Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alfabet Grzegorza Osucha

BD
Grzegorz Osuch - alias Suchy alias Misiek - dynamiczny trzydziestolatek. Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowania kulturą i sztuką. W latach dziewięćdziesiątych współtworzył Stowarzyszenie Formacji Alternatywnych, jest również jednym z założycieli pamiętnej, bardzo awangardowej jak na ówczesny czas grupy "The Boggarts Power". Pracował również jako animator kultury, obecnie związany jest z przemysłem informatycznym. Na co dzień prowadzi stronę internetową, gdzie publikuje swoje felietony (www.slowo.in.net.pl). Współpracuje, służy pomocą techniczną czołowym tarnowskim zespołom rockowym, jak również udziela się w cyklicznych "restauracjach" odbywających się pod wodzą grupy "Personel" w TCK.

   Alternative Nation - "nazwę ukradłem" MTV, tak nazwaliśmy naszą firmę, która miała powołać do istnienia pierwszy prywatny Dom Kultury i pewnie to się kiedyś stanie! Obecnie firmą kieruje znany i lubiany "Prezo", czyli Paweł Tylko, muzyk legendarnej grupy KSU. Ja już dawno się wycofałem z firmy, ale pozostaję z nią cały czas związany sentymentalnie. I wierzę w to, że jak powieje dobry wiatr, to powstanie pierwszy w Małopolsce (bo słyszałem, że gdzieś w Polsce już jest) prywatny Dom Kultury! Instytucja o charakterze poniekąd non profit, jednak utrzymująca się sama i zarabiająca na swój rozwój! Wiele osób powie: to niemożliwe! A ja powiem, że jednak to możliwe! Sam pracowałem kiedyś w Wierzchosławickim Domu Ludowym i wiem, że dla chcącego nic trudnego. Można robić wiele ciekawych imprez za bardzo małe pieniądze.
   
   "Borsuki" - wcale nie chodzi o małe sympatyczne zwierzątka. Klub borsuka powstał przypadkiem, pod wpływem impulsu. Nazwa nawiązuje do pamiętnej dobranocki "koszmarka" pt. "O czym szumią wierzby". Członkowie klubu pielęgnują tradycje barłożenia, słodkiego nieróbstwa oraz kwękania na niewygody życia. "Borsuckim" ideałem jest epikurejskie bytowanie w rajskim ogrodzie. Określenie borsuk często przyjmuje charakter inwektywy: Ty borsuku! Prezesami rady borsuczej są pan Sebastian, Dariusz i Maciej, choć wydaje mi się, że mogliby zająć ich miejsce nasi rajcy miejscy, którzy jak by nie patrzeć, borsucze skłonności posiadają.
   
   "Człowiek o stu twarzach" - zupełnym przypadkiem zostałem "fotomodelką" i robię za foto, ilustracje do prasowych informacji i artykułów. Ostatnio "jechałem" pijany na rowerze, jednak często udaję policjantów lub współpracowników policji, co powoduje, że regularnie podpadam chłopakom z przestępczego półświatka. Chyba będę musiał dla przeciwwagi wystąpić w programie 997 jako "morderca - gwałciciel" lub conajmniej wziąć udział w kilku policyjnych "okazaniach" jako potencjalny łobuz.
   
   Drum man! - czyli Sebastian zwany "Sebkiem" - najlepszy tarnowski bębniarz. Mój wychowanek, co paradoksalne, gdyż sam nie umiem grać na perkusji. Sebastian jest prorokiem i wizjonerem, to on przepowiedział mi starość w domu dla samotnych mężczyzn otoczony psami: Mysią, Pysią i Frusią. Ale tak na poważnie, Sebek jest dla mnie jak rodzina. Mogę więc powiedzieć bez ogródek że istnieje między nami prawdziwa męska przyjaźń.
   
   Eeee tam - się będziesz przejmował. Moje ulubione powiedzonko "carpe diem", jak powiadają żyjmy dniem, ale z rozwagą jak w babskich powieściach typu "rozważna i romantyczna".
   Fikanie kozłów - jako forma aktywnego wypoczynku. Każdy potrzebuje odreagować. Jeden woli country, a drugi "jak mu z butów śmierdzi" - jak mawia Kazik Staszewski. Ja wybieram aktywny, ekstremalny wypoczynek jak choćby grę w internetowe warcaby na holenderskich serwerach lub picie jogurtów truskawkowych wiadrem...
   
   Galicja CK Austro-Węgry - to kwestia mocno sentymentalna, to wspomnienie dziwnego okresu w historii, bo choć z jednej strony utracona niepodległość, ale z drugiej internacjonalistyczny charakter cesarstwa robił swoje. Kociołek etniczny i kulturowy, gdzie Żyd z Ukraińcem, Polakiem z Austriakiem pod jednym mieszkali dachem, w jednym wojsku służyli i jedną wódkę pili... i mowy o uprzedzeniach rasowych i narodowościowych nie było mowy. Oczywiście trochę koloryzuję, bo pewnie nieporozumień było wiele i nie było tak strasznego uwielbienia między różnymi nacjami, ale i tak uważam, że CK to ideowa matka nowoczesnej zjednoczonej Europy.
   
   Humor - jestem znany jako amator hecy w każdej postaci. Można mnie z łatwością podpuścić na wszelkie głupie pomysły, jak np.: przeciąganie liny, której nie ma, przez ulice lub udawanie meksykańskich turystów na dworcu PKS. Cenię sobie wysoko humor w stylu "monty pytonowskim", Prekursorem "absurdu rzeczywistego" jako gatunku dowcipu jest św. pamięci Staszek Bareja.
   
   Informatyka - konieczność zawodowa, ale i również jedna z wielu moich pasji. Zawsze popadam w zadumę nad nowościami komputerowymi (jak to umysł i ręce człowieka stworzyły tak niesamowite maszyny). Postęp w informatyce napawa entuzjazmem i nadzieją, że dzięki coraz większym i lepszym komputerom będziemy żyli dłużej i lepiej. Aha jeszcze jedno. Nienawidzę w weekendy i dni wolne od pracy pytań z serii: "słuchaj, bo w windowsie pokazuje mi się...."
   
   "Jackass" - to takie zawody sportowe coraz modniejsze wśród młodzieży. Uważam się za podstarzałą młodzież, więc czasem lubię przejechać się w wózku sklepowym lub skoczyć na szczupaka w pobliskie krzaki. Oczywiście należy zachować umiar, bo można się spocić.
   
   Kobiety - hmm. Bardzo lubię, uwielbiam. Jak mawia moja matka, jestem "babskiej dupy brat". Zupełnie nie mam jednak śmiałości do kobiet, a wręcz się ich boję. Wiele osób się z tego śmieje, że wymyślam i gadam głupoty. Jedna na razie mi tylko w te teorie uwierzyła... i ma racje. Co nie? Panno Margo?
   
   Lubię Aleje - taaak ulica Aleja Tarnowskich to takie magiczne miejsce w mieście, prawie jak na wsi, na łonie natury a do centrum miasta dwa kroki. Miejsce to nazywane też "Marcinką", a właściwie drogą na "Marcinkę". To ulubione miejsce wielu tarnowian na niedzielne spacery, randki i spotkania towarzyskie na świeżym powietrzu. Naprawdę gorąco polecam.
   
   Muzyka - wszystko zaczęło się w szkole średniej. Kiedy "odgrzałem" swoją znajomość z Pawłem Tylko, postanowiliśmy założyć zespół punkowo - trash metalowy. W ten sposób wymyśliliśmy "Hard Core" (sic!). Graliśmy u Pawła w domu (tu ukłony dla rodziców za wyrozumiałość dla sztuki). Proteza, la Patique, Prowokacja, Provocation i wreszcie The Boggarts Power przez wszystkie te projekty przewinęło się wielu dziś świetnych muzyków. Pozostało trochę nagrań i mnóstwo wspomnień. Jak powiadają, trzeba kolekcjonować mocne wrażenia, a tych nigdy w muzycznym światku nie brakowało, obecnie chętnie pomagam chłopakom z różnych zespołów. Podczas koncertów zajmuję się sprawami technicznymi.
   
   Naiwność wrodzona - jestem czasem strasznie naiwny. Jestem w stanie uwierzyć moim kompanom, którzy opowiadają niestworzone historie, a ja łykam to z entuzjazmem. Jaki stary, taki naiwny, no cóż...
   
   Oooooo rany - Ile jeszcze tych liter. Tak, to przejaw lenistwa. Leniem jestem strasznym i wykręcam się od wszystkiego, co męczy, a że męczy wszystko, to mam wieczny problem z dotrzymaniem terminów zleconych prac. Zrobię wszystko całkiem nieźle, ale z reguły po terminie. Lenistwo nie jest znowu taką złą przywarą. Z lenistwa wszak człowiek wynalazł mnóstwo rzeczy, które pozwalają leniuchować nadal. Więc mogę powiedzieć bez kozery "lenistwo matką, a właściwie ojcem wynalazków" i znów zacytuję Staszka Bareję "bo matka siedzi z tyłu..."
   
   Pierogi ruskie über alles - to kulinarna rodzinna tradycja. To jest stara i prawie święta tradycja. Pierogi ruskie w naszym domu były, są i będą. Pierogi zresztą, jak udowodniły to moja mama i siostra, mogą być nawet z bobem i brukselką. Wszystkie smaczne.
   
   Rynek - miejsce wieczornego spędu ludności okolicznej. Pamiętam rynek sprzed lat kilkunastu. Mroczne miejsce. Po 17:00 ""zakaz wjazdu" dla obcych. Jedynie klienci okolicznych melin z alkoholami różnymi byli akceptowani całą dobę. Obecnie rynek to miejsce spotkań towarzyskich wielu tarnowian. Cieszy to, że rynek tętni życiem w letnie wieczory. Można tu spotkać wszystkich. Niepokoi natomiast fakt, że w sezonie jesienno-zimowym nawet w weekendy miasto śpi już o 23:00. Może to ten deszcz, może to ten śnieg...
   
   Siostry W. - Ania i Asia są same w sobie bardziej galicyjskie i smaczniejsze niż wiedeński tort sachera. Łączą w sobie różne kultury i religie. Bardzo bliskie sobie, choć fizycznie przebywają na dwóch różnych kontynentach, zgromadziły wokół siebie całkiem spore grono ludzi w różnym wieku i o różnych przekonaniach. Jednak wszystkich łączy jedno: kult sióstr W.
   
   Tarnów - "mam tak samo jak ty, miasto moje, a w nim...". Wszystko, co lubię w galicyjskim smrodzie zwanym sosem własnym. Tu się urodziłem i nie mam póki co w planach opuszczać tego cudownego miejsca. Będąc w Tarnowie, chce się z niego natychmiast wyjechać, a będąc poza nim, natychmiast do niego wrócić. Czyż to nie magia?
   
   Uboczne skutki szaleństw życiowych - zdaję sobie sprawę, że wszystko, co przyjemne, ma niestety swoje negatywne konsekwencje. Wiadomo nikotyna, alkohol, dobre jedzenie, siedzący tryb życia etc. - szkodzą zdrowiu. Od pewnego czasu staram się żyć, choć trochę higieniczniej, nie palę od 5 miesięcy i polecam to wszystkim. Tańce, hulanki, swawole dozuję ostrożnie w umiarze. Dużo snu i wypoczynku na świeżym powietrzu... hmmm tylko kiedy znaleźć czas na pracę i tzw. poważne życie?
   
   Wschód bliski i trochę daleki - jestem człowiekiem wschodu. Lubię wszystko, co wschodnie, wschodnie granie, jedzenie, picie i sarnookie niewiasty skrywające pod burnusem tajemniczy uśmiech Szeherezady.
   
   Zamieszanie - ogólnonarodowa specjalność każdego normalnego Polaka. Potrafimy robić zamieszania pierwszej wody! Nawet przejrzyste i usystematyzowane systemy ISO w Polsce stają się enigmatycznie zmiksowane niczym kogel mogel z burakami ćwikłowymi. Porządek rozumiany dwojako, czyli jako ład i systematyka to jest to, czego mi zupełnie brak, ale pocieszam się, że nie tylko mnie, ale większości obywateli naszej słonecznie pochmurnej ojczyzny.
   
   Żużel - dziwna dyscyplina sportu. Moja matka twierdzi, że się podniecam czterema facetami na motocyklach bez hamulców. Często spotykam się z podobnymi opiniami na temat speedwayha od ludzi, którzy nigdy na takich zawodach nie byli. Myślę, że żużel trzeba poczuć, dosłownie. Powąchać spaliny metanolu. Kto się raz zaciągnie tym "dymkiem", ten natychmiast zostaje uzależniony od obserwowania zmagań nowoczesnych, zmotoryzowanych gladiatorów. I bardzo dobrze...
(BD)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski