Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Sawicka/Moje domowe tygrysy (87)

Opr. (MAT)
Ale teraz nie o workach, do których się wchodzi. Teraz o workach z zakupami.

Wiadomo, że w jednym z nich będzie coś dla kotki, bo co to za zakupy nie dla kota. Przeważnie są to „świeże myszki” (surowa wołowinka), saszetka Whiskas, ale koniecznie z jagnięciną, w najgorszym wypadku serek wiejski. Wszystko odnalezione musi zostać podane natychmiast, bo przecież głodny kot w domu „niewiadomojakdługo” czekał i czekał. Saszetka lub serek są do podania łatwe, natomiast „myszki” trzeba pokroić. Krojenie odbywa się na deseczce na blacie w kuchni, ale gdy tylko odwrócę się tyłem do kota w celu przygotowania porcji, głodne, drapieżne i zagłodzone zwierzę wskakuje mi jednym susem na plecy i z ramienia obserwuje „czy już”.

Pytam więc: „Co kot robi na __plecach?”, na co kot odpowiada, że sobie czeka i że bardzo by chciał już. Ponieważ rozumiemy się znakomicie, Czicza ma podany pierwszy kawałek „myszki” na moim ramieniu, a reszta jest już grzecznie konsumowana z miseczki.

No tak, ale wczoraj przynieśliśmy też karpia. Na szczęście w płatach. Kotka natychmiast wyczuła w jednej z toreb zapach rybki i wkładała główkę nerwowo we wszystkie foliowe worki, a że było ich sporo, to i miała sporo uciechy. I w końcu trafiła! Pełne wniebowzięcie! Zaczęło się mruczenie, lizanie folii, grzebanie łapką, próba dostania się do środka i błagalne spojrzenia w moją stronę. Ale Czicza nigdy nie jadła surowej ryby! I wczoraj też nie dostała, niech sobie poczeka do Wigilii!

Jednakże byliśmy z siebie bardzo dumni, że nie skusiliśmy się na żadnego żywego karpia. Albo karpia pływającego w wannie. O Boże, co by to było!

Dzisiaj natomiast kupiliśmy drzewko. Pachnące, duże, gęste. Stoi sobie na tarasie i jutro będziemy je razem z kicią ubierać. Mało coś tych ozdób, bo w zeszłym roku Czicza z Mićkiem wytłukli całe mnóstwo. Cóż, dokupimy...

W ogóle jesteśmy bardzo przejęci świętami i strasznie gadatliwi. A najwięcej mówi kotka, tak, jakby ćwiczyła przed Nocą Wigilijną. Ale nam nagada!

Dr Dorota Sumińska
Ryba

Ryba może być dla kota bardzo niebezpieczna. Gdy na przykład akwarium jest źle zabezpieczone i kot wpadnie – może się utopić. Także żywa ryba w wannie może być śmiertelnym zagrożeniem, albowiem kot może wpaść do wanny i nie móc z niej wyjść. Zależy to oczywiście od ilości wody w wannie. Jeżeli się odbije i wyskoczy, to się uratuje, ale jeżeli wanna jest pełna, a jest to mały kotek, to mamy tragedię. Ale pomijam to. Zagrożeniem zdrowotnym jest z pewnością ryba surowa. W mięsie surowej ryby jest antywitamina B, tiaminaza, która rozkłada tiaminę i tym sposobem można u kota spowodować awitaminozę.

A więc kotom podajemy tylko gotowaną rybę, najlepiej morską. Oczywiście bez ości. Kot, który żyje na wolności i łapie sobie ryby, najpierw podlega naturalnej selekcji, giną więc te koty, które nie potrafią sobie z surową rybą poradzić; pozostają te, które potrafią. Poza tym kot, który złapie rybę, zjada ją w całości, z wnętrznościami, ryba jest niewielka, ości w niej automatycznie nie są tak skostniałe jak w dużej rybie, a wnętrzności pełne witamin B, między innymi tiaminy, która równoważy obecność tiaminazy. Dlatego nie należy porównywać wolno żyjących kotów łapiących ryby z __tymi kotami, którym serwujemy kawał rybiego mięsa. To zupełnie inne sytuacje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski