Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Radwańska. Pasja wróciła na Wimbledon [WIDEO]

Agnieszka Bialik, Londyn
Mimo porażki w finale wreszcie złapała wiatr w żagle i znowu się uśmiecha! Agnieszka Radwańska przegrała w East­bourne ze szwajcarską tenisistką Belindą Bencic 4:6, 6:4, 0:6, a już jutro rozpocznie bój na kortach Wimbledonu.

Nie udało się krakowiance zdobyć 15. tytułu, a drugiego w Eastbourne. Jedna z najzdolniejszych zawodniczek młodego pokolenia, 18-letnia Bencic, okazała się zbyt wymagającą rywalką dla Agnieszki. Mimo porażki cieszy rosnąca forma naszej tenisistki i to przed najważniejszym dla niej turniejem w tym roku.

WIDEO: Fibak przed Wimbledonem: Radwańska znów czaruje tenisem, to jedna z faworytek

Źródło: Foto Olimpik/x-news

Sobotni finał był pierwszą konfrontacją zajmującej 13. miejsce w rankingu Radwańskiej z 31. Bencic. Spotkanie trwało 2 godziny i 13 minut i było świetnym widowiskiem. Szwajcarka gra w tej chwili swój najlepszy tenis. Krakowianka, która wygrała imprezę w Eastbourne w 2008 r., po raz pierwszy w tym sezonie zagrała w finale turnieju WTA.

Tuż przed Wimbledonem forma Radwańskiej wyraźnie poszła w górę. Powrócił dobry pierwszy serwis, jest agresywna, skuteczna, rzadko się myli.

Pierwszą rywalką naszej tenisistki będzie Czeszka Lucie Hradecka, 52. w rankingu. Mocno zbudowana, bije płaskie piłki, które mają swoją moc. W tym roku ograła m.in. Anę Ivanovic. 30-letnia Czeszka to przede wszystkim świetna deblistka, w karierze wygrała dwa turnieje wielkoszlemowe.

W singlu nie ma na koncie ani jednego tytułu. Nie lubi trawy, woli korty ziemne i twarde. Jej bilans na Wimbledonie to 0:8, choć z Agnieszką… 3:0. Na szczęście było to 10 lat temu. W spotkaniu pierwszej rundy to krakowianka będzie faworytką. Dla Rad­wań­skiej to 10. Wimbledon, rozstawiono ją z „13”. Jeśli wygra z Czeszką, jej kolejnymi rywalkami mogą być: Klara Koukalova albo Alja Tomljanović, później Elina Switolina (trzecia runda) i broniąca tytułu Petra Kvitova (czwarta runda).

Dobrze losowała młodsza siostra Agnieszki – Urszula. Edina Gallovits-Hall, 30-letnia Amerykanka pochodząca z Rumunii, znalazła się w turnieju głównym tylko dlatego, że zamroziła ranking sprzed kontuzji w 2013 roku.

W tenisie osiągnęła niewiele, grała głównie w mniejszych imprezach ITF. Najwyższy ranking to 54. W Wielkim Szlemie, podobnie jak Urszula nigdy nie weszła do trzeciej rundy. Jest specjalistką od kortów ziemnych. Jeśli Ula zagra dziś na swoim wysokim poziomie, powinna wygrać ten pojedynek.

Trzecia nasza singlistka, Magdalena Linette debiutuje na Wimbledonie. 23-latka z Poznania weszła do turnieju dzięki rankingowi (aktualnie 97.) i gra teraz najlepszy tenis w swojej karierze. W maju debiutowała na kortach Rolanda Garrosa, gdzie po pięknej walce przegrała z Flavią Pennettą. Linette zmierzy się jutro z Japonką Kurumi Narą (WTA 57).

– Piękna ta trawa, równa, zielona, robi wrażenie. Po debiucie w Wielkim Szlemie w Paryżu czuję już mniejszą presję. Mam nadzieję, że będzie to widoczne w mojej grze – powiedziała nam Magda Linette.

– Zagrałam kilka meczów na trawie, czuję się pewniej. Lubię tę nawierzchnię, tym bardziej jestem podekscytowana na wimbledoński debiut. Daje sobie ostatnio dobrze radę, może przydałby się trochę lepszy serwis.

Z Japonką grałam w tym roku w Kuala Lumpur. Przegrałam w trzech setach, dwóch tie-breakach, gdzie w trzecim secie prowadziłam 5:1. Mam nadzieję, że będzie dobry rewanż. To solidna tenisistka, ale nie tylko biega i przebija, potrafi być groźna. Na pierwszą rundę to dobre losowanie, bo wiem, z kim gram. Jestem w miarę przygotowana na to, co mnie czeka. Cieszę się, że jestem coraz wyżej w rankingu i dołączyłam do Agnieszki i Urszuli w głównej drabince. Może kiedyś uda mi się być rozstawioną w Wielkim Szlemie. Za jakieś dwa lata.

Jerzy Janowicz będzie zdecydowanym faworytem dzisiejszego meczu z urodzonym w Uzbekistanie Marselem Ilhanem (ATP 80), który wyemigrował do Stam­bułu jako nastolatek i gra z tureckim paszportem. Łodzianin przed dwoma laty był w półfinale Wimbledonu, gdzie przegrał dopiero z późniejszym mistrzem Andym Murrayem. Janowicz gra ostatnio w kratkę, ale lubi występować na trawie.

W puli turnieju jest 27 milionów funtów, tytułów mistrzowskich bronią Petra Kvitova i Novak Djoković. Zwycięzcy odbiorą czeki na 1,88 mln funtów, czyli ponad milion zł.

ROZMOWA Z URSZULĄ RADWAŃSKĄ

Pierwszy pojedynek jest najważniejszy i najtrudniejszy – mówi nam krakowska tenisistka przed startem Wimbledonu.

- Jak Pani zdrowie?

Czuję się dobrze, nic mi nie dolega. W Londynie jestem od poniedziałku, cały czas trenowałam. Wcześniej grałam w Hertogenbosch i Birmingham. Postanowiłam nie wracać już do Polski, by jak najlepiej przygotować się do turnieju wimbledońskiego. Czuję już trawę, o to chodziło.

- Edina Gallovits-Hall, Rumunka z amerykańskim paszportem, to Pani pierwsza rywalka. W rankingu numer 299, ale gra w Wimbledonie bez dzikiej karty i bez konieczności rywalizacji w eliminacjach, bo ma zamrożony ranking z powodu kontuzji z 2013 roku, która wyeliminowała ją na 18 miesięcy z gry. Co Pani o niej wie?

Pamiętam ją jeszcze sprzed kontuzji. Cztery dni temu nawet trenowałyśmy razem, co za przypadek! Tyle zawodniczek wokół, a ja trafiłam właśnie na nią. Miałam okazję zobaczyć jak gra, ale na meczu pewno będzie trochę inaczej. Nie wiem, czy występowała w mniejszych turniejach, bo na WTA jej nie widziałam.

Trudno powiedzieć więc, jak jest przygotowana. W turnieju głównym każda zawodniczka jest mocna, tu nie ma słabych. Mam dobre losowanie, bo nie trafiłam od razu na rozstawioną tenisistkę. Przy moim pechu to duży plus (śmiech). W pierwszym meczu będę się skupiała na sobie, na swojej grze. Pierwszy pojedynek jest najważniejszy i najcięższy.

- Półfinał w Nottingham, finał w Eastbourne – to ostatnie wyniki na trawie pani siostry Agnieszki. W jakim nastroju Agnieszka przyjechała do Londynu?

W bardzo dobrym, jest szczęśliwa! Dotarła do domu w sobotę wieczorem. W niedzielę nie trenowała, tylko odpoczywała. Finał to dla niej supersprawa, zwłaszcza że ostatnio grało jej się gorzej. Zagrała bardzo dobre mecze z dobrymi zawodniczkami. Forma wróciła, czuje się pewniej na trawie. Jest zadowolona, uśmiechnięta.

- Jak zwykle na Wimbledonie całym teamem wynajmujecie dom blisko kortów. Jaki on jest w tym roku?

Nie ten sam, co w zeszłym. Ten jest bardzo duży, piękny, nowoczesny z ogrodem. Ma aż sześć sypialni, więc każdy ma swój pokój, a jest nas sporo: team Agi i mój. Oprócz mnie, trener Maciej Domka i od przygotowania fizycznego Paweł Rzepecki. Paweł już wyjechał, ale był ze mną cały tydzień.

Dom jest położony dalej niż poprzedni, spacerkiem 20 minut od Wimbledonu, więc zamawiamy sobie transport na korty. W tym roku nie ma z nami mamy, która chętnie gotowała, więc obiady jemy w restauracji obok kortów, a śniadania i kolacje sami sobie przygotowujemy.

Każdy o innej porze, bo mamy różny rozkład dnia, a wszyscy nie pomieścilibyśmy się w kuchni. Nie braliśmy z Polski żywności, to zawsze była domena mamy, ale… zgłosiła się do nas polska piekarnia Polish Ba­kery, która dostarcza nam pieczywo, bułki, ciasta. Jestem na diecie bezglutenowej, więc nie mogę ich spróbować, ale reszta zespołu sobie chwali.

- Faworyci Wimbledonu według Pani?

Trudno wskazać zdecydowaną faworytkę. Agnieszka jest w stanie powalczyć i się odrodzić. Ja też chciałabym zagrać jak najlepiej. U mężczyzn myślę, że Novak Djoković.

Rozmawiała w Londynie Agnieszka Bialik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski