Więc wpadam do domu z wykładem na ustach na temat odpowiedzialności za życie i zdrowie kotów i nieodpartym argumentem, że w książeczkach zdrowia widnieje właśnie on wpisany jako właściciel i że pozbawię go praw do kotów, jeżeli...
I przeważnie w tym momencie wchodzi do domu Czitka, jak gdyby nigdy nic, jakby nie była na żadnym dachu, jakby nie było żadnego problemu. Mało tego. Ociera się natychmiast nie o moje nogi, tylko Jurka! Uprzedzam, to nie jest żaden argument przemawiający za tezą, że koty są fałszywe!
***
Dzisiaj mailem Magda i Sławek, Pańciuchowie Fioninki, córeczki Czituni, przysłali kolejny przeuroczy list o kici, którą uwielbiają ponad wszystko. Ba, ponad zniszczone ostatnio przez koteczkę nowe, piękne firanki!
Każda wiadomość od Magdy i Sławka jest naszą wielką radością. Fionce trafiły się cudowne, ciepłe ręce i kochające serca. Kiedy czytamy o tym, jak rośnie, jak się rozwija, jak rozrabia, jak jej wypadają mleczne ząbki, a przede wszystkim o tym, jak skutecznie wkrada się w serca całej rodziny, widzimy równocześnie całą naszą czwórkę maluchów i wyobrażamy sobie, jakie to już prawie dorosłe kotki z maluszków, które jakby wczoraj wyłaziły z kartonowego kojca.
Niestety, nie mamy kontaktu z pozostałymi dziećmi - Forestem, Gapcią i Kizią. Po prostu nie chcemy niepokoić pytaniami ich właścicieli, zakończyliśmy "kontrolowanie sytuacji" po miesiącu od oddania maluszków, wszystkie były kochane, szczęśliwe i zaszczepione. Mamy nadzieję, że nasze maleństwa mają się świetnie.
Ależ ten czas leci - jeszcze kilka miesięcy, a Czitusia może zostać babcią, chociaż swoje dwa latka skończy dopiero 3 marca.
***
A teraz - 5.40. Ewentualnie 5.45 lub 5.38. Taaak, to jest godzina pobudki w domu. Czitunia nasza kochana jest o tej porze już całkiem przytomna, budzi się, przeciąga, zwłaszcza lewą tylną łapkę mocno, mocno wyciąga do tyłu i mówimy wtedy, że robi "Jezioro łabędzie". Następnie z łóżka (koty śpią w łóżku, bo tam jest ich oczywiste miejsce) wskakuje na parapet okienny (tu specjalny kocyk) i patrzy. Ale patrzy głośno.
Coś tam łapką po szybie, troszkę się pomyje i pomlaska, troszkę powierci, pokręci, a potem staje komuś z nas nad głową i mówi: "E! e!". Znaczy to niestety, że rozpoczynają się pertraktacje w kwestii wyjścia na dwór. Negocjacje nic nie dają. Tylko "E!" jest więcej i są głośniejsze. Znaczy, ktoś musi wstać i kicię wypuścić do ogrodu przez słynne już drzwi tarasowe.
Znika w ciemnościach. W zimnie. Na wietrze! Wtedy drugi ktoś, czyli ja, muszę przestać spać i czekać na powrót kotki z obchodu posesji, bo przecież nie zostawimy jej na pastwę tej ohydnej pogody do ósmej rano.
Czicza wraca, gdy uzna za stosowne, ale przeważnie nie później niż po 15-20 minutach. Siada grzecznie przed przeszklonymi drzwiami i czeka na ich otwarcie. Jak wspaniale jest te drzwi otworzyć, przygarnąć pachnącą wiatrem kotkę i spać, spać, spać... do następnego "E! e!", ale to już dopiero koło ósmej. W niedzielę Czicza daje pospać dłużej.
No to byle do niedzieli!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?