MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Agent oskarża

Redakcja
Fot. Ingimage
Fot. Ingimage
Są cichymi autorami wielu policyjnych sukcesów, ale bywają też sprawcami dotkliwych porażek. Czasem wystarczy jedno ich słowo i policjant jest na przegranej pozycji.

Fot. Ingimage

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

Wszystkie policje świata bazują na informacjach swoich agentów. To oni stanowią siłę policji - niezależnie od systemu politycznego. W PRL-u siłą MO byli TW, czyli tajni współpracownicy. Dzisiejsza policja ma POZI - poufne osobowe źródła informacji. Szacuje się, że ok. 95 proc. z nich to przestępcy. Układ jest prosty: agent coś daje i coś bierze. Za swoją wiedzę o przestępstwach kompanów zazwyczaj chce przymykania oczu na własne sprawki. Układ się burzy, gdy coś idzie nie tak. Wtedy padają oskarżenia.

Przed miesiącem gliwicki Sąd Okręgowy przyznał milion złotych odszkodowania dwóm policjantom z wydziałów do walki z przestępczością gospodarczą z Poznania i Leszna. Obydwaj byli podejrzani o korupcję, spędzili w areszcie po kilka miesięcy. Według prokuratury, za sowite łapówki mieli zapewniać nietykalność śląskiemu biznesmenowi zamieszanemu w aferę paliwową. To właśnie on ich obciążył, dzięki czemu sam szybko opuścił areszt. Po dwóch latach od postawienia zarzutów policjantom, sąd orzekł "niewinni". I podkreślił, że na podstawie dowodów, jakie zgromadzono w tym śledztwie, można praktycznie oskarżyć każdego...

Takich przypadków w ostatnich latach było niemało. Na początku tego roku lubelski Sąd Apelacyjny przyznał 400 tys. zł zadośćuczynienia Władysławowi Szczeklikowi, byłemu komendantowi policji w Białej Podlaskiej, który również był oskarżony o przyjmowanie łapówek od przestępcy. Jego sąd także uniewinnił.

Najgłośniejszą w Polsce policyjną ofiarą pracy z POZI jest Piotr Wróbel - który w połowie lat 90. jako oficer wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną Komendy Stołecznej Policji zwerbował na policyjnego agenta Jarosława S., ps. Masa, późniejszego świadka koronnego. Przez kilka następnych lat utrzymywali ze sobą kontakt, spotykali się potajemnie i Masa przekazywał policjantowi informacje o działalności grupy pruszkowskiej. To właśnie Wróbel miał największe zasługi w operacyjnym rozpracowaniu warszawskich grup przestępczych. Za jego sprawą zapadły m.in. wyroki skazujące w procesie grupy Rympałka. Paradoks polega na tym, że później stał się ofiarą Masy - pomówiony przez swojego agenta, że domagał się od niego łapówki w wysokości 10 tys. dol., został wyrzucony z policji i aresztowany. W celi spędził siedem miesięcy i dopiero w czerwcu ub. roku, po 10 latach od postawienia zarzutów, został uniewinniony.

Wpadki z informatorami z reguły są tak samo tajne jak sama współpraca z nimi. Wychodzą na jaw tylko nieliczne. W latach 90. głośno było w Krakowie o policyjnej współpracy z samochodowymi złodziejami. Wszystko zaczęło się, gdy jeden z nich, będący równocześnie policyjnym agentem, trafił na kilka miesięcy za kraty. Wkrótce potem krakowska prokuratura wyłączyła do odrębnego prowadzenia tzw. korupcyjny wątek policyjny i za dwójką funkcjonariuszy z komendy przy ul. Królewskiej rozesłała listy gończe. M.in. za aspirantem Pawłem L. Było to o tyle dziwne, że akurat w tym czasie przebywał w resortowym sanatorium w Cieplicach, a więc jego miejsce pobytu było dokładnie znane przełożonym. Po widowiskowym zatrzymaniu i zakuciu w kajdanki przewieziono go do prokuratury, a następnie osadzono na "Monte". Spędził tam ponad 5 miesięcy. W tym czasie wyrzucono go z policji.
W akcie oskarżenia była mowa o przekroczeniu uprawnień ze szkodą dla dobra społecznego, poświadczenia nieprawdy oraz przyjęcia 200 zł łapówki. Jeden z zarzutów wiązał się z informacją, którą aspirant L. dostał od swego informatora: "W hurtowni przy ul. Pana Tadeusza szykuje się duża transakcja kradzionej czekolady". Pojechał na miejsce. Odegrał rolę ochroniarza właściciela hurtowni, przysłuchując się rozmowie. Informacja o trefnym towarze nie potwierdziła się, ale prokurator uznał, że policjant przekroczył uprawnienia. Sąd był całkowicie innego zdania. "Postępowanie policjanta było właściwe i nie może on odpowiadać tylko za to, że informacja o nielegalnej transakcji okazała się fałszywa" - uzasadniał po zakończeniu procesu.

Pozostałe zarzuty też się nie utrzymały. Po kilku latach L. został prawomocnie uniewinniony. Wygrał, ale czuł się przegrany. Zszargano mu opinię. Rozpadła mu się rodzina. Nie wrócił już do policji, chociaż formalnie miał prawo ubiegać się o przywrócenie do służby. Komenda wypłaciła mu jedynie odszkodowanie za bezpodstawne dyscyplinarne zwolnienie. Składały się nań wynagrodzenia, które aspirat L. mógłby uzyskać w ciągu ponad 2 lat - w okresie, gdy trwało postępowanie przeciwko niemu.

Policja to świat hermetyczny, poukładany, rządzący się własnymi prawami. Podobnie jak półświatek. Lawirowanie w tych krętych korytarzach jest niełatwe, można się łatwo pogubić. Jak dotąd, policja nie wypracowała jednak żadnego skutecznego systemu chroniącego własnych funkcjonariuszy przed pomówieniami gangsterów. Dzięki temu przestępcy z łatwością mogą eliminować tych, którzy zbyt mocno nacisnęli im odcisk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski