Karnawałowe bale, organizowane codziennie z wyjątkiem piątków były obowiązkowymi atrakcjami towarzyskimi, matrymonialnymi, filantropijnymi i gospodarczymi. W lutym 1889 roku, zaraz po zakończeniu uroczystości żałobnych po samobójstwie następcy tronu arcyks. Rudolfa cesarz Franciszek Józef, zdając sobie sprawę z ogromu niekorzystnych konsekwencji odwołania balów, osobiście nakazał kontynuację karnawału (żałoba miała się ograniczyć jedynie do rodziny cesarskiej, urzędnicy i oficerowie nosili na ramieniu krepę). W całej czarno-żółtej monrachii tysiące zagrożonych bankructwem właścicieli restauracji, składów winnych, zakładów krawieckich i modniarskich, orkiestr tanecznych etc, etc odetchnęło z ogromną ulgą.
Najważniejsza była jednak nie tyle obecność na balu, ile otrzymanie zaproszenia. Najzacieklej walczono o znalezienie się na tzw. wielkiej liście dworskiej o prawo spędzenia nocy wśród szambelanów, dyplomatów, posiadaczy Orderu Złotego Runa, tajnych radców (bez małżonek), etc. Bal drugi, tzw. bal u dworu, gromadził ok. 900 osób z najwyższych kół towarzyskich monarchii, był mniej oficjalny, a głównym punktem programu była prezentacja monarsze dziewcząt debiutujących na arenie towarzysko-matrymonialnej. Cesarz, zwłaszcza będąc już w wieku mocno dojrzałym, owej prezentacji serdecznie nie cierpiał. W 1911 roku zdarzyło mu się nawet w jej trakcie usnąć na stojąco.
Monarcha mógł sobie pozwolić na nadepnięcie na taką towarzyską minę, jego poddani już nie. Najczęstszą gafą było wyrzucanie na dworskie parkiety opakowań otrzymywanych gratis bombonierek i cukierków z portretami cesarza i jego rodziny. W Krakowie u Potockich czy we Lwowie na balach w Namiestnictwie też rozdawano słodycze, ale z Kościuszką, Piotrem Skargą czy Emilią Plater. Do skandalu jednak doszło. W 1880 roku na balu szlachty we lwowskim ratuszu wodzirej, niejaki Weryha-Darowski, uderzył łokciem w c.k. żebra. Nim zemdlał ze słusznego przerażenia, zdołał jeszcze przez zbielałe wargi wyszeptać: - Pardon, Majeste! Cesarz, zajęty obserwowaniem ulubionego przez siebie mazura, przeprosiny przyjął! Mało tego: wbrew powszechnym oczekiwaniom i polskim nadziejom na sprawiedliwość nie pozwolił winowajcy powiesić, lecz jedynie, wbrew przyjętym obyczajom, zabronił przedstawić sobie wodzireja po zakończeniu balu.
W Krakowie,jeśli dobrze pamiętam, karnawały mijały przez ostatnie sto lat spokojnie, by nie powiedzieć nudnawo. Jakieś rekordy kotletów wieprzowych smażonych w pałacu Pod Baranami... Jakieś próby striptizu na drabinie... Trochę życia wniósł Bal Prezydencki w roku bodaj 2002, na którym pan prezydent Andrzej Gołaś (choć niektórzy zaklinają się, że Andrzej Grabowski) przydeptał suknię Halince Mlyn-kovej z Brathanków pozwalając udowodnić - niestety tylko w 50 procentach - obecnym, że ma piękny nie tylko głos. "Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi...".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?