Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A to nam zabili Ferdynanda...

Redakcja
Arcyksiążę Franciszek Ferdynand z żoną i dziećmi - Ernestem, Maksymilianem oraz Zofią. FOT. ZBIORY AUTORA
Arcyksiążę Franciszek Ferdynand z żoną i dziećmi - Ernestem, Maksymilianem oraz Zofią. FOT. ZBIORY AUTORA
28 CZERWCA 1914 * Lekkomyślny Otto i ponury Franciszek Ferdynand * Zabójca zwierząt i kolekcjoner narzędzi tortur * Strzały w Sarajewie i koniec monarchii

Arcyksiążę Franciszek Ferdynand z żoną i dziećmi - Ernestem, Maksymilianem oraz Zofią. FOT. ZBIORY AUTORA

A to nam zabili Ferdynanda - rzekła posługaczka do pana Szwejka. W ten sposób zaczyna się przesławna powieść Jaroslava Haška.

Dla porządku dodajmy, że Szwejk, upewniwszy się, iż nie chodzi o Ferdynanda zbierającego psie gówienka, lecz o tłustego, pobożnego następcę tronu, wygłasza głęboką myśl: między nami mówiąc (...) do tłustego arcyksięcia trafić daleko łatwiej niż do chudego.

Był czerwiec 1914 roku, na wiedeńskim, praskim i budapeszteńskim tronie od kilkudziesięciu lat zasiadał sędziwy Franciszek Józef, noszący także tytuł wielkiego księcia Krakowa, a przez niechętnych mu Czechów zwany "starym Prochazką". Arcyksiążę Ferdynand - w rzeczywistości Franciszek Ferdynand - kronprinzem został po całym szeregu śmierci członków cesarskiej rodziny. Kiedy w Mayer-lingu tragicznie zakończył życie syn cesarza arcyksiążę Rudolf, następcą tronu stał się młodszy brat Franciszka Józefa Karol Ludwik. Po jego śmierci prawo do następstwa tronu odziedziczyli synowie - Franciszek Ferdynand i Otto. Był moment, w którym wydawało się, że Franciszek Ferdynand utraci prawo do tronu, poślubiając bez zgody cesarza hrabiankę Zofię Chotek. Cesarzem zostałby wówczas Otto, który jak na ewentualnego władcę Austro-Węgier miał osobliwe obyczaje. Podobno jadąc na polowanie i napotkawszy kondukt pogrzebowy, przeskoczył konno karawan. Mało tego, w słynnym hotelu Sachera potrafił pojawić się bez wierzchniej odzieży, nawet bez bielizny, ale za to z szablą u boku. Incydent ten odnotował w swoich wspomnieniach Eugen Ketterl, cesarski kamerdyner:

Otto nieraz trochę przesadzał. Oto wybrał się kiedyś na kolację do Sachera, słynnej ekskluzywnej restauracji wiedeńskiej, a gdy szampan uderzył mu trochę do głowy, arcyksiążę pojawił się na korytarzu w największym dezabilu - nie miał na sobie nic prócz szabli - gdzie nieszczęsnym zbiegiem okoliczności wpadł w objęcia małżonki pewnego brytyjskiego lorda. Można sobie wyobrazić osłupienie i strach nobliwej Angielki. Ujrzawszy nagle "Adama", jedynie opasanego szablą, o mało nie zemdlała.

Jaki był Franciszek Ferdynand? W niczym nie przypominał swojego rozbrykanego brata. Ketterl tak o nim pisał:

Następca tronu Franciszek Ferdynand miał w Austrii niełatwo. Objął stanowisko powszechnie lubianego kronprinza Rudolfa. Trudno wyobrazić sobie większy kontrast pomiędzy dwoma ludźmi niż między rozpromienionym, kipiącym życiem, uroczym Rudolfem a poważnym, surowym, raczej pesymistycznie usposobionym Franciszkiem Ferdynandem. Mówiono o nim, że wieczne czekanie na tron uczyniło go niecierpliwym, nerwowym i kostycznym; przypominał starą pannę, która się boi, że czas jej zamążpójścia minie. Franciszek Ferdynand był do tego chorowity. Nie sprawiał więc sympatycznego wrażenia i trzeba było dopiero bliżej [go] poznać, aby się przekonać, że były to zewnętrzne pozory.

Nie wiadomo, czy rzeczywiście następca tronu zyskiwał przy bliższym poznaniu. Bigoteryjny, ociężały, z wąsami zaczesanymi na pruski sposób, przypominał - jak ktoś powiedział - policjanta przebranego za arcyksięcia. Namiętny myśliwy, a może raczej morderca zwierząt, podczas jednego polowania potrafił zastrzelić dwa tysiące ptaków, a tuż przed sarajewskim zamachem zabił swego pięciotysięcznego jelenia. Zamek Konopiszt w Czechach do dzisiaj ozdabiają myśliwskie trofea kronprinza, każde dokładnie opisane. R. Recouly, autor wydanej przed wojną biografii Franciszka Ferdynanda, tak pisał o jego pasji:
Wróciwszy kiedyś z polowania, po wielkiej już rzezi grubej zwierzyny i ptactwa, arcyksiążę ujrzał nagle młodziutkie jelenię, zaledwie trzymające się na nogach, wystraszone przez naganiaczy. Franciszek Ferdynand wydobył nóż, rzucił się na zwierzę i zarżnął je w oczach wszystkich gości...

Dodajmy do tego kolejne pasje - gromadzenia wizerunków św. Jerzego, przede wszystkim jednak narzędzi tortur, a twierdzenie cesarskiego kamerdynera okaże się wątpliwe...

Prof. Stanisław Grodziski, autor świetnej biografii Franciszka Józefa I, tak scharakteryzował arcyksięcia, który miał objąć tron po cesarzu:

Nie był to bynajmniej człowiek chory ani umysłowo ograniczony, co - jak wiemy - w rodzinie habsburskiej do rzadkości nie należało. Inteligencję wykazywał bystrą, zainteresowania w zakresie polityki - szerokie, nie miał przesądów, chętnie wysłuchiwał rzeczowych argumentów. Na tym jednaj kończyły się cechy pozytywne. Głęboko wierzący i praktykujący katolik, miał wyraźne skłonności do dewocji i nietolerancji. Nieobliczalne były też jego napady gniewu czy przejawy uporu.

Franciszek Ferdynand już wiosną 1914 roku planował wizytę w Bośni. Miała mu towarzyszyć żona, podobno lubiąca tego rodzaju podróże, podczas których traktowano ją z atencją, na jaką nie mogła liczyć w dworskich sferach. Była zaledwie hrabianką, arcyksiążę musiał z nią zawrzeć małżeństwo morganatyczne i ani ona, ani ich dzieci nie mogły rościć sobie prawa do tronu. Historia romansu, a następnie małżeństwa kronprinza oraz niechęci cesarza do tego związku - to osobna sprawa, godna powieści.

Z czasem stary cesarz zaczął dzielić się władzą ze swym następcą. Dzięki interwencji cesarza Wilhelma II, zaniepokojonego stanem austriackiej armii, Franciszek Ferdynand został generalnym inspektorem sił zbrojnych.

Czerwcowa wizyta w Bośni - w 1908 roku, po 30 latach okupacji anektowanej przez Austrię - nie była bezpieczna. W kraju panowały antyaustriackie nastroje, a w 1910 roku przygotowywano zamach na Franciszka Józefa. Niedoszły zamachowiec w ostatniej chwili nie zdecydował się na sięgnięcie po broń...

Austriackie władze zachowały się beztrosko; kilka dni przed wizytą trasę przejazdu arcyksięcia podała prasa, ułatwiając spiskowcom sprawę. Było ich kilku, pierwszy nie rozpoznał auta, którym jechał arcyksiążę, drugi nie zdecydował się na oddanie strzału, widząc, że kronprinzowi towarzyszy żona, dopiero kolejny rzucił bombę, która odbiła się od płóciennego dachu samochodu i eksplodowała.

Tego samego dnia, 28 czerwca 1914 roku, Franciszek Ferdynand jeszcze raz wyjechał na ulice Sarajewa, tym razem aby odwiedzić rannego w zamachu dostojnika. Znów zawiódł jeden ze spiskowców, obawiając się, że postrzeli postronne osoby. Dopiera Gawriło Princip oddał celne strzały z browninga kalibru 7,65 mm o numerze 19074, do dzisiaj przechowywanym w jednym z wiedeńskich muzeów. Arcyksiążę i jego żona zginęli, zamachowiec próbował popełnić samobójstwo, ale trucizna, którą połknął, okazała się zwietrzała.
Franciszek Ferdynand nie został pochowany zgodnie z habsburskim ceremoniałem. Jako arcyksiążę powinien spocząć w wiedeńskiej krypcie Kapucynów, ale ponieważ chciał, aby po śmierci nie rozłączano go z Zofią, ich ciała przewieziono do Art-stetten należącego do następcy tronu.

Strzały w Sarajewie stały się iskrą, która wywołała I wojnę światową, zwaną Wielką Wojną, a ta zmieniła europejski ład ustalony w 1815 roku na kongresie wiedeńskim. Jeszcze dwa lata żył sędziwy cesarz, jeszcze zasiadł na tronie jego następca, cesarz Karol, po czym monarchia austro-węgierska odeszła w przeszłość.

Gawriło Princip, skazany na 20 lat, ponieważ ze względu na młody wiek nie mógł usłyszeć wyroku śmierci, 28 kwietnia 1918 roku zmarł na gruźlicę w twierdzy w Terezinie.

***

Fragmenty "Przygód dobrego wojaka Szwejka" w tłumaczeniu Pawła Hulki-Laskowskiego, "Wspomnień kamerdynera cesarza Franciszka Józefa I" w tłumaczeniu Antoniego Krocha, biografii Recouly'ego - w przekładzie Heleny Heller.

ANDRZEJ KOZIOŁ, dziennikarz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski