MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Alfabet krakowski Andrzeja Kozioła

Redakcja
KREMÓWKI - w Warszawie zwane napoleonkami (a nasze napoleonki to dla warszawiaków oczywiście kremówki). Rozsławiło je jedno zdanie wypowiedziane przez Jana Pawła II na wadowickim rynku. Starzy krakowscy cukiernicy szeptali mi do ucha (głośno nie wypadało polemizować z Ojcem Świętym), że Karolowi Wojtyle wadowickie kremówki dosmaczał sentyment, jakim zawsze darzymy swoją młodość. Prawdziwie dobre kremówki można było bowiem dostać tylko w Krakowie - twierdzili.

A po wojnie najlepsze kremówki w Krakowie kupowało się najpierw w Hotelu "Francuskim", później w hotelu "Cracovia", gdzie ustawiały się po nie kolejki. Ba, pudła pełne tych szlachetnych ciastek uwoził do Warszawy Józef Cyrankiewicz. Swoją sławę krakowskie kremówki zawdzięczały cukierniczemu talentowi dwóch Stefanów: pana Jaśkiewicza i jego następcy, pana Przebindowskiego. Z chwilą, kiedy przestali pracować, ciastka już nie takie: nie tak pęka pod widelczykiem francuskie ciasto, krem inny, zapach inny, smak...

KROWY stanowiły niegdyś nieodłączną część Błoń. Chyba aż po lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia pasły się, korzystając z prastarych królewskich przywilejów, potwierdzonych przez miejskie władze po włączeniu Zwierzyńca do Krakowa.
Dla wielu krowy pasące się pośrodku miasta stanowiły dowód cywilizacyjnego zacofania. Kiedy - po budowie ślimaczącej się przez długie lata - został otwarty hotel "Cracovia", podczas obrad Rady Narodowej Miasta Krakowa padł wniosek, aby krowy raz na zawsze usunąć z Błoń. Radnym był wówczas Mieczysław Czuma i to jemu szepnął do ucha dr Jan Garlicki, wiceprzewodniczący rady, członek Stronnictwa Demokratycznego: "Zróbcie coś, kolego. Mnie nie wypada".
Czuma wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że przywilej wypasania krów na Błoniach mieszkańcy otrzymali od królowej Jadwigi. Ponieważ w Polsce nie ma już monarchii, królewskie prerogatywy przejęła Rada Państwa i tylko ona może przegonić krowy z Błoń. Rada Miasta długo myślała i doszła do wniosku, że z jednej strony nie może wchodzić w kompetencje rady Państwa, z drugiej zaś - zwrócenie się do warszawskich władz z pismem w sprawie krów może zostać uznane za kpiny. Uradzono, że najlepiej nic nie robić. Krowy ocalały. I jeszcze przez jakiś czas, w oborze przy ulicy Kościuszki, słychać było miłe porykiwanie.

KURYŁY CIASTECZKA słynęły na cały Kraków, ciesząc się szczególnym uznaniem wśród przybyszów ze Lwowa. Do pana Kuryły, lwowskiego cukiernika - ulica Kościuszki 84 - przez lata chodziło się, aby kupić pomadki i malutkie herbatniczki. Tuż po wojnie te nadzwyczajne słodycze można było nabyć także przy ulicy św. Jana, w lokaliku zajmowanym dzisiaj przez bar kawowy "Rio", a wówczas zwanym "Wschodnim Targiem". Natomiast z małego domku przy Kościuszki jeszcze w latach sześćdziesiątych przynosiło się do domu półkilowe pudełka - ze słodką zawartością, tak smaczną, że podobnej dzisiaj nigdzie już nie znajdziesz.

KSIĘCIA ULICA - w ten sposób, skrótowo, zwano na Zwierzyńcu ulicę Księcia Józefa ciągnącą się od salwatorskiej pętli wzdłuż Wisły.

KTO TY JESTEŚ? - wierszyk Władysława Bełzy pochodzący z wydanego w 1899 roku "Katechizmu polskiego dziecka". Dzisiaj zapomniany, martwy, a jeszcze kilka lat po ostatniej wojnie nieomal każdy chłopak w Krakowie potrafił wyrecytować:
Kto ty jesteś?
Polak mały.
Jaki znak twój?
Orzeł biały.
Gdzie ty mieszkasz?
Między swemi.
W jakim kraju?
W polskiej ziemi.
Czym twa ziemia?
Mą ojczyzną.
Czym zdobyta?
Krwią i blizną.
Dla współczesnego ucha zapewne brzmi to śmiesznie...

KUCHARSKI, WŁADYSŁAW - krawiec, jedna z charakterystycznych zwierzynieckich postaci. Niziutki, długowłosy, był chyba ostatnim człowiekiem w Krakowie noszącym się po staropolsku. W każdą niedzielę można było go zobaczyć jak w czamarze, w spodniach wpuszczonych w buty z cholewami, zmierza w stronę klasztoru Norbertanek, na mszę. Dożył 106 lat, spoczął na salwatorskim cmentarzu.

KURIEREK - wielki budynek u zbiegu ulic Wielopole i Starowiślnej, zwany też "krążownikiem Wielopole". Dzisiaj siedziba "Dziennika Polskiego", niegdyś "Ilustrowanego Kuriera Codziennego", popularnego "Ikaca". Stąd nazwa budynku, powoli już zapominana, chociaż jeszcze niedawno starsi taksówkarze, gdy prosiłem o kurs na Wielopole, upewniali się: "Pod Kurierek?"

KWIACIARKI - nieodłączny akcent krakowskiego Rynku. Jeszcze przed kilku laty swój wonny, kolorowy towar sprzedawały obok pomnika Mickiewicza, później przeniesiono je na zachodnią część Rynku. Podobno do czasu zakończenia sporów w sprawie remontu Rynku, ale liczne przykłady dowodzą, że prowizorka może w Krakowie trwać dziesiątki, nawet setki lat...
24 grudnia kwiaciarki - w krakowskich strojach, w kwietnych spódnicach, w błyszczących od cekinów gorsetach - składały kwiaty pod pomnikiem Mickiewicza - bo przecież w Wigilię przypadają imieniny Wieszcza.
Do niedawna wśród kwiaciarek prym wiodła pani Stasia Polakowa - ze starej kwiaciarskiej rodziny. Kiedyś Jan Adamski napisał opowiadanie o spotkaniu pani Polakowej, królowej kwiaciarek, z odwiedzającą Kraków królową Belgów i od tego czasu panią Stasię zaczęto obdarzać królewskim tytułem. C. D. N.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski