Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agencja Bez Walizki

Grzegorz Skowron
Prokuratura. Agenci ABW przyszli do redakcji „Wprost” po nagrania. Wyszli z niczym.

Najpierw kilka godzin rozmów i negocjacji, potem próba siłowego odebrania laptopa redaktorowi naczelnemu Sylwestrowi Lat­kowskiemu i wdarcie się do jego gabinetu. A na końcu opuszczenie redakcji z pustymi rękami przez prokuratorów, funkcjonariuszy ABW i policji. Do tego w takim pośpiechu, że pozostawili tam walizkę z dokumentami i pieczątkami agencji.

Tak wyglądała w środę późnym wieczorem akcja prokuratury, ABW i policji w redakcji tygodnika „Wprost”. Celem było pozyskanie nośników, na których dziennikarze dostali nagrania rozmów szefa MSW Bartło­mieja Sienkiewicza i prezesa NBP Marka Belki.

Jednak największe kontrowersje wzbudza nie nieudolność śledczych, ale to, że w ogóle wkroczyli do siedziby gazety i zażądali wydania komputerów oraz pendrive’ów z nagranymi rozmowami.

Według rzeczniczki Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renaty Mazur, prokuratorzy i funkcjonariusze ABW mieli do tego prawo. – Decyzje o wezwaniu do wydania nagrań i późniejsza decyzja o przeszukaniu w redakcji mają na celu tylko i wyłącznie uzyskanie dowodów w sprawie. Nie mamy zamiaru uzyskiwania danych informatorów ani naruszania jakiejkolwiek dziennikarskiej tajemnicy – zapewniała.

Ale tak naprawdę nie chodziło tylko o zdobycie kopii nagrań, które są dowodem na nielegalne podsłuchy. Zabezpieczenie dysków komputerowych oraz pen­drive’ów jest o tyle istotne, że dzięki ich analizie można by ustalić, kiedy „Wprost” dostał nagrania kom­promitujące polityków. A to z kolei ułatwiłoby znalezienie tego, kto przekazał materiały, kto je zlecił i wykonał.

I to właśnie dlatego redakcja tak ostro sprzeciwiła się wydaniu komputerów oraz innych urządzeń. Jej stanowiska bronili inni dziennikarze. Kilkunastu z nich wystosowało list otwarty, w którym sprzeciwiają się „brutalnemu aktowi naruszenia niezależności dziennikarskiej”.

Z kolei Sewe­ryn Blumsztajn przypominał w oświadczeniu Towarzystwa Dziennikarskiego, że „w wolnej Polsce po 1989 r. służby specjalne nigdy nie wkroczyły do żadnej redakcji, by uzyskać materiały dziennikarskie”. A Monika Olejnik, którą trudno posądzić o antyrządowe sympatie, oznajmiła na konferencji premiera, że po akcji we „Wprost” Donald Tusk ma teraz przeciwko sobie wszystkich dziennikarzy. – Zauważyłem – stwierdził szef rządu.

Wcześniej przekonywał, że nie miał żadnego wpływu na decyzje o przeszukaniu w redakcji ani na jego przebieg. Ale przyznawał, że działania instytucji państwowych „nawet jeśli są w 100 proc. uzasadnione potrzebą śledztwa, powinny brać pod uwagę jedno z najważniejszych dóbr, jakim jest wolność prasy”. Premier zapowiedział wyjaśnianie, czy interwencja prokuratury i ABW była konieczna i czy nie doszło do naruszenia prawa, np. nieuzasadnionego użycia siły wobec redaktora naczelnego tygodnika.

Pełnomocnik „Wprost” mec. Jacek Kondracki zapowiedział, że w imieniu redakcji złoży zażalenie na działania prokuratury. Przyznał, że początkowo materiały mogące stanowić tajemnicę dziennikarską trafiały do zalakowanych kopert. Już po wyjściu prokuratorów, policjantów i agentów ABW Latkowski oświadczył, że wyda nagrania, ale najpierw sąd musi go zwolnić z tajemnicy dziennikarskiej.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski