Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Sawicka: moje domowe tygrysy

Opr. (MAT)
Są straszne upały. Nawet głębokie trawy w ogrodzie, specjalnie niekoszone, nie są wystarczającym schronieniem przed słońcem ani wygodnym miejscem do drzemki. Tam też gorąco.

A więc czas aktywności Czitki to wczesny ranek, jakoś jeszcze „ogrodujemy” do dziesiątej, a potem jestem nieszczęśliwa do mniej więcej siódmej wieczorem. A potem... jest świetnie. Ogród zroszony od podlewania, zapada zmierzch, kocia pora na wszystko.

Czitusia już chyba zapomniała o sterylizacji, z nami gorzej, ciągle wspominamy ten trudny czas. A ona, jakby chcąc nas pocieszać, kilka razy w ciągu dnia prezentuje nam pięknie wygojony brzuszek i jest to robione wyraźnie w określonym celu. Robi przymilne „mrrrrauuu”, wywraca się łapkami do góry, i mówi: „Patrzcie, widzicie, jaki mam śliczny wygojony brzuszek?! Jeszcze tylko futerko odrośnie i śladu nie będzie!”. Brzuszek jest oczywiście podziwiany i głaskany.

A wczoraj wieczorem, około dziesiątej odwiedził nas w ogrodzie Bajbus. Naprzód widziałam go za płotem u suki „buu...”, Czitka też zauważyła, jak przemykał. Siedziała na tarasie, robiła różne słupki, a uszka nasłuchiwały każdego szmeru. Nic. I nagle, zupełnie z innej strony domu, wpada na trzy pierwsze schodki tarasu Bajbus osobiście.

Pomimo że było ciemno, był tak blisko, że nie mogłam go pomylić z żadnym innym kotem, światło od łazienki było wystarczające. Przez parę sekund policzyłam na jego mordce wszystkie zabawne sznyty, które robią z Bajbusa prawdziwego mężczyznę. Tylko Bajbus ma szramy na nosku i czole. Niestety, były zalotnik, chociaż zapewne w dobrych intencjach wpadł do Czitki, został pogoniony z „buu...” aż do drzwi komórki. A jak wiał!

Ale wielkiej agresji ze strony Czitki nie było, pogoniła tak dla wszystkiego, może następnym razem przyjmie go inaczej? To miły kotek. I okropnie śmieszny.

Ale co tam Bajbus, Czitka odkryła prawdopodobnie w okolicy gniazdo z małymi ptaszkami. I albo one z tego gniazda wypadają, albo, niestety, ona je wybiera. Od wczoraj już dwa.

Dzisiaj jeden został mi właśnie przyniesiony do łóżka, a potem skonsumowany wstępnie. Żal mi ptaszków. Ale to instynkt polowania, silniejszy od wszystkich innych niewątpliwie dobrych manier Czitki.

Właśnie znowu zniknęła w ogrodzie... Co ona chce mi powiedzieć?

Jestem zmartwiona. Nie rozumiem mojej kotki. Po raz pierwszy.

Od dwóch dni mamy problem z bardzo marudzącą Czitką. Oczywiście, dwa poprzednie dni to potworne upały i każdy miał powód do marudzenia.

Ale ona ma inny powód, nie wiem jaki. Trzy dni temu został tu przez nią przyniesiony malutki ptaszek, takie właściwie prawie jajko. Po południu został nam na tarasie zaprezentowany następny, którego chyba zjadła. Dnia następnego kicia nie opuszcza stanowiska pod wielkimi iglakami od strony frontu domu, gdzie według niej rosną ptaszki. Czyli przedwczoraj. I doczekała się. Przedwczoraj wieczorem idę tam po nią, a ta siedzi pod krzakiem i bawi się kolejnym. Obok drugi. Obok trzeci. I zwalone z drzewa gniazdko. Horror.

Posprzątałam. Przyniosła na trawkę kolejnego, no istny dzień szakala, a raczej wieczór.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski