Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adrian Wójcik (Soła Oświęcim): Szybkość odziedziczył po tacie, reszta to efekt ciężkiej pracy, przyprawionej pasją [ZDJĘCIA]

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Adrian Wójcik ma świadomość, że chcąc coś osiągnąć w futbolu, trening nie może się ograniczać do zajęć z piłkami.
Adrian Wójcik ma świadomość, że chcąc coś osiągnąć w futbolu, trening nie może się ograniczać do zajęć z piłkami. Fot. Szymon Nawrat
Rozmowa z 22-letnim ADRIANEM WÓJCIKIEM, napastnikiem trzecioligowej Soły Oświęcim

- Po zaledwie pierwszych dwóch meczach, czyli porażce w Sieniawie 1:2 i wygranej u siebie nad Stalą Kraśnik 3:0, w których udało się strzelić trzy gole, stał się pan ulubieńcem oświęcimskiej publiczności. Nie można chyba sobie wymarzyć lepszego początku.
- Po niedosycie, jaki miałem w poprzednim sezonie w Ostródzie, chciałem pokazać, że warto na mnie postawić. Młody zawodnik musi dostać od trenera kredyt zaufania, a potem udowodnić, że dokonał dobrego wyboru.

- W poprzednim sezonie bronił pan barw Sokoła Ostróda, w grupie pierwszej trzeciej ligi. Czy obie grupy można porównać?
- Na pewno w grupie pierwszej bardziej gra się piłką. Z kolei w południowo-wschodniej gra jest ostrzejsza. Trzeba jednak umieć się odnaleźć w każdej sytuacji.

- Jak wspomina pan swój pobyt w Ostródzie?
- Mam mieszane uczucia. Był okres, kiedy nie byłem w ogóle brany pod uwagę do składu, a nie czułem się gorszy od innych. Tak było przez półtorej miesiąca. W Sokole zagrałem łącznie 700 minut na boku pomocy i 300 w ataku. Dla mnie satysfakcjonujące byłoby 3000 minut. Szansę dostałem od trenera Sławomira Majaka. Pod koniec jesieni zagrałem pięć spotkań w pełnym wymiarze czasu. „Wisienką na torcie” było wyjazdowe spotkanie przeciwko Widzewowi Łódź, rozegrane przy 15-tysięcznej widowni, zakończone bezbramkowym remisem.

- Ile goli udało się zdobyć w barwach Ostródy?
- Jednego. Strzeliłem go Świtowi Nowy Dwór Mazowiecki. Zatem w Sole idzie mi dobrze. Najwięcej, bo 12 goli, zdobyłem w ciągu jednego sezonu w barwach Wisły Kraków, w lidze juniorów, za trenera Dariusza Marca. Nie chcę sobie robić planów na przyszłość. Oby tylko zdrowie dopisało, to gole same przyjdą.

- Ma pan na koncie dwa mistrzostwa Polski w Wiśle Kraków, z juniorami młodszymi i starszymi. Które „złoto” smakowało bardziej?
- Mistrzostwo Polski zawsze smakuje tak samo. Może w juniorach starszych zrobiliśmy to w bardziej spektakularny sposób, w dodatku kosztem Cracovii. W pierwszym meczu wygraliśmy na własnym stadionie 2:1, by w rewanżu rozbić rywali 10:0. Takie wyniki zapadają w pamięci.

- Po sukcesie w juniorach nie miał pan szansy do debiutu w ekstraklasie?
- Trenowałem z pierwszym zespołem przez trzy miesiące, kiedy prowadził go Franciszek Smuda. Byłem nawet kilka razy w kadrze meczowej, ale - wrócę do punktu wyjścia – nie dostałem swojej szansy, dlatego chciałem poszukać innego klubu, żeby móc się rozwijać. Szkoda, bo - poza Wieczystą Kraków - której jestem wychowankiem, właśnie z Wisłą byłem najbardziej związany.

- Z wysokości trybun widać, że jednym z pana atutów jest szybkość. Czy z nią trzeba się urodzić, czy można ją jednak wytrenować?
- I jedno i drugie. Na pewno szybkość odziedziczyłem po tacie, który w latach szkolnych wygrywał wszystkie zawody biegowe. Jednak nie można wszystkiego pozostawić genom. Muszę przyznać, że ostatnio dzięki intensywnemu treningowi poprawiłem szybkość. W pierwszych 5 metrach zszedłem z 0,960 s na 0,893, a z kolei na 30 m z 4,033 na 3,960 sek. Z liczbami się nie polemizuje. Dużo ćwiczyłem na gumach. Czuję, że mam jeszcze rezerwy. Dzięki szybkości potrafię sobie poradzić z obrońcami w indywidualnych pojedynkach, choć może warunków fizycznych nie mam jak typowy napastnik. Muszę poprawić także inne elementy. Na wszystko potrzeba cierpliwości.

- Sprawia pan wrażenie, że wie, czego chce od futbolu. Z postawy - nie tylko na boisku - bije życiowa dojrzałość...
- Od ponad dwóch lat mam trenera mentalnego, Dawida Piątkowskiego, który otworzył mi oczy na wiele spraw. Chcąc coś osiągnąć w futbolu, trening nie może ograniczać się tylko do zajęć na boisku, przez półtorej godziny dziennie. Do tego dochodzi siłownia, oczywiście nie w takim stopniu, jak to robią kulturyści (śmiech). Od tego jest właśnie trener, żeby pilnował, aby nie przesadzić z treningiem siłowym. To właśnie u niego, w siedzibie FTC, pracowałem nad szybkością. Do tego dochodzi jeszcze dieta. Trzeba dostarczyć organizmowi odpowiedniego „paliwa”. Mogę tylko żałować, że tak późno poznałem trenera mentalnego. Ważna jest też psychika. Trzeba umieć się cieszyć sukcesami i nie załamywać się porażkami. One mają dopingować do pracy.

- Co pan robi poza piłką?
- Lubię pograć w koszykówkę, ale przede wszystkim podróżować. Jednak to futbol jest moją największą pasją i dlatego jestem wdzięczny tacie, że potrafił ją we mnie zaszczepić. To dlatego nigdy nie mówię o zmęczeniu treningiem. W przygodzie z futbolem mogę liczyć na wsparcie rodziny i mojej lepszej połowy – Dominiki.

- Czy porażka z KSZO na własnym boisku 0:3 nie jest sygnałem, że będzie panu trudniej o bramki, bo rywale zaczęli się uważniej przyglądać?
- Niezależnie od tego, kto mnie będzie podglądał, zawsze na boisku będę robił swoje. Wynik meczu z KSZO nie oddaje tego, co działo się na boisku. Rywale zagrali z nami defensywnie. Nasz zespół starał się grać w piłkę, ale wiadomo, że mogą nam się trafić błędy, które rywal wykorzystał. Jak nie poczuliśmy się zbyt pewnie po zdobyciu czterech punktów w dwóch meczach, tak i teraz nie mamy żadnych kompleksów po porażce. W każdym meczu staramy się walczyć o pełną pulę. Udowodniliśmy to zdobywając punkt w Lublinie za remis 1:1, kosztem jednego z faworytów rozgrywek.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Adrian Wójcik (Soła Oświęcim): Szybkość odziedziczył po tacie, reszta to efekt ciężkiej pracy, przyprawionej pasją [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski