Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aga nigdy nie marudzi

Rozmawiała w Londynie Agnieszka Bialik
Tuż przed meczami Krzysztof Guzowski prowadzi z Agnieszką Radwańską ćwiczenia na refleks
Tuż przed meczami Krzysztof Guzowski prowadzi z Agnieszką Radwańską ćwiczenia na refleks Fot. Archiwum Krzysztofa Guzowskiego
Rozmowa. – Niektórzy uważają, że czasem Iśce nie chce się grać, albo jest leniwa, a ona po prostu otwarcie nie powie, że coś ją boli. Ma bardzo dużą odporność na ból – opowiada fizjoterapeuta tenisistki Krzysztof Guzowski.

– Jak Pan trafił do teamu Agnieszki Radwańskiej?

– Z Agnieszką zacząłem pracować w 2012 roku w trakcie rozgrywek o Puchar Federacji. Od roku 2013 towarzyszę jej w trakcie zmagań w cyklu turniejów WTA. Moja rola polega na optymalizacji przygotowań Agnieszki do meczów, pomocy w regeneracji organizmu między spotkaniami, zabezpieczeniu przed kontuzjami i leczeniu ich oraz utrzymywaniu sprawności fizycznej na najwyższym poziomie w trakcie turniejów.

Cele te realizujemy poprzez ćwiczenia, udoskonalanie techniki uderzeń, terapię manualną, igłoterapię, taping, a także optymalizację odżywiania, suplementacji i monitorowanie stanu zdrowia razem z lekarzami różnych specjalizacji.

– Za nami Wimbledon, gdzie krakowianka dotarła do półfinału. Jakim wysiłkiem były dla niej takie mecze jak z Madison Keys czy Garbine Muguruzą?

– To spore wyzwanie, choć może nie do końca fizyczne. Teoretycznie w takich pojedynkach Iśka zbyt dużo się nie nabiega, jednak mocno „strzelające” piłkami przeciwniczki kosztują ją dużo mentalnie. Do zmęczenia dochodzi stres. Ona non-stop musi być w napięciu, musi być czujna.

WIDEO: Finał Wimbledonu nie dla Radwańskiej. "To nie tak, że zrobiła coś źle. Po prostu rywalka zrobiła lepiej"

Źródło: Foto Olimpik/x-news

– Po takich spotkaniach jest Pan bardzo zajęty? Jak wygląda codzienna praca z naszą najlepszą tenisistką?

– Przedstawię wszystko w dużym uproszczeniu. Po meczu najpierw Agnieszka idzie na rowerek stacjonarny. Około 10 minut szybkiej jazdy przy małym obciążeniu, daje nam dystans około trzech kilometrów. To najlepsza forma pierwszego etapu regeneracji po wysiłku meczowym. Usuwamy wtedy cały pomeczowy „śmietnik” nagromadzony w mięśniach. W czasie, gdy Agnieszka jedzie, bark okładamy lodem i podajemy suplementację.

Potem robimy rozciąganie, a następnie czeka na nią wanna z lodem na 10 minut. Kobiety znoszą te sprawy lepiej od mężczyzn, takie są realia... Później pora na masaż. Często organizujemy go z fizjoterapeutkami lub masażystkami turniejowymi, niekiedy robię go ja. Następnie Agnieszka idzie na konferencję prasową, a później je posiłek. Wieczorem jest jeszcze „treatment”. Specjalistyczna praca, gdzie wymagana jest fachowa wiedza dotycząca problemów medycznych. Wieczorem Agnieszka już sama przygotowuje sobie kąpiel w wannie z solą.

– Czas przed meczem jest równie wypełniony?

– Każdy dzień wygląda inaczej. Wszystko zależy od tego, czy Isia gra mecz, czy ma kontuzję itd. Ciągle zmagamy się z chronicznymi problemami tenisistów: dbamy o bark i kręgosłup lędźwiowy. Do tego dochodzą problemy ostre, czyli naciągnięcia, naderwania i wędrujące stany zapalne. Generalnie poranek zaczynamy od mobilizacji organizmu. Agnieszka leży na materacu lub na leżance, a ja zajmuję się jej mięśniami i stawami.

Szukamy oraz eliminujemy napięcia tkanek i ograniczenia ruchomości, by od razu czuła się rozruszana i gotowa do rozgrzewki czynnej. Później mamy jeszcze rozgrzewkę na korcie i przygotowywanie „tejpów”, czyli specjalnych plastrów. Zawsze, nawet na trawie, Radwańska zabezpiecza się przed odciskami. Niektórzy zawodnicy na tej nawierzchni stopy zostawiają w spokoju, ale ona nigdy tego nie robi. Przychodzi też czas na dogrzanie przedmeczowe – dużo szybsze, dynamiczne, bardziej pobudzające. Z ćwiczeniami na refleks.

– Korty trawiaste są szczególnie wymagające dla krakowianki?

– Powiedziałbym, że są wyjątkowe. Niski kozioł piłki bardzo różni się od tego, co spotykamy na kortach betonowych czy ziemnych. Prawie wszyscy cierpią na bóle pleców, występuje też zwiększenie napięcia mięśni przedramienia. Trzeba wyciągać piłkę z bardzo niskich pozycji. Trzecim poważnym problemem są w Londynie naciągnięte pachwiny.

– Jaki sprzęt wozi Pan na turnieje, towarzysząc Agnieszce?

– Sakwojaż do pracy z Agnieszką waży około 15 kilogramów. To są rzeczy, które gromadziłem przez ostatnie dziesięć lat. Są w nim maści, opatrunki, igły. Takie jak do akupunktury, choć służą do czego innego. Wykorzystujemy je, by rozluźniać mięśnie. To tak zwane suche igłowanie. Nakłuwanie punktów spustowych w mięśniu.

Zmniejszamy w ten sposób napięcia miejsc, które tego wymagają. Zwykle wyżywamy się nad barkiem, choć nakłuć można naprawdę wszystko. Ponadto wożę elektrostymulatory i masażery, czyli urządzenia pomagające w masażu. Są też gumy i piłki przydające się nam do treningów na siłowni i do rozgrzewki.

– Czy inne teamy w tenisie pracują podobnie jak wasz?

– W teamach, które długo funkcjonują w niezmienionych składach, jak u Federera, Nadala, Williams czy Szarapowej, te zagadnienia przedstawiają się podobnie. Wśród graczy zajmujących dalsze pozycje w rankingu nie ma jednolitych reguł.

– Zdarza się Panu pracować z innymi zawodnikami?

– Tak, czasami dostaję takie prośby. Jestem też fizjoterapeutą reprezentacji i w miarę możliwości staram się na turniejach wspierać wszystkich Polaków. Konsultowałem na Wimbledonie między innymi problem z łydką Mariusza Fyrstenberga, w Nottingham pomagałem Pauli Kanii. Wcześniej pracowałem też z Karoliną Woźniacką.

– Dwa lata temu Agnieszka grała na Wimbledonie cała oklejona plastrami. Teraz pod względem fizycznym było znacznie lepiej?

– To, co zdarzyło się w 2013 roku, naprawdę mało kto jest sobie w stanie wyobrazić. Chodzi o ból, który Agnieszka wówczas czuła. Była wtedy naprawdę bardzo dzielna. Wychodziła na kolejne rundy, w półfinale przegrała z Sabine Lisicki dopiero 7:9 w trzecim secie, a praktycznie nie była w stanie poruszać się sama po schodach. Po pierwszym tygodniu Wimbledonu 2013 nosiliśmy ją na rękach. Z jednej strony, daje to jej punkt odniesienia, jak źle może być, z drugiej czuła w tym momencie, jak dobrze teraz była przygotowana.

– Chyba tylko wasz team wiedział wówczas, jak źle czuje się Agnieszka.

– Ludzie różnie mogą interpretować takie sprawy. Niektórzy uważają, że jej się nie chce grać, albo jest leniwa, a ona po prostu nigdy otwarcie nie powie, że coś ją boli. A czasem jest to ból nie do zniesienia. Agnieszka po prostu zaciska zęby i walczy. Ma bardzo dużą odporność na ból, a to jedna z najważniejszych cech zawodnika rywalizującego w zawodowym sporcie.

– Doradza Pan wówczas by odpuścić czy walczyć?

– Zależy, z czym jest problem. Jeżeli tenisista skręcił sobie kostkę, wychodzenie na kort grozi poważnymi konsekwencjami. Jeśli wystąpiło tylko delikatne „podkręcenie” stawu, z dobrym stabilizatorem można grać. Czasami w stawie zbiera się tyle płynu, że dalszy udział w turnieju robi się szalenie niebezpieczny, istnieje zagrożenie złamaniem. Ważna jest szybka diagnoza urazu. Generalnie sportowcy mają bardzo obniżoną odporność na infekcje. Rekreacja ją podnosi, a zawodowstwo mocno obniża. Z tego powodu muszą prowadzić higieniczny tryb życia.

– Czy da się dziś wygrać turniej wielkoszlemowy bez pomocy fizjoterapeuty?

– Pewnie się da, ale raz. Żeby potwierdzać tę dyspozycję przez lata, nie wyobrażam sobie tenisistki bez takiej zaufanej osoby w teamie. Czasami superzdrowa 18-latka „jedzie” na pełnym gazie z totalną nieświadomością, jest w transie i wygrywa. Ktoś w wieku 25–30 lat musi mieć jednak obok siebie fachowca. Kogoś, kto dba o prewencję i pełną odnowę biologiczną organizmu.

– Pisze Pan pracę doktorską. Za wielkoszlemowy sukces Agnieszki Radwańskiej będzie habilitacja bez obrony?

No nie, aż takiego przeniesienia z jednej dziedziny życia na drugą to nie ma (śmiech). Mam jednak nadzieję, że tak czy inaczej obronię się pod koniec roku. Bez pomocy Agi. W jakimś stopniu jest to praca o Agnieszce. Piszę o urazach barków u tenisistów. Promotora znalazłem na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski