Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Bałdych: Chcę być tym, który znów pokaże wielką siłę skrzypiec

Wacław Krupiński
Jak daleko dojdzie Adam Bałdych ze swymi marzeniami?
Jak daleko dojdzie Adam Bałdych ze swymi marzeniami? Bartosz Maz
Muzyka. Miał 16 lat, gdy został wyrzucony ze szkoły muzycznej, za co jest pedagogom wdzięczny do dziś. Od paru miesięcy Adam Bałdych, skrzypek okrzyknięty "cudownym dzieckiem", dziś jedna z ważnych postaci europejskiego jazzu, ma swój krakowski adres.

Niespełna 28-letni skrzypek o Krakowie myślał od dzieciństwa i choć poznał różne miasta, właśnie tu czuje się wyjątkowo dobrze. Dla niego to miasto, które inspiruje i pozwala komunikować się ze światem, co jest dla artysty niezwykle ważne.
Kraków poznał jako 15-latek, uczestnicząc z zespołem Up to Date w Jazz Juniors - dostał wtedy nagrodę dla najlepszego instrumentalisty.

- Tamte emocje, wciąż żywe, związały mnie z tym miejscem. To był pierwszy występ z tym zespołem przed festiwalowym jury, przed dużą publicznością; dał mi skrzydła, które zaczęły mnie nieść w świecie muzyki - mówi Adam Bałdych. Dyplom z tego konkursu wisi obok innych ważnych nagród artysty.

Do Krakowa powracał wiele razy; występował w czasie Festiwalu "Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krakowie", czy Letniego Festiwalu Jazzowego w Piwnicy pod Baranami. Rok temu, zaproszony do koncertu w ramach Nocy Jazzu przez "Adzika" Sendec-kiego, miał okazję grać z Billym Cobhamem, jednym z najsłynniejszych perkusistów świata. Przypomniał mu wtedy, pokazując zdjęcia, że spotkali się już wcześniej w Gorzowie Wielkopolskim, rodzimym mieście skrzypka, gdy ten miał 15 lat.

- Prowadzący jazz klub Pod Filarami Bogusław Dziekański miał do mnie wielkie zaufanie i gdy występowały jakieś gwiazdy, wyskakiwałem z nimi na jeden, dwa utwory. W taki właśnie sposób poznałem zespół, w którym grał Cobham.
Młody Polak musiał zrobić wrażenie, bandlider zaprosił go do udziału w dwutygodniowym festiwalu w Indonezji. Poleciał tam rok później. Grał z muzykami ze świata, po raz pierwszy oglądał plakaty ze swoim nazwiskiem.

Wyrzucony ze szkoły

Miał 16 lat, gdy został wyrzucony ze szkoły muzycznej. Zaplanowany występ szkolnej orkiestry kolidował ze znacznie bardziej kuszącą propozycją udziału w legendarnym Jazz Camping Kalatówki w Zakopanem, gdzie od lat spotykała się czołówka polskich muzyków.

- Tu udział w szkolnej orkiestrze, w której grałem trzecie skrzypce, a tu wyjazd na to prestiżowe spotkanie jazzmanów w Zakopanem. To był dla mnie moment próby. Wierzyłem w swoją muzykę, w swoją drogę i w to, że muszę robić to, co czuję, że jest dla mnie ważne. Wybrałem oczywiście wyjazd i pierwszy raz pokazałem się w środowisku jazzowym. Mój udział zrobił wtedy trochę zamieszania.

Za usunięcie ze szkoły jest pedagogom wdzięczny do dziś. Dla muzyki zostawiał szkołę już wcześniej. Jako 15-latek potrafił urwać się ze sprawdzianu z biologii, aby wsiąść w pociąg i wieczorem grać w Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu dla 3000 osób z kwartetem znanego perkusisty Zbigniewa Lewandowskiego. Już wiedział, że jego celem i światem jest muzyka. Że najważniejsze to iść za swymi marzeniami.

I znajdował potwierdzenia, że wybór to trafny. Jednym z nich było dostanie stypendium z prestiżowego Berklee College of Music w Bostonie. Zbiegło się to jednakże z drugim - z otrzymaniem indeksu katowickiej uczelni.

Przyjazny Nowy Jork

W 2011 pojechał na rok do Nowego Jorku. - Tylko przez chwilę czułem strach przed tym miastem; szybko jednak przekonałem się, że jest ono przyjazne, że dobrze się czuję wśród tamtejszych muzyków, zwłaszcza że dla niektórych nie byłem całkiem anonimowy. I tak zaczęły się otwierać przede mną rozmaite drzwi.
To było już dwa lata po ukazaniu się w Polsce płyty Jarka Śmietany "Tribute to Zbigniew Seifert", do której wybitny gitarzysta zaprosił czołówkę skrzypków jazzowych: Didiera Lockwooda, Pierre`a Blanchar-da, Jerry`ego Goodmana, Christiana Howesa, z Polaków m.in. Krzesimira Dębskiego i właśnie Bałdycha. I oto w jednym z nowojorskich klubów spotkał on Howesa.
Przypomniał mu, że grają na tej płycie. "A to ty...".

Ale decydującą rolę odegrała w Nowym Jorku nagrana jeszcze w Polsce, a wydana już w USA płyta firmowana przez samego Bałdycha -"Magical Theatre". Zyskała świetne recenzje, a bardzo ważny krytyk, Robert Sutton uznał ją za jedno z najważniejszych odkryć jazzowych 2011 roku.

- Nowy Jork to była wielka próba, którą chciałem przejść, bo mocno wierzyłem w swoje siły. Gdybym został dłużej i decydował się na życie w Ameryce, mógłbym tam robić to, co robię dziś w Europie, grać z muzykami z podobnej ligi.

Wrócił, bo czuje się Europejczykiem, bo ta mentalność jest mu bliższa. I chciał kontynuować rozpoczętą karierę, która nabierała dużego tempa. Nie chciał dla Ameryki rzucać wszystkiego, co już tu osiągnął, a jest w Polsce laureatem praktycznie wszystkich najważniejszych konkursów jazzowych. - Nie chodzi tylko o muzykę, ale i o życie, o przyjaciół, rodzinę... Ulubione miejsca. I tak już poświęcam wszystko muzyce.

Berliński ACT

Powróciwszy z USA skierował się w kierunku Berlina, stając się artystą prestiżowej niemieckiej wytwórni ACT Music. Tam wydał płytę "Imaginary Room". Wzbudziła zachwyt.

- ACT podsumował moją wcześniejszą drogę i dał mi kolejne możliwości. To trochę jak znak jakości, który nadaje mojej sztuce większego znaczenia. Będąc w tej wytwórni mogę kontaktować się z czołówką muzyków europejskich, podejmować współpracę ze znakomitymi artystami. Jako muzyk spod znaku ACT jestem postrzegany jak ktoś z Zachodu, kto mieszka w Krakowie. W pięknym starym europejskim mieście.

Płyta przyniosła Adamowi Bałdychowi Nagrodę ECHO Jazz 2013, najważniejsze trofeum przyznawane artystom z całego świata w niemieckim przemyśle muzycznym. Odebrał ją jako pierwszy Polak, co sprawiło, że więcej osób zwróciło uwagę na jego muzykę. Także w Polsce.

Po "Imaginary Room" recenzent "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisał: "Bez wątpienia Adam jest najbardziej rozwiniętym technicznie skrzypkiem żyjącym w naszych czasach. Możemy spodziewać się po nim wszystkiego". W Polsce, w "Jazz Forum" (młody skrzypek w ankiecie czytelników tego magazynu znów został najlepszym skrzypkiem) można było przeczytać: "Nazwisko Adama Bałdycha można śmiało stawiać w jednym rzędzie z Seifertem i Urbaniakiem, co więcej na tle wymienionych artystów, prawdziwych niekwestionowanych filarów jazzu, Bałdych zdaje się być pod względem wirtuozerii bezkonkurencyjny".

Co na to muzyk już w wieku lat 16 okrzyknięty "cudownym dzieckiem"? Przyjmuje to spokojnie, uznając, że trzeba iść własną drogą. Ale też nie kryje, że porównywanie do najlepszych budzi równie wielkie nadzieje.

Bliscy są mu tak Urbaniak, jak i Seifert. - Seifert, bo próbował na nowo określić możliwości skrzypiec i ich rolę w muzyce jazzowej. A to jest droga, którą sam podążam. Z kolei muzyka Urbaniaka bardziej do mnie przemawiała. Poza tym ceniłem to, że odświeżył wizerunek skrzypiec elektrycznych. Także poprzez sposób bycia na estradzie, sposób ubierania. Ten jego luz bardzo mnie kręcił.

W stronę klasyki

Jeszcze parę lat temu pytany o inspiracje wymieniał: Rachmaninow i Guns&Roses, Miles Davis i Jimi Hendrix. Obecnie etap rockandrollowy i czas młodzieńczego buntu już ma za sobą. Dziś poszukuje w polskiej tradycji, w muzyce europejskiej, zwraca się w stronę średniowiecza, co potwierdza najnowsza płyta nagrana wspólnie z Yaronem Hermanem, pianistą z Izraela
- "The New Tradition". Znalazły się na niej tak kompozycje Bałdycha, jak i Hildegardy von Bingen, Thomasa Tallisa, Seiferta czy Komedy, którego ceni za wspaniały balans między jazzowym duchem i polską melodią.

Odrzucił skrzypce elektryczne i od dwóch lat gra na akustycznych, uważając, że można na nich wykreować wszystkie pomysły i jest to nawet większym wyzwaniem. Ostatnio podejmuje też współpracę ze światem muzyki poważnej, z Andrzejem Bauerem, z Cezarym Duchnowskim. Paweł Hednrich pisze dla niego koncert, który Bałdych wykona w nowej sali katowickiego NOSPR-u.

- Nie chcę wyłącznie występować pod szyldem muzyki jazzowej, bo przecież ta, którą tworzę, jest pełna tak wielu innych inspiracji, że trudno powiedzieć, iż to jazz straight ahead. Uważam, że kompozytorzy współcześni coraz częściej korzystać będą z improwizujących muzyków i jestem na takie kooperacje otwarty.

Co dalej? - Mam mocno wyznaczoną drogę, wiem, dokąd chcę dojść i że chcę pracować z wyjątkowymi artystami, ale oczywiście poddaję się nowym inspiracjom. Chcę swą grą sprawić, by ludzie odkryli w jazzie skrzypce na nowo, jak niegdyś za sprawą Urbaniaka czy Lockwooda. Chcę być tym, który znów pokaże ludziom wielką siłę skrzypiec - mówi muzyk, który już osiągnął więcej niż np. w jego wieku Leszek Możdżer.

Jak daleko Adam Bałdych dojdzie za swymi marzeniami?

W czwartek 10 kwietnia o godz. 20 w Muzeum Manggha Adam Bałdych zaprezentuje swą nową płytę "The New Tradition".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski