Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

AC/DC "Highway To Hell”

Redakcja
Zespół z nazwą na cztery litery z piorunem pośrodku, wprawdzie powstał w 1973 r., w Australii, w Sydney, ale swoimi korzeniami sięga Szkocji, bo właśnie stamtąd, dziesięć lat wcześniej, za chlebem (na kangury), wyemigrowała 10–osobowa rodzina państwa Williama i Margaret Youngów.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (77)

Ich najmłodszą latoroślą był brzdąc o imieniu Angus. Chłopiec i jego o dwa lata starszy brat Malcolm już w dzieciństwie na tyle wyraźnie przejawiali uzdolnienia muzyczne, że mama kupiła im gitary akustyczne. Czas pokazał, że była to inwestycja trafiona, bo po ostatecznym uporaniu się ze szkołą najpierw związali się z lokalnymi formacjami, a gdy młodszy osiągnął pełnoletność, obaj założyli grupę, którą ochrzcili AC/DC. Następne lata, to okres uporczywego trenowania, komponowania, krystalizowania składu, nagrywania płyt, koncertowania oraz w efekcie jednego i drugiego zdobywania popularności. Najpierw tylko australijskiej, a później już panświatowej. Absolutny przełom nastąpił jednak dopiero w 1979 r., gdy za produkcję ich 6. albumu wziął się jeden z mistrzów w tym fachu – John "Mutt” Lang. I to właśnie wtedy zrodził się LP "Highway To Hell”.

Jadąc "Autostradą do piekła” najpierw trafiamy na tytułowe "Highway To Hell”. Ciężki gitarowy riff, mocarna perkusja i wściekły głos. Tak jest przez pierwszych 50 sekund, bo dopiero w refrenie odzywają się i bas, i drugie wiosło. Temat nr 2 – "Girls Got Rhythm”. Dość podobnie, tyle że trochę szybciej. Gra Angusa przypomina bezlitosne rozdawanie ciosów siekierą (akordy) i piłowanie czegoś (solo). Świetne! Dla odmiany "Walk All Over You” zaczyna się kilkoma nieśpiesznymi rąbnięciami, a potem... pędzi jak dobrze podrasowany samochód. Czwórka – "Touch Too Much” – już od pierwszej sekundy podrywa do biegu, podczas którego od czasu do czasu dajemy komuś w pysk! Ot tak dla zabawy. No a jeśli wydawało się nam, że dotąd już gdzieś gnaliśmy, to następny numer – "Beating Around The Bush” pokazuje, że się myliliśmy. "Beating...” porywa nas bowiem jak górski potok po ulewie. Z kolei szóstka ("Shot Down In Flames”)... popędza nas jak poganiacz osła swojego wierzchowca. Gdy cięte akordy inicjują siódemkę ("Get It Hot”), już wiemy, że znów o wytchnieniu nie ma mowy. Ot rachu–ciachu! Natomiast tytuł następnego utworu – "If You Want Blood (You’ve Got It)” z góry określa jego zawartość. Bezlitosne! Dziewiątka ("Love Hungry Man”) może i mogłaby być balladą, ale nie jest. I wreszcie, gdy już łaknący seksualnych uniesień (w tańcu) tracą nadzieję na choćby odrobinę cielesności, nagle nastaje finałowy blues – "Night Prowler”. Wreszcie rozpalone rządzami ciała mogą się zmysłowo przytulać przez aż 6 minut.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski