Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Algierczycy wyjechali z Dobczyc. Zamiast lekcji angielskiego, była lekcja nietolerancji

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
SP nr 1 w Dobczycach od kilku lat współpracowała z AIESEC
SP nr 1 w Dobczycach od kilku lat współpracowała z AIESEC Fot. Katarzyna Hołuj
Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 stanie przed komisją dyscyplinarną za to, że rzekomo naraziła uczniów na niebezpieczeństwo. Zagrożeniem miały być szkolne zajęcia ze studentami z Algierii.

Szkoła od kilku lat współpracuje ze studencką organizacją AIESEC. W ramach tej współpracy co rok przyjeżdżali tu anglojęzyczni studenci m.in. Indii i Chin. W październiku ubiegłego roku do szkoły przyjechało dwóch Algierczyków. Ich zaplanowany na dwa tygodnie pobyt skończył się jednak po trzech dniach.

- Od osób trzecich dotarło do mnie, że ktoś jest zaniepokojony tym, że studenci robią zdjęcia dzieciom swoimi telefonami i że piszą imiona dzieci po arabsku - mówi nam jedna z matek. Jak większość rodziców, z którymi rozmawialiśmy prosi o zachowanie anonimowości tłumacząc to dobrem dzieci.

Prawdopodobnie takie same sygnały dotarły do Kuratorium Oświaty w Krakowie, bowiem w szkole pojawili się z kontrolą.

- Przyjechali dwa razy. Pierwszy raz 11 października, nie było mnie wtedy w szkole, ponieważ byłam w Kuratorium Oświaty w związku z toczącą się tam sprawą dotyczącą jednej z nauczycielek. Pojawili się też następnego dnia. Usłyszałam, że to nie są studenci z krajów anglojęzycznych. Pytano mnie, czy sprawdziłam ich kompetencje językowe i czy podpisałam umowę wolontariacką - mówi dyrektor szkoły Aleksandra Sutkowska.

Potem dostała protokół pokontrolny. Na początku grudnia została wezwana przez burmistrza, który wręczył jej dokument stwierdzający zawieszenie w obowiązkach dyrektora. - Wtedy dowiedziałam się, jakie zarzuty ma wobec mnie Kuratorium. Zarzuca się mi, że nie zapewniłam uczniom „psychicznego i fizycznego bezpieczeństwa”, a przecież zajęcia ze studentami odbywały się w obecności nauczyciela.

Na początku lutego dowiedziała się, że jej sprawa została skierowana do komisji dyscyplinarnej przy wojewodzie. Rzeczniczka KO odmawia komentarza do zakończenia tego postępowania i wydania prawomocnego orzeczenia. Pytać jest o co, zwłaszcza, że grupa rodziców napisała do Kuratorium. Wyrazili oburzenie tym, w jaki sposób przerwano projekt, i że w ogóle do tego doszło.

- Jesteśmy społeczeństwem tolerancyjnym i tego samego chcemy uczyć nasze dzieci, tymczasem co widzą? - mówi jedna z matek. A inna dodaje: - Nie widzę nic zdrożnego w tym, że studenci napisali w zeszycie mojej córki jej imię po arabsku. Zresztą, o jakim niebezpieczeństwie może być mowa, skoro na lekcji cały czas obecny był nauczyciel?

- Od syna usłyszałem, że to była fajna lekcja. Uczyli się liczyć po arabsku, słuchali opowiadań o innej kulturze, oglądali slajdy, co moim zdaniem jest akurat pozytywne, bo dobrze jest móc poznać jakiś kraj w ten sposób jeśli nie widziało się go na własne oczy - mówi Jerzy Kania, ojciec jednego z uczniów. - To nie tak, że pani dyrektor sprowadziła na nasze dzieci niebezpieczeństwo. Ta współpraca z AIESEC trwa już dobrych kilka lat, a ona zgodziła się tylko na jej kontynuację. Moim zdaniem stała się kozłem ofiarnym dobczyckiej wojenki, która rozgorzała na dobre, kiedy niespodziewanie dla niektórych pani Sutkowska wygrała konkurs na dyrektora naszej szkoły.

POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: PIT 2019 - rozliczenie będzie jeszcze prostsze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski