- Małgorzata Zwolińska, autorka adaptacji opowiadań Stanisława Lema, wystawionych właśnie w Teatrze Groteska, zarazem autorka inscenizacji, scenografii oraz tekstów piosenek podkreśla, że science fiction jej nie interesuje…
- …ani podróże w kosmos. Bo to spektakl o tym, że kosmos jest w każdym z nas. Zresztą sam Lem w jednym z wywiadów przyznał, że nie pisze o rakietach. A były te opowiadania dla niego bardzo ważne. Jak nam powiedział Wojciech Zemek, ostatni sekretarz pisarza, opowiadanie o zakonie Destrukcjanów, których wątek u nas pojawia się w finale, było dla Lema jedną z najważniejszych opowieści; uważał, że to w niej zawarł najistotniejsze przemyślenia na temat spraw ostatecznych. Ucieszyliśmy się, że trafiliśmy w preferencje samego autora.
- Rakiet w spektaklu nie będzie.
- Nie. Ani wojaży międzyplanetarnych, ani rakiet. Były w realizowanym przeze mnie ponad 10 lat temu spektaklu „Planeta Lemia”, według groteskowo-baśniowych opowiadań „Bajki robotów”; wtedy to poznałem autora. Okazał się uroczym, rozmownym człowiekiem; dociekał, jak pokażemy smoki, jak rakiety… Teraz będzie to opowieść o podróży bohatera, Ijona Tichego, w głąb siebie; wszelkie zdarzenia i postaci - a każdy z dziesięciu aktorów wciela się w kilka - będą pojawiać się niejako w głowie głównego bohatera. Ale nie chciałbym ujawniać szczegółów samej inscenizacji.
- Czytając scenariusz Małgorzaty Zwolińskiej ma się co i rusz wrażenie, że to aluzje do naszego tu i teraz…
- To współczesność stała się tak bliska wizji Stanisława Lema. Ale nie chcemy, by traktować inscenizację jako spektakl publicystyczny, a uniwersalny, egzystencjalny, mówiący o kwintesencji człowieczeństwa. Dotykający głębokich sensów, które wydają się szczególnie istotne w czasach obecnych, pytający o nasze człowieczeństwo, o meandry zderzania się jednostki z różnego rodzaju presjami obyczajowymi, politycznymi, w tym totalitarnymi.
- Ale zarazem plakatami reklamującymi spektakl, z takimi napisami jak „Zdrada elit”, teatr sugeruje, by wiązać tę premierę z polityczną codziennością…
- Ta kampania to tyleż zabieg marketingowy, co pedagogiczny - przybliżamy w telegraficznym, plakatowym skrócie główne wątki lemowskiej narracji. Bo przecież marzenie ludzkości o stworzeniu idealnego społeczeństwa i takiego miejsca na ziemi jest odwieczne. I ta chęć znalezienia idealnego świata jest u Lema. I w naszym spektaklu. Taką właśnie próbę podejmuje Ijon Tichy. Tyle że zawsze jest jakaś „zdrada”, jakiś słaby punkt - w naszej psychice, w naszym ego, w naszych ambicjach, partykularyzmach. I to już nie jest aluzja do naszej rzeczywistości, ale uniwersalna prawda o naturze człowieka. Marzenie o utopii pojawia się od antyku, przez średniowiecze, renesans i dalej, aż do dzisiaj. Przecież nasza Solidarność, ta z czasu zrywu roku 1980, także była przejawem marzenia o świecie idealnym. I też swego rodzaju utopią. I o tym także jest spektakl. To Tichy mówi, że projekt idealnego świata był gotowy, ale niestety. „Niestety?… jak zwykle - NIESTETY” - słyszy w reakcji. I to z takiej uniwersalnej perspektywy opowiadał Lem.
- Ów gwiazdokrążca Tichy to postać przypominająca z jednej strony barona Münchhausena, z drugiej - Guliwera…
- To everyman, zmierzający do udzielenia sobie samemu odpowiedzi na różne problemy, które jego i nas osaczają. Który podróżuje po kosmosie człowieczych pragnień i orbitach bezsilności.
- Adaptacja opowiadań Lema niepozbawiona jest elementów humorystycznych, zawartych w zabawie słowem, w neologizmach, rodzących skojarzenia z językiem Witkacego.
- To niesamowite, jak Lem bawił się słowotwórstwem, grami języka. Choćby stylizacja świata i języka w opowiadaniu o Karelirii. Za całą misterną grą stylistyczną kryje się figura totalitaryzmu - wszak o nim Lem mógł pisać tylko korzystając z takiego kamuflażu, bo przecież powstawały te teksty w czasach cenzury. A zdiagnozował tamten system precyzyjnie, ośmieszając go jednocześnie, pokazując, że w swych głęboko skrywanych mechanizmach to wielki przekręt dla kasy.
- I tak, chcąc nie chcąc, doszliśmy do polityki. Przyznam, że pomyślałem nawet, iż „Dzienniki gwiazdowe” to niejako ciąg dalszy słynnych corocznych kabaretowych spotkań w Grotesce - Reality Shopka Show…
- O tyle, o ile pomysły Lema są groteskowe. Pełne sarkazmu, by nie powiedzieć szydercze. A to wszystko jest wynikiem rozczarowania Lema kierunkiem, w jakim podążał świat…
- Jednakże zamykającą spektakl piosenkę, która się przezeń przewija, kończy słowo „nadzieja”.
- Poprzedzane słowami „ciężar istnienia” oraz „navigare necesse est”, czyli żeglowanie jest koniecznością. To są wersy oddające wszystko, co składa się na ludzką kondycję. To jest kwintesencja wędrówki Tichego. I każdego z nas…
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 2
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?