Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A więc wojna!

Redakcja
Jeszcze miesiąc temu zrewolucjonizowane tłumy na ulicach Kairu hucznie świętowały sukces wojskowego puczu, który obalił prezydenta Morsiego, który chciał zaprowadzić w Egipcie rządy islamskie.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Jeszcze w lipcu kairska młodzież spontanicznie nosiła w pochodach portrety naczelnego dowódcy gen. El Sisi i masowo zastępowała na facebookowych profilach własne zdjęcia oficjalną fotografią ukochanego generała. El Sisi stał się jeszcze jednym bohaterem egipskiej rewolucji, który ochronić miał lud przed dyktaturą i ciemnotą islamistów. Kairskie place rozbrzmiewały więc pieśnią, głoszącą, iż "Armia i Naród są jedną ręką”. Zaś najwyższe urzędy objęli sędzia Mansour – jako tymczasowy prezydent oraz – jako jego zastępca –El Baradei, prozachodni liberał i laureat pokojowego Nobla.

Miesiąc później nowa władza dokonała masakry protestujących zwolenników Morsiego, przywróciła stan wyjątkowy i godzinę policyjną oraz przeprowadziła masowe aresztowania opozycji. Dzisiaj nie sposób co prawda odpowiedzieć na pytanie, czy podziwiani przez świat młodzi kairscy rewolucjoniści są już świadomi własnej totalnej porażki, kiedy na ulicach Kairu widzą liczne ciała swych współobywateli – zastrzelonych zwolenników Bractwa Muzułmańskiego. Pewne jest natomiast to, że Mansour i El Baradei okazali się skompromitowanymi figurantami, których postawiono na urzędach dla zamaskowania faktu przejęcia pełni władzy przez armię. A także to, że przez świat przetacza się właśnie fala potępień dla wojskowego reżimu, który jawnie postawił na nagą przemoc.

We współczesnym Egipcie istnieją tylko dwie realne siły polityczne, zdolne zdobyć i utrzymać władzę. Są to islamiści, dysponujący przeważającym społecznym poparciem i wojsko, najliczniejsza i najlepiej uzbrojona armia w świecie arabskim. El Sisi – rok temu mianowany przez Morsiego generałem i powołany na naczelnego dowódcę armii – miał być ostatnią nadzieją na to, że owi dwaj wielcy aktorzy egipskiej sceny znajdą wzajemny kompromis i potrafią stworzyć system względnej politycznej równowagi państwa. Musiałby on się opierać z jednej strony – na uznaniu przez armię legitymacji Bractwa do sprawowania władzy w sposób zgodny z jego ideałami religijnymi oraz z drugiej – na rezygnacji islamistów z próby wprowadzenia cywilnej kontroli nad armią, która tym samym nadal samodzielnie by odpowiadała za bezpieczeństwo zewnętrzne kraju, w tym zwłaszcza za współpracę wojskową z USA i utrzymanie pokoju z Izraelem. Jednak ani Morsi, ani El Sisi takiego rozwiązania nie chcieli. Polityczne znaczenie środowej masakry polega na tym, że zlikwidowała ona definitywnie wszelką możliwość chwiejnego nawet kompromisu obu stron. Od ostatniej środy armia i Bractwo znajdują się w stanie otwartej wojny. Oczywiście, w siłowej konfrontacji zwycięstwo należy dzisiaj do armii. El Sisi najprawdopodobniej utrzyma władzę w kraju i nie dopuści więcej Bractwa do żadnych przyszłych wyborów w obawie o jego ponowne demokratyczne zwycięstwo. W takim jednak razie zepchnięta do podziemia opozycja nieuchronnie wróci – i to już w krótkim czasie – do skutecznej taktyki terroryzmu. Zaś Egipt, od lat stabilny sojusznik Zachodu i gwarant bezpieczeństwa Izraela, stanie się jeszcze jednym ogniwem światowej siatki terrorystycznej.

Wszystko to wikła świat zachodni w prawdziwą egipską kwadraturę koła. Ameryka wraz z Europą, zgodnie potępiające dziś egipską masakrę, stają tym samym w obronie islamistów, powszechnie traktowanych w tejże Europie i Ameryce jako poważne wyzwanie dla liberalnych ideałów Zachodu. Co więcej, dzisiejsza islamska opozycja to nie tylko tłumy cywilnych zwolenników Morsiego, zmasakrowanych w środę na dwóch kairskich placach. Ale to także radykalizujące się teraz jeszcze bardziej, dobrze uzbrojone bojówki, atakujące kościoły chrześcijańskie i komisariaty policji.

Wkrótce może się okazać – nieco podobnie jak niegdyś w Afganistanie – że bronieni dzisiaj w imię wolności bojownicy Bractwa, współorganizują zamachy, bynajmniej nie tylko na terytorium Egiptu, bo współczesny terroryzm ma wymiar uniwersalny. Natomiast krytykowana dzisiaj ostro armia jest bodaj jedynym w dzisiejszym Egipcie zwolennikiem mocnego sojuszu z Ameryką, jako że od czasu pokoju egipsko-izraelskiego, zawartego w Camp David, jest w znacznym stopniu finansowana z budżetu USA. Ten właśnie stan rzeczy jest dzisiaj najważniejszym politycznym czynnikiem bezpieczeństwa Izraela. Egipska wojna domowa armii z islamistami wymusi zatem – zwłaszcza na Ameryce – powrót do dawnej polityki wspierania proamerykańskiej dyktatury w Kairze. I rychłe zapomnienie o krótkim okresie nadziei na odnalezienie jakiegoś trwalszego modus vivendi z demokratyzującym się i spragnionym wolności światem arabskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski