Dr Dorota Sumińska
Nigdy nie uczą się, która jest godzina, a i tak wiedzą to doskonale. Nasi praprzodkowie nie używali zegarków, kierując się wewnętrznym zegarem, zgodnym z rytmem natury – tak jak zwierzęta odczytywali czas nie z nudnego tykania, a z __pasjonujących zdarzeń wokół siebie.
Taki dzisiaj zwariowany dzień od rana. Żeby od słynnej 5.40. Gdzie tam! Dzisiaj było wstawanie o piątej dwanaście. Chciałam „byle do wiosny”, no to mam. Słońce wschodzi coraz wcześniej i Czicza na oknie wcale nie czeka na wyprowadzanie przez sąsiada samochodu z garażu wczesnym rankiem. Nie, ona tam siedzi w tym oknie i się bardzo denerwuje, bo pewnie sąsiad zaspał, a tu już świta! No i mamy słynne „E! e!” już o piątej dwanaście.
Ale dzisiaj oziębienie przyszło i chłodniej w ogrodzie, co przewidziałam i czekałam, aż moje cudo zmarznięte pojawi się w drzwiach balkonu wcześniej niż o ósmej. Więc koniec mojego spania. Właściwie, jak się zacznie dzień o piątej dwanaście, to czasu na wszystko jest więcej, tylko po południu jakoś tak dziwnie się człowiek słania.
Ale dodatkowo właśnie przed chwilą, czyli w czasie wieczornych patroli posesji, usłyszeliśmy nagle wrzask koci w ogrodzie. Czyli wróg się pojawił! Czarny wrócił? A może inne kocisko postanowiło naruszyć cudzy teren?
O, tu nie jest łatwo, bo Czitka jest kotką bojową i wróg jej niestraszny. Do ataku!!! Oczywiście natychmiast wypadliśmy z domu na pomoc, wroga już nie było, a Czitka wpadła do pokoju z ogonem jak kaktus i strasznym „buuuu....”. Natychmiast dałam jej w nagrodę chrup-chrup, patrzę, a tu nosek zadrapany! Okropnie zadrapany, tak do krwi! Tygrysica nasza odniosła w boju ranę (umówmy się, wcale niestraszną), a wróg ma pewnie jeszcze gorsze uszkodzenia i prędko się tu nie pojawi. A może to Hary? Ach, gdyby Hary wrócił, to może i Miciek się znajdzie?
Nosek został opatrzony, pocałowany, kotek pochwalony, nakarmiony, a teraz zwinięty w kłębek śpi tu koło mnie. Jak już tak całkiem dobrze zaśnie, to zrobię zasadzkę na wroga, albowiem muszę wiedzieć, kto zacz. Czyli nasypię chrup–chrup do miski, postawię na tarasie i poczekam na tego kogoś. Oczywiście poczekam po drugiej stronie drzwi oszklonych, czyli w domu. Jak myślicie, Czarny?
No właśnie. Przyroda zwariowała. Dodatnie temperatury, w ogrodzie zielona trawa, słońce jak oszalałe świeci od wczesnego przedpołudnia. O co chodzi?
Gdy Czitusia ogłaszała pojawienie się wroga, przypomniałam sobie przezabawną historię, związaną z kotem Maćkiem, który żył szczęśliwie lat szesnaście w moim rodzinnym domu.
To był też pręgowany tygrys, ogromny, ciężki, morderca i zawadiaka. Nie bał się nikogo i niczego. Poza jednym wyjątkiem – MPO! Śmieciara, która pojawiała się raz w tygodniu w celu wiadomym, powodowała u kota potworne przerażenie.
***
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?