- Podczas sobotniego pojedynku Krzysztofa Zimnocha z Mikiem Mollo w Legionowie Amerykanin wyprowadził cios po wypowiedzianej przez Pana komendzie „break”. Uderzył Zimnocha lewym sierpowym, po którym białostoczanin był zamroczony.
- Sędziowie bardzo często męczą się, by rozdzielić pięściarzy. Rzadko który pięściarz, słysząc polecenie, zatrzymuje rękę w połowie, staje na baczność i robi krok do tyłu. Inna sprawa, że ze strony samego Krzysztofa nie było intencji przerwania akcji, ponieważ do końca nie puszczał przytrzymywanej prawej ręki Mollo, ani nie próbował odepchnąć przeciwnika.
- Chce Pan coś przez to powiedzieć?
- Tak naprawdę podstawowym błędem było wypowiedzenie komendy „break”. Otóż Mollo, trzymany przez Krzysztofa, zadawał ciosy i w zasadzie nie przeszkadzał mu fakt, że jedną rękę ma przyblokowaną.
- Zimnoch stwierdził, że zachował się Pan niesymetrycznie, chwytając tylko jego rękę, przez co nie mógł zasłonić głowy przed ciosem rywala.
- Myślę, że przeceniona jest moja siła. Nie wyobrażam sobie, bym swoją lewą ręką był w stanie powstrzymać jakikolwiek ruch wytrenowanego i ważącego 100 kilogramów sportowca. Należy dodać, że przed każdą walką idę do szatni zawodników i udzielam im instrukcji. Powiedziałem Zimnochowi i Mollo, że po komendzie „break” mają trzymać ręce w górze na wypadek, gdyby przeciwnik nie usłyszał lub chciał uciec się do faulu. Ponadto zaznaczyłem, że nie ma liczenia na stojąco, więc jeśli coś jest z nimi nie w porządku, należy przyklęknąć, co daje czas na dojście do siebie.
- Jakie wyciągnie Pan wnioski na przyszłość?
- Od teraz, pewnie przez dłuższy czas, będę dużo bardziej wyczulony na tego typu sytuacje, aby więcej się nie powtórzyły, skoro wzbudzają tyle kontrowersji. Stąd w pewnym sensie moje zachowanie było spowodowane przekonaniem, że wydam komendę, zawodnicy ją usłyszą i się zastosują. Ponadto moment wydania komendy powinien być lepszy, czyli krótko mówiąc należy wypowiadać „break” już wchodząc między pięściarzy.
- Teraz będzie Panu trudniej poprowadzić starcie wieczoru Adamka z Moliną na gali Polsat Boxing Night w Krakowie, w puli której znajdzie się pas federacji IBF Inter-Continental?
- Może tak być... Tyle, że to zadziała też w drugą stronę. Na pewno będę maksymalnie skoncentrowany i przygotuję się na możliwie każdą ewentualność.
- Pod Wawelem presja będzie nieporównywalnie większa?
- Prawdopodobnie tak, ale to będzie presja innego rodzaju i ciążąca niekoniecznie na mojej osobie. Fakt, że polski sędzia może poprowadzić ten pojedynek w ringu wynika z pewnych uwarunkowań, a nie oczekiwań wobec obsady arbitrów.
- Telewizja Polsat, jak wynika z wypowiedzi dyrektora stacji ds. sportu Mariana Kmity liczy na lojalność „Górala”, który po pokonaniu Moliny - otrzymawszy szansę walki o pas mistrza świata - zechce zrobić ze stacją taką walkę w Polsce. Świadomość tak mocarstwowych planów strony polskiej jest dodatkowym obciążeniem?
- Wydaje mi się, że nie. Wiedza, że ktoś w oparciu o „moją” walkę zaplanował projekt biznesowy, kompletnie na mnie nie działa. Zdaję sobie z tego sprawę, ale potrafię to kontrolować. Oczywiście byłoby przyjemnie, gdyby rodak powalczył o pas mistrza świata w Polsce, ale w ringu liczy się dla mnie tylko rzetelnie wykonana praca.
- Na Pana barkach będzie spoczywała duża odpowiedzialność, żeby walka nie została zbyt wcześnie przerwana?
- Tak, tu bezwzględnie się zgadzam.
- Jak to przenieść na sędziowanie?
- Powiedzmy, że nie bez znaczenia jest stawka walki, kategoria wagowa i odporność pięściarzy na ciosy. O ile w przypadku Moliny nie mam pewności, ile może wytrzymać, o tyle Tomek jest bardzo odporny. Dobrym materiałem poglądowym jest walka Krzysztofa Głowackiego z Marco Huckiem i reakcja sędziego Davida Fieldsa. Arbiter pozwolił Polakowi po nokdaunie, gdy stanął na „pływających” nogach, kontynuować pojedynek. Finał wszyscy znamy, Krzysztof znokautował Hucka i został mistrzem świata.
- To znaczy, że punkt, w którym byłby Pan gotów przerwać pojedynek w Krakowie, będzie mocno przesunięty?
- Tak i to w kierunku dość ekstremalnego momentu. Dopiero, jeśli jeden z pięściarzy będzie półprzytomny lub zaliczy nokdaun, po którym nie stanie na nogach, podejmę decyzję o przerwaniu walki. Mam świadomość, że niektóre pojedynki przerywałem zbyt wcześnie. Nie tyle chodzi mi o widowisko, co uczciwość wobec zawodników, którzy spędzają wiele tygodni na sali treningowej, żeby przedwcześnie nie odzierać ich z nadziei.
- Czy jest coś w zachowaniu Adamka między linami, na co będzie Pan musiał być maksymalnie wyczulony?
- Raczej nie ma takich elementów. Tomek walczy bardzo czysto i uczciwie, nie wykorzystując żadnych niegodnych trików. Nawet, gdy toczył ringowe wojny, nie uciekał się do fauli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?