Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agent specjalny Gortat czuje się staro. Ale hejterzy go nie martwią

Justyna Krupa
Ma w sobie entuzjazm i mnóstwo pomysłów na treningi z dziećmi
Ma w sobie entuzjazm i mnóstwo pomysłów na treningi z dziećmi Wacław Klag
Rok temu podpisał gwiazdorski kontrakt w NBA o wartości 60 mln dolarów. Czy sukces zmienił Marcina? Na pewno nie zmienił jednego. Najlepszy polski koszykarz wciąż zarywa wakacje po to, by móc przez prawie dwa tygodnie jeździć po Polsce i trenować z dziećmi

P odpisałem kontrakt, ale chyba dalej jestem tym samym Marcinem. Chociaż lepiej kolegów zapytać – śmieje się Gortat. – Potwierdzam – rzuca Paweł Stalmach, jego fundacyjny współpracownik.

Fundacja MG13, którą sześć lat temu założył Gortat, zorganizowała w tym miesiącu 8. edycję Marcin Gortat Camp. Jak co roku „Polish Machine” i jego koledzy jeżdżą po całym kraju, od morza po góry, ucząc dzieciaki koszykówki. Z roku na rok projekt jest poszerzany, w tym również dodano do niego nowy element. Był to camp dla dzieci na wózkach inwalidzkich.

Zorganizowano go w Krakowie. Zaproszone dzieciaki mogły uczestniczyć w treningu koszykówki na wózkach prowadzonym przez najlepszych koszykarzy, zarówno tych z kadry na wózkach, jak i z kadry Mike’a Taylora oraz z NBA. Mogły przesiąść się na wózki sportowe. Zobaczyć, jak można nimi manewrować. Dowiedziały się, że koszykówka niepełnosprawnych to w wielu krajach sport transmitowany w telewizji. Źe są na świecie ludzie, którzy uprawiają tę dyscyplinę zawodowo.

– Dla nas to supersprawa – ocenia Marcin Balcerowski, który sam po wypadku porusza się na wózku.

Uczestnicy campu przekonali się, że można robić coś aktywnego, a nie tylko siedzieć przy komputerze. Korzyści z imprezy mieli nie tylko uczestnicy. Dla samych reprezentantów Polski w koszykówce na wózkach camp też okazał się pomocny. – Mogliśmy pokazać, że sport niepełnosprawnych może być ciekawy, choć wciąż jest traktowany jak zawody drugiej kategorii – podkreślał Balcerowski.

Kacper Lachowicz, asystent Gortata, od razu postanowił sam przesiąść się na wózek inwalidzki, by z tej pozycji lepiej komunikować się z dzieciakami. W ślad za nim zrobił to też Przemysław Karnowski, gracz amerykańskiej NCAA. – Widząc takie osoby, nie potrafimy docenić ich wysiłku, nie rozumiemy, z czym się codziennie zmagają – wyjaśnia Lachowicz.

Dzieci na campie na chwilę mogły się uwolnić od codziennych problemów. Korzystały też z okazji, by poznać lepiej gwiazdora z Wizards. Agenta specjalnego.

Znając zamiłowanie koszykarza do służb mundurowych, nie pogardziłby rolą funkcjonariusza Federalnego Biura Śledczego. Choć najbardziej chciałby być żołnierzem jednostki specjalnej Wojska Polskiego. – Mam tam wielu znajomych, ale zawsze mi mówią, że byłbym największym celem – śmiał się.

Pojawiły się też trudniejsze pytania. Niektóre dzieci zastanawiały się, skąd wziąć wózek sportowy. Zakup nowego specjalistycznego sprzętu to koszt kilkunastu tysięcy złotych. Gortat nie uciekał przed odpowiedzią. – Nie mam problemu, by pomóc – zadeklarował. – Choć oczywiście nie może to być jego zachcianka. Żeby się nie okazało, że kupimy wózek za kilkanaście tysięcy, a dziecko po dwóch miesiącach zrezygnuje z treningów.

Gwiazdor Wizards wyszedł z campu wyraźnie poruszony. – To było coś magicznego. Koszykówka nabrała dla mnie innego znaczenia. Zobaczyłem naprawdę ciężko pracujących ludzi, którzy w wyniku różnych sytuacji życiowych mogliby być psychicznie zdołowani. A tymczasem wykonują kawał fantastycznej roboty – opowiadał zainspirowany.

Bo Gortata łatwo zainspirować. Sam podczas campów ma kilka pomysłów na minutę. Czym tu zaskoczyć, jaką niespodziankę im sprawić, co zmienić, ulepszyć. W efekcie sam funduje sobie taki wir pracy, z którego wypada jak z pralki. – Ma w sobie entuzjazm, choć może z wiekiem jest on troszeczkę przygaszony – szczerze przyznaje Lachowicz. –Trzeba pamiętać, że każdy przychodzi do Marcina ze swoimi pomysłami i chce go „wykorzystać” do swojego projektu, inicjatywy. A jego doba też ma tylko 24 godziny. Czasem nie ma już czasu na myślenie nad sprawami organizacyjnymi. Rzuca jakiś pomysł, a od jego realizacji ma ludzi z fundacji.

I to chyba jest największa zmiana, jaka w nim zaszła w ostatnim czasie. Wydaje się, że Gortata zmienił nie tyle gwiazdorski kontrakt w NBA, co świadomość, że przekroczył już trzydziestkę. A dla zawodowego sportowca to oznacza zapalenie się czerwonej lampki. – Czuję się staro – stwierdził pół żartem, pół serio.

