MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Algier

Redakcja
1. Niebo jest granatowe i miękkie, pełne gwiazd. Lśniąca tarcza Księżyca pozłaca skrzydła samolotu. Algier wyłania się nagle - jak rozświetlona lampkami wielka świąteczna choinka.

Jakub Ciećkiewicz: AFRYKAŃSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH (9)

Widać odbijające się w zatoce latarnie portowe, pulsujące bulwary, rozrzucone na wzgórzach latarenki willi. "Nad morzem jeszcze świateł dość, ale stoki ciemnieją i splatają się z nocą w jedną całość. Cisza nadzwyczajna. Po upale dnia nastaje miły chłód nadmorski, z ogrodów unosi się upajająca woń nieznanych w naszym klimacie kwiatów. Błogosławione wybrzeże śródziemnomorskie" - czytam w książce Jana Bystronia z lat XX minionego stulecia.
"No, no, proszę, a więc z Polski..." - lotniskowy kontroler, który wpuszcza przybyszów przez bramkę, próbuje z każdym zażartować. "Z Krakowa..." - czyta powoli deklarację. Jego uśmiech nieoczekiwanie gaśnie. "Dziennikarz?". Naciska guzik. Jak spod ziemi wyrasta umundurowany żołnierz. Prowadzi do osobnej hali, otwiera plecak, ogląda sprzęt fotograficzny. Kiwa palcem na cywila w garniturze i czarnych okularach. Nie jest dobrze.
Bezpiecznicy pracują zespołowo. Żołnierz przeszukuje, garniturowiec zadaje pytania: "Co to za gazeta »Dziennik Polski«? Zajmuje się polityką?". - Nie, to periodyk poświęcony podróżom - coś jak National Geographic. "A po co panu ten wielki obiektyw? Jakie obiekty zamierza pan fotografować?". Żartów nie ma. 24 lipca we wschodniej Algierii aresztowano czterech Francuzów pod zarzutem szpiegostwa. Mieli przy sobie zdjęcia obiektów rządowych, a może fotografowali nie to, co trzeba? - Dostałem zlecenie, mam sportretować ahaggarskie wielbłądy. Dużo już wiem na ich temat... Żołnierz rozpoczyna gruntowną rewizję. Próbuję żartować, mówię wyuczony tekst: - Bardzo mi miło panów poznać. Mundurowy wybucha śmiechem: "No, dobrze, proszę pozdrowić od nas te wielbłądy". Znikają, jak się pojawili. Wokoło kolejni pasażerowie oddają do depozytu lornetki, lunety i teleobiektywy. Witamy w Algierii!
2. Bulwar Che Guevary prowadzi do centrum miasta, które wyznaczają Kasba i plac Pord Said. W około jest oszałamiająco pięknie. Biało-błękitnie - trochę parysko, z europejskim szykiem, a trochę syfiaście i śmierdzaco, bo nie miał kto zadbać, wymalować, pozbierać, posprzątać. I to również jest świetne: kot jedzący na chodniku rybę, żebrzący staruszek, nieogolony uliczny sprzedawca papierosów, z drewnianą tacą na piersiach.
Co 20 - 30 metrów widać kilku żołnierzy z karabinami maszynowymi gotowymi do strzału. Kiedy podchodzę bliżej, widzę, że ich broń nie przypomina wyglansowanych, paradnych karabinków naszej armii - to często powiązane drutem, stare, wysłużone kałachy, które zabiły już niejednego.
"Algieria znajduje się w czołówce państw naruszających prawa człowieka - pisze znawczyni tego kraju, profesor Aleksandra Kasznik-Christian... Tortury, zaginięcia oraz masowe egzekucje były i są na porządku dziennym... W latach 1994-96 (w dzielnicach fundamentalistów islamskich - J.C.) miały miejsce liczne obławy organizowane przez siły bezpieczeństwa. Dziesiątki osób wyrywano ze snu, ustawiano wzdłuż muru i zabijano". I chociaż wojna armii z islamską ekstremą z lat dziewięćdziesiątych już się zakończyła, przynosząc żniwo 150 tys. zabitych, choć ogłoszono amnestię, co kilka miesięcy strzela jeszcze iskra: wybucha człowiek, samochód, ktoś umiera od kuli. Ostatnio 22 X terroryści zabili 7 policjantów.
W cukierni na rogu dostaję pyszne, delikatne ciasteczka. W kawiarni, pamiętającej czasy francuskie - aromatyczną kawę. W sklepie muzycznym sprzedawca opowiada szeroko i zabawnie o algierskim rocku. Dla ilustracji wrzuca do odtwarzacza płytę "Live" kapeli Gnawa - z głośników płynie zarejestrowany na żywo koncert w Paryżu. Solista woła: "Fuck Amerika!". Tłum ryczy: "Fuck Amerika!". Płynie patriotyczna pieśń: "Moja matka, Algieria." Znów okrzyk: "Viva la revolution". Po chwili płyta "Fucking Cowboys" - parodia hymnu USA - słychać śmiechy i wrzaski na trybunach. Ludzie w sklepie kiwają się rytmicznie. Mają swoje sympatie polityczne.
3. Siedzę na schodach placu Pord Said i za radą Bystronia, "spokojnie patrzę na świat". Wielki etnograf notował: "Gęby należące do burnusów prezentują się rozmaicie: od białych, przez oliwkowe, brunatne, po całkiem czarne. Nosy bywają proste, orle, garbate, oczy przeważnie ciemne...". Wokoło mnie wystają młodzi, bezrobotni ludzie, ubrani w dresy i adidasy: palą papierosy, rozmawiają, plują. Starsi mężczyźni noszą garnitury, starsze panie - kostiumy. Gdzieniegdzie mignie Berber w tradycyjnym dżellabie albo staruszek - biedak w wełnianej czapce i wytartym swetrze. Oto pejzaż po rewolucji.
(CDN.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski