które podjęły by się rejestracji stowarzyszenia i prowadzenia szkoły? Dużo wiary i samozaparcia. Trzeba postawić interes dziecka na pierwszym miejscu. Gdy pomyślę, że małe 7-8 letnie dzieci miały dojeżdżać zimą po kilka kilometrów do szkoły, to wiem, że mam sens istnienie takich szkoły jak nasza - mówi Anna Zając.
   Społeczna szkoła w Glanowie już nie jest eksperymentem, któremu wielu wieszczyło rychły upadek. Najgorsze mają już za sobą. - W ubiegłym roku dzięki zaangażowaniu rodziców i mieszkańców wsi, a także przy pomocy gminy odnowiliśmy elewację szkoły, dwa lata temu rodzice pomalowali wszystkie pomieszczenia szkoły. W tym roku chcemy zrobić remont podłogi dużej sali i zabrać się za ogrodzenie szkoły i uporządkowanie terenu. Teraz zmieniamy statut stowarzyszenia, tak aby móc otrzymywać dotację na pięcioro dzieci, które mamy w "zerówce". - wylicza Anna Zając.
(syp)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski