Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Sawicka/ moje domowe tygrysy (79)

Opr. (MAT)
– Proszę zabrać od nas koteczka, a nie rozmnażać niepotrzebnie... To, że raz się pani udało oddać kotki, to było tylko raz, wiem, co mówię – kontynuowała pani ze schroniska. – Jakie my tu sceny przeżywamy, gdy zrozpaczeni właściciele przynoszą maluchy, wychuchane, wypieszczone... I już nie mogą nic więcej zrobić....

O Boże, serce mi się dzisiaj kroi. Tam, we wrocławskim schronisku, płacze trzydzieści małych, zdrowych i ślicznych kociątek, można wybierać. Wiek, kolor, płeć...

Kochani, weźcie sobie kotka z tego schroniska, weźcie i kochajcie! Ale weźcie odpowiedzialnie! Bo kot to przyjaciel na kilkanaście lat. I to jaki przyjaciel!

Jedno w tej rozmowie było pocieszające. Nie, dwie rzeczy. Po pierwsze, że w trakcie rozmowy ze mną pani potwierdzała z kimś tam, że na jutro są zabezpieczone saszetki dla kotków, a po drugie, że niekastrowane kocury to straszne włóczykije i że przeważnie wiedzione instynktem i chęcią przygody znikają. Ale że mają też obyczaj wracania, nie zawsze natychmiast.

No to czekamy!

***

Jaka niespodzianka! Właśnie otrzymałam pocztą mailową wiadomość od Gapci! Gapcia nosi piękne imię Kiara, bo Gapcią była tylko umownie dla nas.

I zaraz mi się przypomniała cała historia oddawania Gapci. To był przedostatni koteczek do wydania. Dokonaliśmy przedtem ostrej selekcji telefonicznej potencjalnych „kotkobiorców” i wszystko przemawiało za oddaniem jej do Wałbrzycha jako jedynego naszego futrzaczka, który wyjedzie poza Wrocław. A poza tym, jak sobie pomyśleliśmy, że ktoś chce specjalnie po kotka zrobić wycieczkę do Wrocławia, to byliśmy przekonani, że nasz wybór jest właściwy. Ale był to też i dylemat, bo Gapciusia miała wielkie szanse na pozostanie u nas, gdyby jeden kotek musiał zostać.

Od urodzenia wkradała się w nasze serca swoją przylepnością, różowymi poduszeczkami na łapkach, ziewaniem, spaniem, wszystkim.

Cała piątka była cudowna, ale Gapcia miała jeszcze to „coś”. Była też ukochaną córeczką swojej mamy i ich wzajemnym pieszczotom nie było końca. Ale ostatecznie postanowiliśmy oddać wszystkie kotki, bo tyle było dobrych rąk!

No i przyszedł dzień oddania Gapci. Od rana nerwy. Kogo powitamy w drzwiach? Czy Państwo będą z właściwym koszykiem? Jak kotka zniesie podróż? Jak zareaguje Czitka? Z kim się będzie bawił ostatni chłopczyk, którego postanowiliśmy oddać tydzień później? A poza wszystkim myśleliśmy w duchu, ze może uda nam się popertraktować i jednak Gapciusię zostawić, a malutkiego kocurka oddać. Równie cudownego, to przecież był nasz Czituś zwany Ocelotkiem.

Stało się, jak wiadomo, inaczej... .

***

Hmmm – jakby to napisać? Nasza Gapciusia, która teraz jest Kiarą, koteczką Mariki, i mieszka w Wałbrzychu, wyrosła na temperamentną panienkę, o której właśnie doszły dodatkowe wieści. I nowe fotki. Na tych zdjęciach jest cudna i łagodna, w ogóle nie wiem, o co chodzi. Milusia i słodziutka. Pysiaczek nasz ulubiony cudny. Kiciusia do głaskania i przytulania, jak było w planach. A tymczasem... .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski