Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktorzy z pokoju nauczycielskiego

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Fot. Dobczycki Portal Informacyjny
Ludzie. Nauczycielska trupa aktorska to rzadkość, a taka akurat powstała w Dobczycach. Nie z nauczycielskiej próżności, nadmiaru wolnego czasu ani tym bardziej chęci zarobku. Powstała, bo nauczyciele chcieli zrobić dla swoich uczniów coś wyjątkowego. I robią to już od trzech lat…

Pomysł zrodził się w pokoju nauczycielskim, a wcześniej kiełkował w głowie polonistki Barbary Czarnik. Napisała pierwszy scenariusz, a potem kolejne. Każdy nawiązywał do przewodniego w danym roku szkolnym tematu. Raz było to dobre wychowanie, innym razem czytanie, a ostatnio zdrowie. - Staram się, żeby scenariusze czegoś uczyły, ale przez śmiech i zabawę, żeby sztuki miały lekki charakter, żeby było w nich dużo muzyki. W ostatniej jest też dużo ruchu, tańca - w końcu tratuje ona o zdrowiu - mówi pani Barbara.

Konwencja jest zawsze bajkowa, bo do dzieci taka bardziej przemawia. Rozkapryszone księżniczki i dobre królewny, królewicze o złotym sercu lub nieco fajtłapowaci, królowe-matki, boginie, dwórki… Takie role wymagają nie tylko kostiumu, zewnętrznego przebrania, ale nade wszystko gotowości do tego, aby pokazać uczniom całkiem innego siebie. Poważnego, śmiesznego, czasem mądrego, a czasem… niedouczonego albo nieokrzesanego.

Jak namówić nauczycieli do tego, aby wcielili się w takie postaci? - Nie musiałam namawiać, wszyscy byli chętni już przy pierwszym razie, a ostatnio musiałam nawet dopisać więcej ról niż wymagała sztuka - mówi pani Barbara.

Wuefista - Zeus, anglistka w roli Hermesa

Nie znaczy to, że nauczycielom, którzy nie mieli nigdy do czynienia z aktorstwem, łatwo było stanąć na scenie i wcielić się w role, gdy patrzyły na nich setki oczu. Ich uczniów, ale nie tylko.
- Stres był największy na początku, przy pierwszym przedstawieniu, z czasem malał, ale i tak, mniejszy lub większy zawsze nam towarzyszy. No bo przecież nauczycielowi nie wypada zapomnieć tekstu - mówi Justyna Różycka-Bączyńska, anglistka. Wśród trzech ról, jakie ma na koncie, jest jedna… męska.

- Oswoiłam się z nią dość szybko, choć nie ukrywam, że wolałabym grać boginię. Trzeba mieć dystans do siebie, to podstawa - śmieje się na wspomnienie greckiego boga Hermesa.

Takie zabiegi były konieczne, bo wiadomo, że zawód nauczyciela jest dużo bardziej sfeminizowany niż zawód aktora i - jak chyba w większości szkół, tak i w dobczyckiej - równowaga między liczbą nauczycielek i nauczycieli jest zachwiana.

Do grania dało się przekonać czterech nauczycieli: trzech wuefistów i germanistę. Piotra Skórę, nauczyciela wf, a prywatnie także muzyka, któremu występy na scenie nie są obce, właściwie nie trzeba było przekonywać. Jak mówi, zgodził się „w ciemno”. I pamięta, że rozterki kolegów, którzy początkowo szukali wymówek, że nie mają czasu itd., skończyły się, kiedy po pierwszym spektaklu dostali owacje na stojąco.

- Chapeau bas dla pani Czarnik za dobór nauczycieli do ról - mówi pan Piotr. - To super uczucie, kiedy czyta się scenariusz i przekonuje, jak bardzo trafnie dobrała postać do osoby.

Pani Barbara mówi skromnie, że po prostu ich zna. - Kiedy piszę scenariusz, już widzę kto kogo zagra - opowiada. - Nie mam żadnego przygotowania reżyserskiego i broń Boże nie czuję się reżyserem. Piszę tekst, proponuję role a nauczyciele sami znakomicie je kreują, jak Ula Ciapa w roli kucharki albo Agnieszka Kołodziej w roli drugiej kucharki. Łukasz Urbanik w pierwszym spektaklu zagrał jednego z książąt, kandydatów do ręki księżniczki. Był tak dobry, że już w drugim powierzyłam mu główną rolę.

Był to tytułowy Zeusek, trochę ignorant, niedouczony, nieoczytany, który z czasem postanowił zmienić swój wizerunek i nadrobić zaległości w lekturach. - Może byłoby to krępujące dla nauczyciela, gdyby nie to, że Łukasz zrobił to rewelacyjnie - mówi pani Barbara.

Aktorzy amatorzy, ale ćwiczą jak zawodowcy

Przygotowanie spektaklu wymaga czasu i to wcale niemało. Nad jednym pracują średnio trzy miesiące, co nie oznacza codziennych prób, ale przynajmniej raz w tygodniu, a im bliżej premiery, tym spotkania są częstsze. Poświęcają swój czas po pracy.

- Tego nie da się zrobić w szkole - mówi pani Barbara. - Owszem, pierwsze próby czytane robimy w szkole, ale kiedy w grę wchodzi już ruch sceniczny, to umawiamy się popołudniami w Regionalnym Centrum Oświatowo-Sportowym i tam ćwiczymy.

