Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

AK na kresowych posterunkach

Rozmawiał Paweł Stachnik
Oddział AK Szczuczyn-Lida dowodzony przez por. Anatola Radziwonika „Olecha” (siedzi w środku)
Oddział AK Szczuczyn-Lida dowodzony przez por. Anatola Radziwonika „Olecha” (siedzi w środku) Fot. Archiwum IPN
Rozmowa z dr. Kazimierzem Krajewskim, historykiem. Żołnierze wyklęci. Polskie podziemie na Kresach działało w bardzo trudnych warunkach. Ostatni konspiratorzy przetrwali tam do lat 50. XX wieku

– Konspiracja na kresach rozpoczęła się zaraz po 17 września 1939 r. Szybko jednak okazało się, że i działanie podziemia pod okupacją sowiecką jest bardzo trudne. Jakie warunki tam panowały?

– Społeczność polska na kresach została znacząco wyniszczona przez sowiecki aparat okupacyjny. Jej elity poddano eksterminacji fizycznej, kilkaset tysięcy obywateli RP wywieziono w głąb ZSRS. Społeczność polska nie była przygotowana do konfrontacji z sowiecką antycywilizacją, z aparatem sowieckiej policji politycznej. Nie zdawano sobie sprawy ze skali rozbudowania przez Rosjan sieci agenturalnej, ze skali donosicielstwa. Straty poniesione w ciągu dwóch pierwszych lat konspiracji były tak ogromne, że miały widoczny wpływ na kondycję polskich struktur niepodległościowych w okresie okupacji niemieckiej.

– Podziemie na kresach odbudowało się i rozwinęło po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Jakie struktury udało się tam stworzyć?

– Struktury ZWZ-AK powstały na terenie całych Kresów Wschodnich. Było to siedem jednostek szczebla okręgu: Wilno, Nowo-gródek, Polesie, Wołyń, Tarnopol, Lwów i Stanisławów. Trzeba też wspomnieć o Inspektoracie Grodzieńskim (obejmującym powiaty Grodno i Wołkowysk), organizacyjnie należącym do Białostockiego Okręgu ZWZ-AK. Łącznie jednostki te skupiały około 80 tys. zaprzysiężonych żołnierzy AK, nie licząc osób współpracujących.

Silnymi i sprawnymi okręgami były Wilno i Nowogródek. Wołyń musiał pracować w warunkach skrajnie trudnych, wykreowanych przez ukraiński ruch nacjonalistyczny. Obszar lwowski miał ponad 30 tys. zaprzysiężonych żołnierzy, najsilniejsze były tu Okręgi Tarnopol i Lwów, Stanisławów był znacznie słabszy. Najsłabszy był Okręg Polesie. Dość powiedzieć, że silniejszy był od niego Inspektorat Grodzieński, dysponujący ponad 5 tys. ludzi.

– Konspiracja na wschodzie działała w specyficznych warunkach. Mieszkali tam bowiem nie tylko Polacy, ale także Litwini, Białorusini i Ukraińcy, w dodatku w większości źle nastawieni do Polski. Jak wpływało to na konspirację?

– Niestety, część społeczności litewskiej, białoruskiej i ukraińskiej związała z Niemcami swoje aspiracje narodowe. Proniemieccy aktywiści okazali się przeciwnikiem bardzo niebezpiecznym dla kresowych Polaków. W przypadku Ukraińców w grę wchodził jeszcze dodatkowy element, jakim był ruch zbrojny stworzony przez frakcję Stepana Bandery w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i wyłoniona z niej Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Mówiąc o owych konfliktach trzeba wyraźnie podkreślić, że AK nie prowadziła wojny ani z narodem litewskim, ani białoruskim czy ukraińskim, a jedynie z tymi elementami owych społeczności, które podjęły działalność antypolską lub kolaborowały z Niemcami lub bolszewikami. Rozkazy dowództwa AK było w tym względzie całkowicie jasne, zabronione zostały działania samowolne, zwłaszcza o charakterze spontanicznego odwetu, w czasie walk nie wolno było zabijać bezbronnych oraz kobiet i dzieci.

– Kolejnym istotnym czynnikiem była partyzantka sowiecka. Jakie relacje z nią miało polskie podziemie?

– Rosja Sowiecka, państwo, które we wrześniu 1939 r. uderzyło wraz z III Rzeszą Niemiecką na Polskę, a potem przez blisko dwa lata było najwierniejszym sojusznikiem Hitlera, nieoczekiwanie w czerwcu 1941 r. znalazła się w gronie państw walczących z Niemcami. Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z rządem RP w kwietniu 1943 r. Rosja Sowiecka była już tylko „sojusznikiem naszych sojuszników”. Od początku wojny niemiecko-sowieckiej na polskim kresowym terytorium państwowym bolszewicy organizowali partyzancką siłę zbrojną.

Jej zasadniczym celem było przygotowanie tych terenów do definitywnej aneksji. Polski ruch niepodległościowy traktowany był zatem przez bolszewików jako siła, którą należało zwalczać. Kresowa Armia Krajowa była natomiast zobowiązana na mocy rozkazów Komendy Głównej do traktowania partyzantki sowieckiej jako sojusznika, z którym należało mieć poprawne stosunki. Wielokrotnie podejmowane były rozmowy pomiędzy dowództwami AK i lokalnymi sztabami sowieckimi. Rosjanie traktowali te pertraktacje czysto instrumentalnie, jako okazję do rozpoznania i niszczenia sił polskich.

– W swojej ostatniej książce pisze Pan bardzo krytycznie o reakcji władz polskiego podziemia na działania UPA. Z czego wynika ta krytyka?

– Wydaje się, że dowództwo polskiego podziemnego wojska, a także konspiracyjne władze cywilne, nie doceniły skali zagrożenia, jakie stwarzał ukraiński ruch nacjonalistyczny. Po stronie polskiej zwyciężyło idealistyczne podejście do wizji stosunków polsko-ukraińskich, którego istotą było mniemanie, że z Ukraińcami da się porozumieć co do powojennej przyszłości obu narodów na drodze rozmów politycznych.

W efekcie kresowa AK została zaskoczona uderzeniem oddziałów UPA na bezbronne polskie wioski, w większości których nie zdążono nawet zorganizować samoobrony. Na Wołyniu do lata 1943 r. nie było ani jednego oddziału partyzanckiego AK! Podobnie było w Małopolsce Wschodniej, gdzie partyzantkę na poważną skalę uruchomiono jeszcze później. Pomoc udzielana z centrum kraju okazała się zupełnie niezadowalająca, dawkowano ją w taki sposób, jak gdyby ktoś obawiał się, że może przyczynić się ona do pogłębienia i zaostrzenia konfliktu.

Wydarzenia rozgrywające się na Wołyniu, Podolu, ziemi lwowskiej i na Pokuciu są olbrzymią porażką polskiego wywiadu. Struktury wywiadowcze AK, które rozpoznawały sytuację na przedpolu Kaukazu, wiedziały, co się dzieje w Charkowie, odnotowywały każdy niemiecki transport wojskowy jadący na front wschodni, nie zorientowały się, że tuż za polską miedzą sąsiedzi już „ostrzą siekiery”.

– Prawdziwym pokazem siły polskiej konspiracji na terenach wschodnich była Akcja „Burza”. Jaka była skala tej mobilizacji?
– Akcja „Burza” trwała na kresach od stycznia do lipca 1944 r. Na terenach rozciągających się od Wilna po Lwów i Tarnopol zmobilizowano wówczas trzydzieści kilka tysięcy żołnierzy AK. Licząca 6,5 tys. żołnierzy 27. DP AK walczyła przez siedem miesięcy na terenie trzech województw (wołyńskiego, poleskiego i lubelskiego). Siły Okręgów AK Wilno i Nowogródek samodzielnie uderzyły na Wilno i choć zostały odparte, walczyły przez wiele dni pod miastem. Wysoko należy ocenić polskie wystąpienie powstańcze we Lwowie.

Działania takie, jak udział sił AK w operacji kowelskiej czy walki o Wilno i Lwów, ułatwiały prowadzenie operacji Armii Czerwonej. Niestety, nie miały wpływ na rozstrzygnięcie sprawy polskiej na arenie międzynarodowej. Dla przywódców Wielkiej Brytanii i USA kwestia granic Polski i jej przyszłości nie miała znaczenia, wówczas liczył się tylko udział Armii Czerwonej w wojnie z Hitlerem.

– W Akcji „Burza” polskie podziemie na kresach złożyło dużą daninę krwi. Czy wiedząc, jak ta operacja się skończyła, uważa Pan, że mimo wszystko była potrzebna?

– Zawsze trzeba podchodzić z szacunkiem do przelanej krwi żołnierskiej, także w batalii przegranej. Łatwo snuć rozważania na temat sensu lub bezsensu akcji „Burza”, patrząc na nie z odległej perspektywy. Dowództwo AK, podobnie jak i władze RP na uchodźstwie, nie miały pełnego obrazu relacji naszych zachodnich sojuszników ze Stalinem. Wszak to na prośbę prezydenta USA Franklina Roosevelta ustalenia teherańskie w sprawie Polski zostały utajnione przed opinią publiczną.

Po fiasku „Burzy” na Wołyniu można było kusić się o podobną próbę w Wilnie. Można było sądzić, że o ile nie zostały zauważone wydarzenia rozgrywające się w jakichś wołyńskich wioskach i lasach, których nazwy nic nikomu na Zachodzie nie mówiły, to podobne wydarzenia w Wilnie – nie mogą zostać przemilczane. I znów pomyłka – okazało się, że nasz „niezawodny sojusznik i przyjaciel” brytyjski premier Winston Churchill nałożył cenzurę na informacje dotyczące rozbrajania przez Rosjan oddziałów AK pod Wilnem i w innych miejscach. Wydaje się jednak, że po negatywnych doświadczeniach z Wołynia i spod Wilna, rozkaz kontynuowania „Burzy” w Małopolsce i wystąpienia zbrojnego we Lwowie okazał się poważnym błędem, którego efektem były kolejne masowe represje sowieckie wobec kresowych Polaków.

– Jakie były warunki działania polskiej konspiracji na wschód od Bugu po zakończeniu wojny? Jak długo tam przetrwała?

– Rozbrojenie przez wojska sowieckie oddziałów AK zmobilizowanych do akcji „Burza” nie stanowiło końca polskiego ruchu niepodległościowego na kresach.

Część struktur okręgowych pracowała w warunkach ponownej okupacji sowieckiej jeszcze ponad rok (Komendy Okręgów Wilno, Nowogródek, Lwów i Tarnopol). Straty poniesione w ciągu kilku pierwszych miesięcy „po wyzwoleniu” były na wielu terenach większe, niż podczas całej okupacji niemieckiej!

Latem 1945 r. podjęto próbę ewakuacji za jałtańską granicę części żołnierzy kresowej konspiracji. Efekty tej akcji były na tyle znaczne, że niektóre struktury okręgowe zostały odtworzone w Polsce w jej nowych granicach – jako jednostki eksterytorialne. W wielu miejscach na kresach nadal trwały pozostałości AK, dając swą walką świadectwo jedności tych ziem z Polską. Samoobrony Grodzieńska i Wołkowyska dotrwały do 1948 r. Dopiero w 1949 r. został rozbity obwód AK Szczuczyn-Lida, dowodzony przez por. Anatola Radziwonika „Olecha”.

Na Polesiu działał Związek Obrońców Wolności. Na Nowogródczyźnie, Wileńszczyźnie i Grodzieńszczyźnie ostatnie grupy partyzanckie wywodzące się z AK dotrwały do lat 50. XX w.

***

Dr Kazimierz Krajewski, historyk, kierownik Referatu Badań Naukowych Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie, badacz dziejów AK na kresach.

Kazimierz Krajewski,

„Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski