Alarm pozorowany

   W akcji uczestniczyły zastępy z 23 jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych i ratownicy z JRG PSP. To oni byli głównymi bohaterami akcji. Sztab polowy urządzono przy szkole. Specjaliści na bieżąco śledzili i nanosili na mapę przebieg akcji podawany w meldunkach nadawanych na falach radiowych. Do pozorowanego pożaru w lesie przy schronisku na polanie Kudłacze druhowie udali się z Pcimia. Kolejne zastępy wzywano do podjęcia działań gaśniczych od strony Poręby. Do wysoko położonych kompleksów leśnych dojazd od tamtej strony był utrudniony. Auta grzęzły w błocie, a drzewa przy wąskich drogach trzeba było wycinać. Problemy z dostarczeniem wody z potoka na odcinku około 3 km mieli strażacy montujący instalacje z węży gaśniczych. - Obszar objęty fikcyjnym pożarem wymagał większej ilości wody. Nie udało się wykonać pełnego zasilania wodą, bo odległość była duża, a źródło niewystarczające. Wykorzystano zasoby w beczkach samochodów gaśniczych. Stąd wniosek, że w tym rejonie trzeba budować zbiorniki przeciwpożarowe o minimalnej pojemności 25 tysięcy metrów sześciennych - mówi komendant powiatowy Jan Tajduś. Przyznaje, że samochody terenowe zdały egzamin w pokonywaniu górskich tras, inne miały problemy na wyboistych i rozmiękłych drogach. Dla wszystkich uczestników, w tym przedstawicieli nadleśnictwa oraz wójtów i burmistrzów gmin reprezentowanych przez ochotników oraz starosty powiatu myślenickiego próba sił okazała się potrzebna. Dobrze spisali się druhowie zabezpieczający dostawę żywności. Zdaniem specjalistów, odpowiednie zaplecze logistyczne - podany w porę gorący posiłek - ma również znaczenie w prowadzeniu akcji ratowniczej. Zwłaszcza kiedy warunki atmosferyczne nie sprzyjają działaniom w terenie. (JBO)