Justyna Różycka-Bączyńska przyznaje, że dopiero tam na tych próbach udaje się jej wczuć w rolę. - Samo przeczytanie scenariusza, nie wystarcza. Dopiero podczas wspólnych prób wychodzi to, gdzie powinnam się zaśmiać, a gdzie zmienić intonację, żeby było poważnie. Czasem zaskakujemy siebie nawzajem, a czasem zaskakuję sama siebie, bo robię coś, czego nie planowałam i okazuje się, że to jest dobre - mówi. - Nigdy wcześniej nie miałam styczności z aktorstwem, ale mama powiedziała mi, że moja babcia była aktorką. Grała w amatorskim teatrze, który kiedyś istniał w Dobczycach.

Opanowanie tekstu i ruchu scenicznego to jedno. Ćwiczenia z dykcji odpuszczają, dlatego, że z racji zawodu mówią wyraźnie i donośnie. Ale są jeszcze kostiumy. Jest scenografia.

- Kiedy potrzebowaliśmy straganów, pomógł nam je zbijać pan ze szkoły, taka nasza „złota rączka”. Deski, ale także filary udające w spektaklu greckie kolumny, dostaliśmy od pana, który prowadzi skład budowlany. Mniejsze elementy scenografii robimy sami - mówi pani Barbara dodając, że niebagatelną rolę odgrywają wizualizacje, które tworzy dla nich plastyczka i informatyczka Anna Dziadkowiec. Kostiumy do pierwszego spektaklu wypożyczyli z Opery Krakowskiej. Przy drugim i trzecim zdali się na krawcowe. Do tego dochodzą peruki i makijaże. Czasem charakteryzacja jest tak dobra, że uczniowie poznają nauczycieli dopiero po głosach.

„Proszę Pani” albo Wasza Wysokość

Jadwiga Starzak, szkolna pedagog, która grała już kolejno: królową matkę, boginię niezgody i doradcę królewskiego, wspomina jak po pierwszym spektaklu dzieci zwracały się do niej per… Wasza Wysokość. - To było miłe - śmieje się pani Jadwiga.

Piotr Skóra z uśmiechem wspomina, jak zyskał w oczach swoich uczennic (uczy w klasach I-III) po tym, jak zagrał królewicza, w którym zakochała się tytułowa królewna z „Męża dla królewny”. Jego domena to także muzyka do spektakli. O muzyczną stronę przedstawień dba także Elżbieta Janik, matematyczka. Obsadzana w roli przyjaciółki księżniczki jednej z bogiń i mieszkanki królestwa, oprócz tego śpiewa, a ostatnio także tańczy. - Nasi uczniowie cieszą się widząc nas na scenie, a nawet są dumni, że ich nauczyciele biorą w tym udział - mówi i przypomina sobie, jaki aplauz wywołało wykonanie przez nauczycieli popularnego daba. Co to jest nie trzeba nikomu z uczniów tłumaczyć. Każdy dorosły, który nie tylko wie co to jest, ale i potrafi to poprawnie wykonać, „punktuje” w oczach młodych.

Dzięki teatrowi lepiej się poznali

Oprócz aplauzu publiczności, jest jeszcze jedna wartość, jaką sobie cenią. To relacja, jaka się wytworzyła między nimi, odkąd zaczęli razem tworzyć teatr. - Przedtem mieliśmy czas na rozmowy najwyżej na przerwach, przed radami pedagogicznymi lub po nich, a dzięki teatrowi poznajmy się od innej strony. To nas zbliża - mówi Elżbieta Janik. Potwierdza to Justyna Różycka-Bączyńska: - Na co dzień w pracy różnie bywa, w każdym zespole przecież zdarzają się zgrzyty. Ale na scenie widzimy się w innym świetle, nie jako panią przy tablicy czy przy biurku. Odkrywamy siebie na nowo, uzupełniamy się, dodajemy sobie otuchy. Myślę, że dzięki temu, nasze relacje są dużo lepsze.

Dlatego grają dalej, choć szczerze przyznają, że to zajęcie mocno angażujące i czasochłonne. - Czasem mówię: Basiu nie pisz już proszę dla mnie roli - mówi Elżbieta Janik dodając, że mimo to każdą następną przyjmuje z radością.

Także Jadwiga Starzak przyznaje, że choć czasem się odżegnuje od dalszego grania, to koniec końców daje się namówić. - Czasem słyszę od kogoś „jak się wam chce tak spotykać?”. A to jest przecież superprzygoda i mam nadzieję, że jeszcze dane mi będzie w niej uczestniczyć - mówi.

Nauczyciele na medal

Dwójka nauczycieli-aktorów uczących w SP nr 1 w Dobczycach została nominowana do tytułu „Nauczyciel na medal” w plebiscycie organizowanym przez „Dziennik Polski” i „Gazetę Krakowską”. To Elżbieta Janik i Piotr Skóra. - Bywa, że ktoś pyta mnie „czego uczysz?”, a kiedy odpowiadam, że matematyki, słyszę „O, Boże” - śmieje się Elżbieta Janik. - Lubię matematykę i wybrałam ją po to, żeby także dzieci zaczęły ją lubić.

Piotr Skóra jeszcze kiedy sam był uczniem, trenował gimnastykę. - To treningi uświadomiły mi, co chcę robić w życiu - mówi. Poszedł na AWF, został trenerem. - Dopiero później wpadłem na pomysł stworzenia w SP w Dobczycach klasy sportowej. Pracować z dziećmi z klas I-III, od samego rana uśmiechniętymi od ucha do ucha... To nie stres to szczęście. To dla mnie nagroda, na którą - jak sądzę - zapracowałem tym, co robiłem wcześniej - mówi.

W gronie nominowanych jest też Katarzyna Matoga, dziś - po podziale miasta na dwa obwody - ucząca w SP nr 2 w Dobczycach, ale wcześniej w SP nr 1 również zaangażowana w każdy z trzech spektakli nauczycielskiego teatru.

***

We wtorek nauczyciele z Dobczyc zagrają charytatywnie w MOKiS dla chorego na białaczkę Kamila

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 22

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski