Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Sawicka/ moje domowe tygrysy (111)

Opr. (MAT)
Z tego co wiem (z relacji, po wyrzuceniu mnie z gabinetu) Czitkę poproszono o rozebranie się z kubraczka, następnie były wielkie oględziny, następnie doktor powiedział: „Wyciągamy szwy, wszystko świetnie”. Potem szwy zostały rozcięte malutkim skalpelem i pensetą błyskawicznie wyciągnięte.

Tu wtargnęłam do gabinetu, zastałam wszystkich uśmiechniętych, z kotką włącznie, i ktoś powiedział: „Reszta jutro”. - O Jezu!!! - jaka reszta, coś nie tak? Więc pytam: „Szwy jutro?”. A oni w śmiech. „Nie, jutro zdejmujemy kaftanik!”. Szwy wyjęte! Hurrraaa!!! Z relacji Jurka jeszcze wiem, że miejsce ranki zostało osuszone, potem popioktaninowane, a potem pomazane takim specjalnym czymś srebrnym. Ufff!!!

A, i ciekawostka. Czitka coś rano wyczuła, albowiem na siłę włamała się do szafy, zrywając plastry, którymi szafa była zaklejona, i wdrapała się na górną półkę, celem udawania, że nie ma kota. I strasznie potem płakała w koszyku, jak jechaliśmy do kliniki.

Powrót był spokojniejszy, w nagrodę serek wiejski (dużo!) i natychmiast pomaszerowała do szafy spać, skąd właśnie wydała śliczny pomruk dziękczynny.

A za oknem słońce i zaraz będę coś robić w ogrodzie, poprzycinam trawy i zasadzę różne roślinki, żeby ogród był ładniejszy na pierwszy spacer i na potem. Na już dobre potem.

Zdjęcie kubraczka nastąpiło o szóstej rano, bo Czitka doskonale wiedziała, że to dzisiaj, więc uznała, że należy mnie zbudzić i przypomnieć, co wczoraj obiecaliśmy. I się zaczęło!!!

Po pierwsze, totalne pucowanie wszystkiego, co było pod kubraczkiem, ze szczególnym uwzględnieniem brzusia. Tu mój zawał numer 1.

Po drugie, okazało się, że mamy kotkę gadającą. Przez ostatni tydzień milczała absolutnie, żadnych „miau”, nic. A tu się zaczęło na wszystkie tony!

I oczywiście jeszcze nie otworzyliśmy oczu, a ona pod drzwiami tarasowymi, minka sześć na dziewięć, ogon się kręci na wszystkie strony, oczka bystre, wychodzę!!! Natychmiast!!!

No dobrze, zakładam szlafrok, otwieram te drzwi, małpka na schody tarasu. A potem delikatnie, delikatnie po trawkach, ale ciągle obserwując, czy jestem blisko - obchód dookoła domu. A ile było wąchania trawy, a grzebania łapką, a w ogóle wszystkiego. Nowy świat! Świat od nowa!

Mój ogród, ale taki bardziej zielony, bardziej zarośnięty. Ojej! Dobrze, uznałam, że to koniec spaceru, na dzisiaj wystarczy. A ona hyc - i przez tajną dziurę do suki „buuu....” w ogrodzie sąsiada.

Koooooniec. Zawał nr 2.

I się zaczęło nawoływanie kici. A gdzie tam! Usiadłam więc na krześle pod jabłonką, a ona hyc na kolana. To ja ją hyc i do domu! Ufffff!!!

Po kilku godzinach wychodzę znowu. Myślę sobie, że może wyjdziemy jeszcze raz, w końcu nie było tak źle. Dobra, otwieram taras i jestem w pogotowiu. Ale do kitu z takim pogotowiem w przestrzeni ogrodowej...

No dobrze, ale jestem blisko, gdyby co. A ona po desce na komórkę!

Zawał nr 3. Siedzi na tym dachu, do komórki przylega słynna jabłonka z beczką. I patrzę, że jej się oczka takie wielkie robią, bo na jabłonce ptaszek! Całkiem blisko! Siedzi durny i pysk drze! To była sekunda! Czitka hyc na jabłonkę! Będę łapać ptaszka! Na drzewie!!!

Zawał nr 4. Ptaszek na szczęście odfrunął, Czitusia zwabiona czymś pysznym ponownie w domu. A maruda! A pieścić mnie! A bawić się w „nie ma kota”, a jedzonko do łóżka przynosić!

OK, wszystko tak, nawet zaśpiewam i zatańczę, tylko nie te jabłonki z ptakami i płoty z wystającymi deskami!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski