- Podczas konkursu w Wiśle warunki atmosferyczne nie dopisały.
- Dokładnie, były dosyć loteryjne i nierówne dla startujących. Jeden skoczek dostawał podmuch z przodu, kolejny z tyłu, ale tak już jest w tym sporcie.
- Jak ocenia Pan skoki naszych reprezentantów podczas jedynej rozegranej serii?
- Jest progres. W konkursie wystartowało aż dziesięciu naszych zawodników. W kolejnej serii mogło ich być przynajmniej sześciu-siedmiu. To mówi samo za siebie. Do tej pory tylko jeden-dwóch się kwalifikowało.
- W jednym z wywiadów prezes Apoloniusz Tajner wspomniał, że słabsze występy naszych skoczków mogą być spowodowane m.in. ich zbyt częstymi udziałami w reklamach. Zgadza się Pan z taką tezą?
- Byłbym ostrożny. Tych reklam nie było tak dużo. Poza tym wiadomo, że trzeba wykorzystać ten czas, gdy jest się na topie. Każdy zawodnik powinien w takich kwestiach decydować indywidualnie.
- Jak ogląda się Panu zawody z perspektywy kibica?
- Dobrze, ale przy zaangażowanym obecnie podczas zawodów sprzęcie komputerowym i przelicznikach czasami trudno być na bieżąco z tym, co się dzieje na skoczni. Wszystko zmienia się z minuty na minutę. Wydaje się, że zawodnik oddał dobry skok, a potem okazuje się, że dostaje dużą rekompensatę punktową, chociaż myśleliśmy, że tak nie będzie.
- Chciałby Pan jeszcze poskakać?
- Z pewnością, ale kiedy są trudne warunki, to wcale chłopakom nie zazdroszczę.
- W tym sezonie oglądamy w Pucharze Świata starty wielu młodych i uzdolnionych zawodników.
- Tak, ale największy potencjał wciąż mają Austriacy. Mówię tu przede wszystkim o Stefanie Krafcie i Michaelu Hayboecku. W kadrze austriackiej nigdy nie brakuje młodych talentów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?