Podczas wielkiego meczu Gortat Team vs Wojsko Polskie nie było tego widać. Niespodzianki, gwiazdy, huk, adrenalina. –Teraz muszę wrócić do normalności. Tak, by znów spać po dziewięć godzin dziennie, a nie po cztery. Pytany o plany wakacyjne, skwitował: – Mam 10 dni, by przeprać rzeczy i dołączam do kadry.

Lachowicz: –Marcin entuzjastycznie podchodzi do dzieciaków i daje mu to dużą radość. Ale zmęczenie musi się pojawić, bo organizacja takich campów jest wyczerpująca. Tym bardziej że każda osoba, która pojawia się w otoczeniu Marcina, chce zdjęcie lub autograf.

Nie ma się co łudzić – z każdym rokiem Gortat będzie miał coraz mniej czasu na dodatkowe aktywności i pracę na rzecz fundacji. Jak przypomina Lachowicz, elementem codziennego życia sportowca musi być nie tylko wysiłek, ale i regeneracja: – Gdy się jest koszykarzem NBA, to naprawdę po treningach nie masz czasu na wiele więcej niż spanie. Nawet na campie padło takie pytanie: co robisz w wolnym czasie? Śpię – szczerze odrzekł Marcin.

Z tego samego powodu Gortat ogłosił, że niebawem zrezygnuje z gry w kadrze. Po to, by mieć więcej czasu na regenerację po sezonie, a także na życie prywatne. Zbliżający się Eurobasket będzie pewnie jego ostatnim. Po tej deklaracji spadło na niego trochę słów krytyki na internetowych forach. Ale do tego już się pewnie przyzwyczaił. Za „niewystarczające” poświęcenie dla kadry obrywał już wcześniej nieraz.

Po raz pierwszy pojawiła się za to krytyka działalności Gortata podczas campów. Zapoczątkował ją w maju głośnym wywiadem przyrodni brat koszykarza. Wyznał, że „wkurza go”, gdy słyszy, jaki Marcin jest dobry: „Media wykreowały go na człowieka bez skazy, a tak wcale nie jest”.

Lawina się potoczyła. W internecie można znaleźć całą listę pretensji kierowanych pod adresem koszykarza: „Drużyna wypchanego portfela. (…) Drażni mnie, że mając tyle kasy, świrują po to, by się promować”. „Ci co brali udział w meczu, wydali pewnie więcej pieniędzy na oryginalne buty, a organizatorzy na stroje i wynajem hali, niż zebrali kasy dla potrzebujących”. „Gortat stał się zwykłym zarozumialcem”. No i na koniec tradycyjne: „Marcin zjedz snickersa, bo zaczynasz gwiazdorzyć”.

Najczęściej powtarzany zarzut? Że koszykarzowi najbardziej zależy na tym, by zrobić show wokół własnej osoby. I wypromować się. – Nawet jeśli, niech tak robi jak najdłużej. Chciałbym, żeby każdy sławny Polak w ten sposób się promował. Umiemy tylko krytykować – irytuje się Balcerowski.

Wtóruje mu Karnowski: – Nie patrzymy na negatywne komentarze, patrzymy na dzieciaki, które się dobrze bawią.

Samego Gortata takie komentarze śmieszą. – Nie przejmuję się zupełnie hejterami. Robię to, co lubię. Mogę oddać trochę „dobra” społeczeństwu, za to, że mnie wspiera. Są lepsze sposoby, żeby się wypromować. Nie muszę tego robić, pracując trzy godziny z dziećmi. Wystarczy, że auto źle zaparkuję na skrzyżowaniu, to będę miał zapewniony większy rozgłos – ironizuje. To aluzja do afery, którą rok temu wywołał, parkując na przejściu dla pieszych swoje porsche panamera.

Muzyk Radzimir Dębski przekonuje, że nie każdy miałby tyle energii i inicjatywy, by robić to, co Gortat. – Organizacja tych campów to coś, za co Marcina będę szanował przez całe życie – deklaruje. – Pierwsze, co zrobił, gdy osiągnął sukces, to założył fundację i zajął się innymi. To jest coś wartego dostrzeżenia. Dzięki tym campom może kiedyś będziemy mieli drugiego takiego Gortata.

Być może projekt Marcin Gortat Camp będzie musiał niebawem zmienić nieco nazwę. Gracz Wizards wyznał bowiem, że w kwestii organizacji campów myśli o „emeryturze”. – Ale jeszcze dwa lata, do jubileuszowego 10. roku dociągnę – deklaruje. – Moja fundacja będzie kontynuowała pracę, ale możliwe, że już beze mnie na campach w roli głównej. Ktoś inny je przejmie.

Kto? – Być może Przemek Karnowski. O ile Przemek trafi do NBA, na co wszyscy liczymy – wyjaśnia Lachowicz.

***

Kacper Lachowicz, asystent Gortata: Campy są pozytywną imprezą, a krytyka ich to już szukanie dziury w całym. Owszem, fundacja na campach pozyskuje fundusze na swoje cele statutowe. Ale ci, którzy krytykują nie patrzą na to, ile dzieciaków fundacja wysyła w ciągu roku do USA, że organizują np. obóz dla dzieci z ukraińskiego Donbasu dotkniętego konfliktem itd. To czasami przechodzi bez echa. Przygotowanie campów to wielomiesięczny proces. Nawet piłki z logo sponsora, które lądują w rękach uczestników, trzeba zamówić kilka miesięcy wcześniej.

Pracę Gortata i spółki doceniła za to ambasada USA. Na uroczystej gali przyznano koszykarzowi nagrodę im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego za „zaangażowanie na rzecz służby publicznej”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski